W Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie mieszkała z mężem od 18 lat. Byli dla siebie wszystkim. Ona, 83-letnia staruszka. On, o trzy lata młodszy. Ona, wciąż pełna życia, choć niekiedy narzekała na zdrowie. Chwyciła się czasem za biodro, że iść nie może, a później hakała w ogródku. On, schorowany, wymagający opieki, trudny w kontakcie. Cały czas czuwała przy mężu. Odskocznią był mały ogródek, tuż za DPS.
- Robiła przy tych truskawkach, jakby nie miała swoich 83 lat - wspominają mieszkańcy. - Często siedziała w tym ogródku, to było jej życie. Skryta była, wszystko dusiła w sobie. Nie skarżyła się, tylko ten ogródek i mąż mieli dla niej znaczenie…
Rabaty założyła z mężem na dziko. Ta działka, choć nie należy do DPS, nie była oddzielona siatką. Mogła iść do ogrodu, kiedy tylko miała na to ochotę.
W maju zrobiła się markotna. Jak tylko rozpoczęto prace przy ogrodzeniu. Na początku czerwca siatka odgrodziła teren DPS od ogródka. A ona martwiła się o swoje truskawki, że nie podlane. Mieszkańcy mówią dziś, że odgrażała się, że za to ogrodzenie to ona im wszystkim jeszcze pokaże…
5 czerwca 83-letnia staruszka powiesiła się na słupie od siatki. Dziś w miejscu tym stoi krzyż, wisi wieniec, płoną znicze… Czy tragedii można było uniknąć? Czy ta siatka była potrzebna?
Więcej o tej sprawie przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (3-4 sierpnia) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?