Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy myśliwy musiał zabić dwa psy swojego sąsiada?

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
To jeden z zabitych przez myśliwego psów.
To jeden z zabitych przez myśliwego psów. fot. Archiwum rodzinne
- Myśliwy, który jest moim sąsiadem, zabił dwa moje psy. Zrobił to specjalnie - skarży się Wojciech Grabia ze Słonowa. Myśliwy ma zupełnie inną wersję wydarzeń. Sprawą zajęła się policja.

Słonów to niewielka wieś. Mieszka tu około 300 osób. W poniedziałek po 15.00 w pobliskim lesie zabito psy. - Mamy trzy psy. Ojczulek karmił je na podwórku. Ja akurat wyjeżdżałem samochodem. Dwa psy wybiegły za mną. Zobaczył to sąsiad, który jest myśliwym. Wsiadł w samochód i pojechał za nimi. Ojczulek zadzwonił do mnie, że psy nie wracają i czy czasem nie zabrałem ich ze sobą. Odpowiedziałem, że nie, więc ojczulek poszedł ich szukać. Pojechał do lasu, usłyszał strzał, zobaczył myśliwego, a ten do niego: "zastrzeliłem twoje psy" - opowiada pan Wojciech.

Jeden z zabitych psów to terier, miał dziewięć lat. Nie był za duży, miał około 70 centymetrów wysokości. Drugi był młodszy i mniejszy. To ośmiomiesięczny wyżeł. - Nie sprawiały żadnych problemów, nie było do nich zastrzeżeń - opisuje pan Wojciech. Dodaje, że nie wie, jak powie o śmierci zwierząt swoim 15-letnim siostrom, które właśnie przebywają na obozie. - Kochały te psy - mówi mężczyzna.

Sąsiad, pan Waldemar, jest myśliwym od 22 lat. Przedstawia zupełnie inną wersję poniedziałkowych wydarzeń. - Pojechałem na polowanie. Kiedy wysiadałem z samochodu, usłyszałem szczekanie psów i jęk dzika. Pobiegłem za odgłosami. Zobaczyłem, że psy mojego sąsiada jedzą żywcem dzika. Próbowałem je przegonić. Wtedy jeden z psów rzucił się na mnie. Musiałem go zastrzelić, a później drugiego, bo obawiałem się, że zrobią mi krzywdę. Później dobiłem dzika. Zgłosiłem to od razu na policję i do mojego koła łowieckiego - opowiada pan Waldemar.

Kilka razy podkreśla, że jest mu niezmiernie przykro z tego powodu. - Pierwszy raz w moim życiu spotkałem się z czymś takim. To bardzo głupia sytuacja. Przepraszałem właścicieli psów, przecież to moi sąsiedzi. Nawet zaoferowałem im odkupienie psów. W tej sytuacji nie mogłem postąpić inaczej. Zrobiłem wszystko zgodnie z przepisami - mówi myśliwy.

Emilian Pal, naczelnik wydziału prewencji i ruchu drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Strzelcach, potwierdza, że policja dostała zgłoszenie o zdarzeniu od myśliwego. Obecnie bada sprawę. Ukarany może być zarówno właściciel psa jak i myśliwy. Ten pierwszy może dostać karę grzywny lub nagany za wypuszczenie psów w teren. A myśliwy? Zgodnie z przepisami może zabić zdziczałe psy i koty na terenie obwodów łowieckich 200 metrów od zabudowań.

- Ustawa o ochronie zwierząt mówi o tym, że myśliwy może zabić zwierzę, kiedy zagraża one życiu innego człowieka czy zwierzęcia - wyjaśnia naczelnik Pal. Za przekroczenie przepisów grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.

Marian Mazurek od kilku miesięcy jest prezesem koła łowieckiego Czarny Bór, a od 25 lat zasiada w jego zarządzie. Poluje od 28 lat. - Przez ten czas nie spotkałem się z taką sytuacją. To był bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Dla nas to szok - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska