Czy nauczyciel powinien udzielać korepetycji swoim uczniom?

- Tak nie powinno być! - uważa nasz Czytelnik. - W takich sprawach od razu pojawiają się wątpliwości, czy wszyscy uczniowie są oceniani i traktowani w ten sam sposób - mówi.

- Oczywiście, że są! - zapewnia nauczycielka języka angielskiego ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Kostrzynie, na którą poskarżyli się rodzice (nie zgodziła się na podanie nazwiska w gazecie). - To, co robię popołudniami w domu nie przekłada się na pracę w szkole - twierdzi. Podkreśla, że w czasie korepetycji pracuje w oparciu o zupełnie inne podręczniki, niż te używane przez uczniów w szkole (nauczycielka ma zarejestrowaną działalność gospodarczą - usługi językowe, wspólnie z mężem, który też uczy angielskiego). - To co robię nie ma żadnego związku z realizowanym programem szkolnym. Dziwi mnie więc, że ktoś widzi w tym coś niewłaściwego - dodaje. - Ja nie mam sobie nic do zarzucenia - podkreśla.

Nieco inaczej widzi to dyrektor szkoły Jarosław Szydełko. Mówi, że on osobiście korepetycji swoim uczniom by nie dawał, choć przepisy tego nie zabraniają. - Nauczyciel może prowadzić działalność gospodarczą, ale niepisaną zasadą jest, że nie udziela korepetycji swoim uczniom - mówi. - To jednak kwestia etyki zawodowej i nikomu nie można tego zabronić - dodaje. Mimo to, gdy dyrektor usłyszał o tej sprawie uznał, że powinien zareagować. Mówi, że po raz pierwszy otrzymał taki sygnał podczas zebrania rady rodziców w grudniu. - Podniesiono wtedy problem uczęszczania dzieci na dodatkowe zajęcia u nauczycielki języka angielskiego - opowiada. Po tym zebraniu poprosił nauczycielkę na rozmowę. - Obiecała rozwiązać ten problem - mówi dyrektor.- Z informacji na dziś wiem, że dzieci, które chodziły do niej na lekcje popołudniami zostały przeniesione do innej grupy, prowadzonej przez jej męża - dodaje J. Szydełko.

- Mąż przejął ok. 80 proc. moich uczniów z tej szkoły - precyzuje jednak anglistka. Mówi, że wszystkich nie dałby rady uczyć sam.

Podkreśla też, że od paru lat udziela korepetycji i zawsze stara się, nie mieć w swoich grupach uczniów, z którymi ma zajęcia w szkole. - Zdarza się jednak, że robiąc nabór w czasie wakacji nie wiem jeszcze, które klasy dostanę w następnym roku i wtedy takich sytuacji nie daje się uniknąć - tłumaczy.
Dyrektor Szydełko wyjaśnia, że to pierwszy tego typu przypadek w szkole, gdy nauczyciel uczy popołudniami swoich uczniów i bierze za to pieniądze. Podkreśla jednak, że nikt nie podważył ocen wystawionych na koniec semestru przez anglistkę i nie miał też żadnych uwag, co do obiektywizmu ich wystawienia. Nie kryje jednak żalu, że rodzice nie przyszli do niego w tej sprawie osobiście. - Na pewno zorganizowalibyśmy "okrągły stół" i problem byłby szybko wyjaśniony i rozwiązany - mówi z przekonaniem. - Nie poszliśmy do dyrektora, bo zawsze człowiek ma obawy, że jakakolwiek krytyka pod adresem nauczyciela, może odbić się negatywnie na dziecku - mówi jeden z rodziców. - Wszyscy też wiedzą, że jak świat światem z nauczycielem jeszcze nikt nie wygrał. Stąd woleliśmy zachować anonimowość i poprosić o wyjaśnienie tej sprawy gazetę - dodaje.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport