Kampania toczyła się w cieniu wielkich tragedii: smoleńskiej, która zabrała 96 osób, w tym urzędującego prezydenta, oraz powodziowej, w której dwie wielkie fale zabrały nam złudzenie, że żyjemy w sprawnym państwie. Jak to się odbiło na wyborach?
Polityk niewybieralny - tak o Jarosławie Kaczyńskim mówią spece od wizerunku - najpierw wszedł do drugiej tury, a potem napędził stracha Komorowskiemu, który wcześniej wydawał się wyborczym pewniakiem. Przy okazji PiS odzyskał tzw. zdolność koalicyjną: z partii zepchniętej na margines stał się prawdziwą siłą polskiej polityki. Będzie to widać już w czasie jesiennych wyborów samorządowych i przyszłorocznych parlamentarnych. W tej kampanii nie idzie bowiem tylko - ani nawet przede wszystkim - o prezydenturę, ale o rząd dusz i kolejne elekcje. - Realną władzę posiada w Polsce premier, a nie prezydent - przypomina Tomasz Marcinkowski, socjolog z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie.
Wygrana Komorowskiego sprawia, że PO jest dziś formalnie politycznym hegemonem. Ma 209 na 460 posłów, 60 spośród 100 senatorów, 25 spośród 50 polskich europosłów, do tego silne wpływy w samorządach. Na ile Komorowski będzie "prezydentem wszystkich Polaków", a na ile politykiem "100-procentowo zależnym od Donalda Tuska", jak mu zarzucił Kaczyński w czasie środowej debaty telewizyjnej?
- Ja na pewno nie złożę meldunku "panie premierze, melduję wykonanie zadania". Prezydent musi być niezależny od rządu - mówił Komorowski. Zapowiadał, że będzie działał na rzecz umocnienia pozycji Polski w Unii Europejskiej, zacieśnienia współpracy z Rosją, ale też z Ukrainą. W ramach licytacji obietnic z Kaczyńskim zapowiedział podwyżki dla nauczycieli i wspieranie działań rządu na rzecz emerytów i studentów. Jego zdaniem prezydent powinien być ponad partiami. - Czego dałem przykład - mówił - powołując Radę Bezpieczeństwa Narodowego, także z udziałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, oraz proponując Marka Belkę z lewicy na stanowisko szefa NBP.
Jaki Komorowski będzie jako prezydent? - W PO może powstać niezależny wobec szefa rządu ośrodek władzy. Już to ćwiczyliśmy: za rządów SLD była "szorstka przyjaźń" premiera Leszka Millera i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - mówi prof. Jarosław Macała, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Innego zdania jest Piotr Klatta, politolog z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie: - Platforma nie będzie już mogła tłumaczyć, że "zły" prezydent blokuje jej dobre pomysły - mówi.
Macała powątpiewa, czy w perspektywie kolejnych wyborów do samorządu i parlamentu PO zdecyduje się na bolesne społecznie reformy, a Klatta twierdzi, że nie będzie miała innego wyjścia. - Tuż po wakacjach spodziewam się wprowadzenia w życie co najmniej pięciu istotnych aktów prawnych, choćby w sprawie służby zdrowia czy przywilejów emerytalnych służb mundurowych. Tylko w ten sposób PO będzie mogła dowieść, że jest skuteczna i nie oszukała wyborców - mówi Klatta.
Jego zdaniem nie ma żadnego zagrożenia hegemonią PO, bo przed nadużyciami władzy chronią nas procedury demokratyczne. - Klarowana odpowiedzialność polityczna to dobra sytuacja dla kraju - przekonuje Klatta. Uważa on, że również koalicjant PO będzie parł na zmiany. - Polska wciąż jest krajem wsi i małych miasteczek, w których PSL ma silną pozycję. Jeśli chce ją zachować po porażce Waldemara Pawlaka w wyborach prezydenckich, też musi się wykazać w tym rządzie - podkreśla Klatta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?