Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy tak wygląda pomoc choremu dziecku?

Olga Klamecka [email protected]
Wioleta Kossakowska, mama chorego na nowotwór Sebastiana, jest rozgoryczona. - Nie mamy za co jechać na chemioterapię, a prezes fundacji nie chce nam dać ani złotówki ze zbiórek - mówi.
Wioleta Kossakowska, mama chorego na nowotwór Sebastiana, jest rozgoryczona. - Nie mamy za co jechać na chemioterapię, a prezes fundacji nie chce nam dać ani złotówki ze zbiórek - mówi. Olga Klamecka
Fundacja miała pomóc naszemu dziecku, ale zostaliśmy oszukani - denerwuje się pani Wioleta. - Działałem zgodnie z prawem. Zarzuty matki dziecka to kłamstwo - twierdzi prezes fundacji.

- Przez 12 lat mieliśmy zdrowe dziecko. Potem wszystko się zawaliło... - opowiada Wioleta Kossakowska, mama 13-letniego Sebastiana. - Nagle okazało się, że to rak. Trudno było mi w to uwierzyć - wspomina. Nowotwór zaatakował prawą nogę. Żeby ratować życie dziecka, lekarze zdecydowali o amputacji. Sebastian jest pod skrzydłami Fundacji Spełnionych Marzeń z Warszawy. - Brakuje nam pieniędzy, by dojeżdżać do stolicy na kolejne cykle chemii, a ta fundacja pomaga. Do tego zbierają pieniądze na protezę - mówią rodzice chłopca.

Zobacz też: Kostrzyn biegał dla chorego Dominika (zdjęcia)

W zeszłym roku za pośrednictwem szkoły, w której uczył się Sebastian, rodzice dowiedzieli się o nowosolskiej fundacji "Ratowanie w razie zagrożenia życia i zdrowia" Henryka Kochajewskiego. Ten zaproponował pomoc w zbiórce pieniędzy na leczenie ich syna. I tu zaczęły się problemy. Sporządzona przez Kochajewskiego umowa nie spodobała się rodzicom. Wynikało z niej, że złotówki wpłacone dla Sebastiana mogą zostać przekazane na inny cel. - Nie podpisaliśmy tego, bo umowa była niedorzeczna - tłumaczą rodzice. Mimo to Kochajewski rozstawił w różnych punktach miasta skarbonki, na których były dane chłopca. Jedna pojawiła się w Szkole Podstawowej nr 8. - Gdy ten pan się zjawił, nie otworzył przy nas skarbonki. Zabrał ją i poszedł - wspomina Danuta Wietrzyńska, wicedyrektor szkoły. Rodzice przekonują, że takich sytuacji było więcej.

- Nigdy nie podpisaliśmy żadnej oficjalnej zgody na wykorzystanie wizerunku syna, a z tego, co wiemy, jest to niezbędne - podkreślają rodzice. Pieniędzy ze zbiórek nie dostali. Dwa tygodnie temu Kochajewski dał im do zrozumienia, że mogą nigdy nie otrzymać ani złotówki. To przelało czarę goryczy. - Jak mógł zbierać na nasze dziecko, oklejać skarbonki, wykorzystywać jego chorobę i nasze nieszczęście, a teraz straszyć nas, że przekaże pieniądze na inny cel?! - pyta wściekły Ireneusz Łukjanienko, ojciec Sebastiana.

Rodzice postanowili złożyć do prokuratury doniesienie w sprawie oszustwa. - Owszem, zawiadomienie zostało złożone, ale dopiero okaże się, czy postępowanie zostanie wszczęte. Na decyzję mamy 30 dni - informuje Katarzyna Wojciechowska, zastępca prokuratora rejonowego w Nowej Soli.
O nieprzyjemnej sprawie dowiedzieli się także przedstawiciele starostwa powiatowego, w którym też stoi skarbonka. - W związku ze skargą złożoną przez rodziców chłopca sprawdzane jest dochowanie warunków decyzji zezwalającej na przeprowadzenie zbiórki pieniędzy przez tę fundację - mówi Małgorzata Grotowska, rzeczniczka starostwa.

We wtorek Kochajewski zaproponował mamie Sebastiana, że jeśli ta wycofa skargę z prokuratury, wypłaci jej pieniądze na leczenie syna. - Niczego nie będę wycofywała, nie wierzę w ani jedno jego słowo! - denerwowała się pani Wioleta. W środę Kochajewski zmienił zdanie i stwierdził, że jeśli zobaczy rachunki za leki, wypłaci rodzicom zebraną kwotę. - Mamy ostatnie pieniądze z zasiłków, wystarczy nam na dojazd do Warszawy. Za co będziemy żyli na miejscu i za co wrócimy, nie wiemy. To na przejazd przede wszystkim są nam potrzebne teraz pieniądze, a na to pan Kochajewski nie chce nam dać - mówią rodzice dziecka. We wtorek w nocy wszyscy troje wyruszyli do stolicy.

Sytuacja nie została rozwiązana i nie wiadomo, jaki będzie finał. Tymczasem 13-letni chłopiec po amputacji nogi potrzebuje pomocy. Nadal można wpłacać pieniądze na konto fundacji warszawskiej: Fundacja Spełnionych Marzeń, nr konta: 29 1050 1025 1000 0022 7611 6304, z dopiskiem "Dla Sebastiana Kossakowskiego".

Zobacz też: Tata plus piątka dzieci. Cała Polska pomaga potrzebującej rodzinie

Co mówi prezes fundacji

Henryk Kochajewski, prezes fundacji "Ratowanie w razie zagrożenia życia i zdrowia": - Od momentu założenia przeze mnie fundacji zależało mi na tym, by pomagać. Tym razem również zależy mi przede wszystkim na Sebastianie, by lepiej mu się żyło. Jeździłem, ustawiałem skarbonki, plombowałem je, załatwiałem z przeróżnymi instytucjami wszelkie pozwolenia na zbiórki pieniędzy - wszystko zgodnie z prawem. Przykro mi, że mama chłopca traktuje mnie jak oszusta i że postanowiła pójść do prokuratury. Ja też mógłbym iść do sądu, ale tu nie o to przecież chodzi. Jeśli chodzi o zarzuty, że zabrałem skarbonki, to wyjaśniam, że zabrałem tylko dwie do domu i nie są otwarte aż do dziś! Trzymam je zaplombowane do momentu, kiedy zbiorę wszystkie porozstawiane skrzynki, wtedy wraz z komisją dwuosobową otworzę je, przeliczę pieniądze i wpłacę do banku. Chętnie wypłacę pieniądze rodzicom Sebastiana, ale w statucie mojej fundacji jest wyraźnie zaznaczone, że mogę je przekazać tylko na leczenie, nie na dojazdy. Mam nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona, a pani Kossakowska przedstawi mi faktury i rachunki za leczenie i rehabilitację - wtedy natychmiast przeleję pieniądze ze zbiórek. W tej chwili jest uzbierane 1.500 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska