Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy tereny po nowosolskiej fabryce nici „Odrze” da się uratować?

Jakub Nowak 68 387 52 87 [email protected]
Czy tereny po nowosolskiej fabryce nici „Odrze” da się uratować?Tereny po byłej fabryce nici „Odra” przypominają dziś prawdziwe zgliszcza i scenerię rodem z... horrorów.
Czy tereny po nowosolskiej fabryce nici „Odrze” da się uratować?Tereny po byłej fabryce nici „Odra” przypominają dziś prawdziwe zgliszcza i scenerię rodem z... horrorów. youtube / sietra / W. Tyszkiewicz
- Teraz albo... nigdy - mówią samorządowcy w sprawie rewitalizacji terenów po byłej fabryce. Koszty inwestycji są ogromne, dlatego bez pomocy rządu oraz Unii, nie ma na nią szans...

- Kiedyś to były piękne zakłady, pracowała tam moja mama - opowiada nam pan Robert, wspominając ruiny po byłej fabryce nici „Odra”. - Dziś aż żal patrzeć... - dodaje po chwili ze smutkiem...

Opuszczone miejsce służy dziś głównie młodzieży, która spotyka się tu często w zaciszu ruin na różnych „imprezach”, czasami odwiedzają je także miłośnicy przygód i historii, którzy wciąż mogą znaleźć w środku (oczywiście nielegalnie) porozrzucane „fanty”, świadczące o tym, że niegdyś te pomieszczenia tętniły życiem...

Nieliczne, w miarę dobrze jeszcze zachowane zabudowania, znajdujące się na terenie dawnej fabryki nici, są z kolei użytkowane przez przedsiębiorców, którzy wykorzystują część dużych hal.

- W sumie cały teren należy  do około 50 różnych właścicieli - opowiada nam Beata Kulczycka, naczelnik Wydziału Promocji i Integracji Europejskiej w nowosolskim urzędzie miasta. Kobieta, uznawana za jedną z „matek sukcesu” ogromnego projektu odrodzenia turystyki na naszej rzece (jest m.in. matką chrzestną statku „Laguna”), przypomina w rozmowie z „Gazetą Lubuską”, że „Odra” w Nowej Soli niejedno ma imię...

- Dotychczas kojarzyliśmy ją głównie przez pryzmat dzielnicy portowej i tego, co się działo na rzece. - Dziś Odrę nadal należy oczywiście traktować z namaszczeniem, jednak bardziej z myślą o zdegradowanej dzielnicy poprzemysłowej - zaznacza B. Kulczycka, która odpowiada m.in. za „ściąganie” unijnych pieniędzy do naszego miasta. - A powiedzmy sobie wprost: jeśli nie uda się odratować terenów po „Odrze” w tej perspektywie unijnej, to może nie udać się to już nigdy. To chyba nasza ostatnia szansa na ucywilizowanie tego miejsca i włączenie go do obszaru tkanki miejskiej - zaznacza B. Kulczycka.

Skarb Państwa, który zarządza terenem, nie był zainteresowany, aby inwestować w rewitalizację terenów po „Odrze"

Pytanie jak to zrobić? Prób było bowiem już kilka i każda kończyła się niczym...
- No tak, problem istnieje od wielu lat, a wszystkie próby rozwiązania były nieskuteczne - przyznaje wiceprezydent Nowej Soli, Jacek Milewski. Dlaczego? - Cóż, jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze - mówi sugestywnie włodarz.

- Dotychczas Skarb Państwa, który zarządza terenem, nie był zainteresowany, aby inwestować w rewitalizację terenów po „Odrze”- dodaje. W międzyczasie dochodziło zresztą do różnych sprzedaży części tych terenów, które odbywały się, jak zaznaczają władze miasta „bez ładu i składu”, co jeszcze bardziej zagmatwało cały problem.

Nie oznacza to jednak, że został całkowicie zapomniany. - Próbujemy, wraz z panem starostą, poszukać „sojuszników” do rozwiązania problemu, zanim będzie całkowicie za późno - zaznacza J. Milewski. Jak dodaje, część działań przygotowano już wiele lat temu i wciąż są one aktualne. - Plan zagospodarowania przestrzennego dla tego miejsca istnieje od 2008 roku i dokładnie opisuje, co należy zrobić od strony technicznej - przypomina J. Milewski. Chodzi  oczywiście o skomunikowanie całego terenu, uzbrojenie go i generalnie przywrócenie do tkanki miejskiej poprzez „uaktywnienie funkcji publicznych”.

- Warto pamiętać, że kiedyś zakład był swoistym „miastem w mieście”. Teren był zamknięty, samowystarczalnie skomunikowany itd. Podstawową rzeczą jest więc m.in. stworzenie nowej komunikacji, co najmniej tej „pionowej” od ul. Wrocławskiej do ul. Topolowej. Plus pełne uzbrojenie całego terenu - opowiada wiceprezydent.

Władze miasta i powiatu doskonale zdają sobie jednak sprawę, że bez pomocy „z góry” nie ma absolutnie żadnych szans na załatwienie tematu. Niedawno rozpoczęto więc pierwsze spotkania, właśnie „na górze”, które mają „wybadać” pomoc m.in. ze strony wojewody (on, jako reprezentant Skarbu Państwa, jest właścicielem terenów dawnej fabryki, starostwo jedynie nimi „administruje”). - Bez pomocy ze strony Skarbu Państwa nasze plany już na starcie skazane są na niepowodzenie - mówi wprost J. Milewski. Na szczęście, jak dodaje, wstępne deklaracje wsparcia, choć na razie ustne, już padły z ust pani wojewody.

Wcześniej, dzięki pomocy posła Waldemara Sługockiego, doszło także do spotkania w Warszawie. W Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju nasze władze szukały odpowiedzi na pytania, które mogą w przyszłości pomóc w zakresie przygotowania „modelowego projektu rewitalizacji” dla terenów po fabryce nici „Odra”.

- Żeby była jasność: nie mówimy tu o działaniach, które będą widoczne już za rok czy dwa, mówimy o perspektywie roku 2020 - zaznacza J. Milewski.

- Czeka nas jeszcze wiele spotkań i uzgodnień, tym bardziej, że wytycznych odnośnie rewitalizacji w nowej perspektywie unijnej, na lata 2014-2020 jest naprawdę bardzo dużo - przyznaje także B. Kulczycka. - Nie można już bowiem, jak miało to miejsce wcześniej, rozwiązywać „punktowych” problemów w sprawie rewitalizacji, teraz trzeba rozwiązać problem całego obszaru. Dla zobrazowania sytuacji wystarczy dodać, że dziś np. nie dostalibyśmy żadnych pieniędzy na remont budynku Nowosolskiego Domu Kultury, czy biblioteki. Wytyczne są o wiele bardziej wymagające - mówi pani naczelnik.

Kiedyś zakład był swoistym „miastem w mieście”. Teren był zamknięty, samowystarczalnie skomunikowany.

- Jednym z haseł „nowej” rewitalizacji jest trudne, ale ładne słowo „gentryfikacja” - opowiada dalej kobieta (w dużym skrócie oznacza zmianę pewnej części miasta, dop. red.). - Będziemy musieli spełnić wiele z góry narzuconych wytycznych. Zresztą, rewitalizacja, jeśli się uda, będzie przebiegała nie dla naszych własnych pomysłów, ale na ściśle określonych warunkach, według m.in. tego, co zaproponuje nam ministerstwo. Dlatego, by otrzymać jakiekolwiek środki, czeka nas jeszcze długa droga - dodaje.

- Będziemy oczywiście walczyć. Wstępne zapewnienia o współpracy ze Skarbem Państwa już mamy, niedługo postaramy się je bardziej sformalizować. Z Warszawy otrzymaliśmy także ogólną informację o tym, w którym kierunku musimy myśleć - wylicza nam także J. Milewski.

Czy się uda? Czas pokaże. - Warunki narzucone z góry mogą być ciężkie, jednak myślę, że już teraz pokazujemy, choćby w ramach działań Nowosolskiego Obszaru Funkcjonalnego, że traktujemy wszystko w sposób kompleksowy - mówi Milewski.

- Dziś możemy mówić  o przygotowaniach do przyszłych działań, mam jednak nadzieję, że w długofalowej perspektywie się uda i do np. roku 2023 wszystko zakończy się sukcesem. A jeśli tak, to naprawdę będzie to mistrzostwo świata i wtedy to już chyba tylko pozostanie nam emerytura i pomnik - śmieje się na koniec wiceprezydent.

 

Historia fabryki „Odra”

W 1765 r. w Nowej Soli powstała duża manufaktura wytwarzająca tkaniny lniane i przędzę. W 1808 r. przybył do niej Johann Dawid Gruschwitz. Dzięki jego staraniom zamontowano pierwszą maszynę przędzalniczą, którą wkrótce wykupił, zakładając w 1816 r. własną wytwórnię nici. Fabryka z roku na rok się rozwijała, przechodząc w kolejne rządy rodziny z rodu Gruschwitz. Pierwsze lata II wojny światowej nie wpłynęły znacząco na produkcję, wstrzymano ją dopiero na początku lutego 1945 r. W 1951 r. fabryka zmieniła nazwę na Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Lniarskiego. Na przełomie lat 60. i 70. XX w. nastąpiły zmiany w infrastrukturze, postawiono nowe hale, m.in. jedną z najnowocześniejszych w tej części Europy halę produkcji nici syntetycznych. W 1973 r. zmieniono nazwę zakładu na Nowosolska Fabryka Nici „Odra” (zakład zatrudniał ponad 3 tys. osób z miasta i okolic).

Do końca lat 80. XX w. NFN „Odra” była wiodącym producentem nici w krajach tzw. bloku wschodniego. Początek lat 90. przyniósł załamanie koniunktury gospodarczej. Nie przyniosły rezultatu próby ratowania fabryki przez zwolnienia grupowe, przerwy w produkcji i pozbywanie się części majątku. Przekształcona w spółkę fabryka zakończyła  działalność w 1998 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska