Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wiesz, że... Radek Kotarski, autor „Polimatów”, pochodzi z Zielonej Góry?

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Radosław Kotarski urodził się 9 stycznia 1986 r. w Zielonej Górze. Absolwent tutejszego V Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kieślowskiego. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor popularno-naukowego programu „Polimaty”, który stał się hitem polskiego internetu w 2012 r. Na kanale YouTube program ma ponad 75 tys. stałych subskrybentów, średnia oglądalność odcinka to ok.145 tys. Odcinki emituje w niedziele TVP2. „Nic bardziej mylnego!” to książka R. Kotarskiego, która właśnie trafiła na rynek. A w niej autor obala 50 mitów z różnych dziedzin: historii, przyrody, medycyny, nauki...
Radosław Kotarski urodził się 9 stycznia 1986 r. w Zielonej Górze. Absolwent tutejszego V Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kieślowskiego. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor popularno-naukowego programu „Polimaty”, który stał się hitem polskiego internetu w 2012 r. Na kanale YouTube program ma ponad 75 tys. stałych subskrybentów, średnia oglądalność odcinka to ok.145 tys. Odcinki emituje w niedziele TVP2. „Nic bardziej mylnego!” to książka R. Kotarskiego, która właśnie trafiła na rynek. A w niej autor obala 50 mitów z różnych dziedzin: historii, przyrody, medycyny, nauki... Adrian Błachut
- Sokrates miał rację, gdy mówił: „wiem, że nic nie wiem”. Ja często dokładam do niego: „ale się dowiem!” - twierdzi pochodzący z Zielonej Góry Radek Kotarski, twórca internetowego hitu „Polimaty”, emitowanego też w TVP 2. Książka pochodzącego z Zielonej Góry pogromcy mitów - „Nic bardziej mylnego!” (Znak. Litera Nova) trafiła właśnie na rynek.

Skąd ta ciekawość? Kilkulatki zwykle zadają setki pytań, a mam wrażenie, że mały Radek zadawał ich wtedy tysiące!
Wydaje mi się, że na szczęście (dla rodziców), aż tak wielu pytań w dzieciństwie nie zadawałem, ale taka naiwna ciekawość świata była we mnie od zawsze. Tak zresztą biorą się często tematy, które poruszam w odcinkach. Weźmy pierwszy przykład z brzegu - gdy kiedyś atakował mnie komar, to w mojej głowie pojawiło się setki pytań: dlaczego wybrał właśnie mnie, jak to możliwe, że przebija się przez skórę i skąd bierze się swędzenie po tym, gdy wykona swoją robotę? Okazało się, że ten proces jest o wiele bardziej pasjonujący niż może się wydawać. Wiele osób myśli, że nieprzyjemna reakcja naszego organizmu w postaci nabrzmiałego śladu to „rana” po wkłuciu, ale to nieprawda – odczuwamy po prostu alergiczną reakcję po kontakcie ze śliną komara, której używa między innymi do znieczulenia nas. Takich pytań o naturę świata jest we mnie dużo więcej. A stąd już tylko krok do poszukiwania odpowiedzi.

Kto na pytania małego Radka odpowiadał? I czy nie miał ich już dość?
Moi rodzice i dziadkowie są cierpliwi, więc nigdy nie usłyszałem od nich stwierdzenia, abym „zajął się czymś innym”. Bez podciętych w ten sposób skrzydeł mogłem nadal poszukiwać i szybko nauczyłem się zdobywać informacje na własną rękę. Na przykład moim pierwszym nauczycielem historii były komiksy o Asteriksie i Obeliksie – dzisiaj we Francji krytykuje się je za uproszczenia historyczne, ale dla dzieci nie mają znaczenia szczegóły – chodzi o rozrywkę i zarażenie ich pasją do starych dziejów – w moim przypadku się udało!

Skąd pomysł na program „Polimaty”?
Program powstał przypadkowo, jako promocja „Polimatów”, które w formie wykładów na żywo prowadziłem już dużo wcześniej. Okazało się jednak, że używając wideo jestem w stanie dotrzeć do dużo większej liczby osób, więc zdecydowałem się kontynuować nagrywanie. Dlatego śmiało można powiedzieć, że jestem człowiekiem z przypadku.

Przyjęło się, że by zaistnieć w internecie, to najlepiej chlapnąć jakąś głupotę, pokazać pupę lub przestraszyć ludzi sztucznym pająkiem przywiązanym do psa... Ale żeby osiągnąć sukces audycją popularnonaukową...
Każdy ma swoją drogę do tego, aby się „przebić”. Nie krytykuję osób, które wybrały branżę rozrywkową czy muzyczną, która zawsze będzie docierała do większej liczby odbiorców niż komunikat popularnonaukowy. Tutaj jest nieco trudniej, więc trzeba nieustannie szukać sposobów na dotarcie do widza za pomocą różnych emocji. Głównie korzystam z rozbawienia, zaciekawienia, zatroskania, ale zdarza mi się używać również strachu lub zdenerwowania. Jeśli łączymy informacje z określonymi emocjami, to te zostają z nami na dłużej. Dlatego możemy nawet po wielu latach przypomnieć sobie tytuł piosenki, która leciała na szkolnej dyskotece w trakcie pierwszego pocałunku. Z datami historycznymi można robić podobnie!

Zastanawiam się, jak studiując prawo, miał pan jeszcze czas przekopywać się przez pozycje z zakresu psychologii, technologii, biologii czy języków obcych...
Studia prawnicze bardzo dobrze uczą przebijania się przez ogromne ilości informacji, zwłaszcza w krótkim czasie przed egzaminem. W trakcie przygotowywania się do poszczególnych odcinków działam podobnie - chłonę potrzebne mi wiadomości bardzo intensywnie. Przez to zdarza mi się śnić o przeczytanych faktach i pół biedy, gdy są to obrazy Matejki, gorzej gdy cały dzień czytałem na przykład o atakach pszczół na ludzi.

Cofnijmy się do czasów nauki w V LO w pana rodzinnej Zielonej Górze. Jak szkoła, w której uczyła się wokalistka Mela Koteluk, a wydała też cały zastęp filmowych talentów, „radziła sobie” z pasjonatem wiedzy Radosławem?
To jest bardzo dobre pytanie! Ale o odpowiedź trzeba byłoby pewnie pytać nauczycieli V LO. Ja na pewno te czasy wspominam bardzo dobrze. Myślę, że byłem w miarę dobrym uczniem, nie wyróżniającym się, a na pewno nie wyróżniającym się wiedzą. Z tego co wiem, to w moim liceum do dzisiaj krążą, niestety prawdziwe, legendy o tym, jak wcześniej wyszedłem z pisemnej matury z historii, bo spieszyłem się na autobus. Następny był 45 minut później, ale wtedy wydawało mi się to wiecznością. W sumie dzisiaj również (śmiech).

Czy głód wiedzy można zaspokoić? Wszak im głębiej w las...
Nie, nie jest to możliwe. Sokrates miał rację, gdy mówił: „wiem, że nic nie wiem”. Zgadzam się z tym stwierdzeniem w pełni, ale często dokładam do niego: „ale się dowiem!”. Nie ma takiego tygodnia w moim życiu, w którym nie zbadałem jakiejś nowej, ciekawej kwestii. W tym tygodniu jestem zafascynowany tematem prasy w XIX wieku. Tym jak działała i jaki miała wpływ na ludzi. Za miesiąc pewnie będę myślami w zupełnie innej dziedzinie wiedzy.

W swojej książce „Nic bardziej mylnego!” rozprawia się pan z 50 mitami. Polscy ułani wcale nie atakowali hitlerowskich czołgów z szablą w dłoni... Husarze nie odnosili sukcesów na polu walki, bo świszczały im skrzydła... A tymczasem ludzie (naród?) kochają mity! Po cóż... burzyć im dobre samopoczucie?
Sam czasami zadaję sobie to pytanie. Niektóre osoby są na mnie naprawdę złe po tym, gdy obaliłem mit o tym, że Bolesław Chrobry rzekomo uderzył Szczerbcem o Złotą Bramę w Kijowie. Niestety nie było to możliwe – w czasie gdy tam był, obiekt ten jeszcze nie istniał. Poza tym różne analizy jednoznacznie potwierdziły, że nasz narodowy skarb jest młodszy. Ale czy to w jakiś sposób czyni ze Szczerbca coś mniej cennego? Przecież został użyty do koronacji innego wspaniałego króla – Władysława Łokietka. W dociekaniu prawdy nie ma nic złego, chociaż wiem jak wiele emocji budzi jej obnażanie –
W końcu mity towarzyszą nam od dzieciństwa.

Internet wydaje się być dziś źródłem wiedzy, ale czasem pozornej, złudnej. Na potrzeby polityczne niektórzy publikują fałszywki, bzdury, które potem ludzie bezrefleksyjnie powielają na portalach społecznościowych. Czy walcząc z mitami, absurdami nie ma pan poczucia misji: niech słowo służy prawdzie?
Rzeczywiście, przekłamywanie różnych informacji dla swoich celów denerwuje mnie równie mocno, jak wspomniane już dzisiaj komary. Niestety internet pozwala bez najmniejszego problemu na opublikowanie nieprawdziwych treści, ale nie czynię z książki narzędzia do walki z tym stanem rzeczy. Chciałbym, aby przede wszystkim pokazywała, że w luźnej formie i bez nadęcia można opowiadać o ciekawych rzeczach, które nas otaczają.

Od pewnego czasu jest pan „twarzą” pewnego banku. Mam wrażenie, że ta kampania reklamowa przynosi wam obopólne korzyści. Widzowie pytają: Kimże jest ten elokwentny młody człowiek? I szukają odpowiedzi...
Oby wszyscy w ten sposób odbierali tę kampanię! (śmiech) Ale to prawda, możemy śmiało mówić o obopólnych korzyściach. Przede wszystkim jestem wdzięczny bankowi za to, że przystał na mój najważniejszy warunek – kampanię reklamową opieramy o wartościowe informacje i ciekawostki, bo tym zajmuję się na co dzień. Bank przystał na to i konsekwentnie pokazujemy, że wartościowe treści można znaleźć nawet w reklamach (np. O tym, że wielbłądy nie gromadzą w garbach wody). To uczciwe podejście do sprawy i jestem za to wdzięczny.

Czego pan „szukał z kamerą” w Muzeum Ziemi Lubuskiej podczas ostatniego Winobrania?
Szukałem śladów dawnego winiarstwa na terenach Zielonej Góry. Udało nam się dotrzeć do niesamowitych materiałów, między innymi za sprawą Tomasza Czyżniewskiego, który udostępnił nam arcyciekawe archiwa. Dzięki temu jeden odcinek mojego programu w TVP 2 „Podróże z historią” będzie w całości poświęcony naszemu miastu. Zapraszam do jego śledzenia w każdą niedzielę o godz. 10.50!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska