Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wychwalamy nazistów?! Dyrektor muzeum: To bzdura!

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Podpis pod tym zdjęciem głosi "Ci trzej polscy żołnierze (...) ponieważ należą do bandy, która po przywództwem polskiego pułkownika, napada z bronią w ręku na ludność cywilną, zostali po krótkim przesłuchaniu rozstrzelani...”. Jego autorami nie są muzealnicy, ale hitlerowscy propagandyści.
Podpis pod tym zdjęciem głosi "Ci trzej polscy żołnierze (...) ponieważ należą do bandy, która po przywództwem polskiego pułkownika, napada z bronią w ręku na ludność cywilną, zostali po krótkim przesłuchaniu rozstrzelani...”. Jego autorami nie są muzealnicy, ale hitlerowscy propagandyści. Paweł Janczaruk
- Chciałem pokazać znajomym, którzy przyjechali do mnie z wizytą, muzeum w Drzonowie - opowiada nasz Czytelnik. - I już na wstępie zdębieliśmy. Oto na korytarzu mogliśmy zobaczyć zdjęcia "polskich bandytów" i uradowanych mieszkańców Łodzi witających hitlerowską armię. Oczywiście charakterystycznym pozdrowieniem z wyciągniętą dłonią. Przecież to skandal.

I tutaj Czytelnik "pojechał" po wszystkim. Dowiedzieliśmy się, że także my, dziennikarze, zajmujemy się germanizacją historii dziejów regionu. Kultywujemy tradycje militarne III Rzeszy i wpisujemy się wszyscy w nurt... wielkiego ułaskawiania Niemców, które skutkuje "polskimi obozami koncentracyjnymi".
- Czy to dlatego, że dziadek Tuska był w Wehrmachcie? - kończy wściekły Czytelnik.
Na wystawę w Drzonowie zwróciła uwagę także telefonująca do nas zielonogórzanka, która zwiedzała muzeum z latoroślą. Chciała jej pokazać szczytne tradycje polskiego munduru. Jednocześnie była tam wycieczka młodych Niemców.
- Gdy oni czytali podpisy pod zdjęciami to zaśmiewali się do rozpuku - opowiada. - Przecież czymś takim tylko ugruntowujemy rewizjonistyczne zapędy nie tylko pani Steinbach, ale i całego pokolenia młodych Niemców. To woda na młyn tych wszystkich wypędzonych. Stajemy się instrumentem ich propagandy!

Postanowiliśmy zwiedzić ekspozycję. Na wstępie kontury mapy przedwojennej Polski i Niemcy przełamujący graniczna barierę. Czyli standard, którym rozpoczyna się większość podobnych wystaw. Dalej jest już mniej banalnie. To znaczy fotografie jak najbardziej adekwatne - zniszczone polskie miasta, niemieccy żołnierze w butnych pozach zdobywców... Już pewną konsternację budzi tłum ludzi wylewnie witających wkraczające do Łodzi oddziały hitlerowskie... I rzeczywiście na pierwszy rzut oka wstrząsają podpisy do zdjęć w rodzaju bohaterów spod znaku swastyki zatrzymujących polskich bandytów, czyli naszych żołnierzy. Obok informacja, że żołnierze ci po chwili zostali po chwili rozstrzelani. Wstrząsają do momentu, gdy okaże się, że te podpisy znajdowały się na odwrocie fotografii, które zostały wykonane przez niemieckich, nazistowskich propagandystów.

- Przed laty jako muzeum kupiliśmy dwie fantastyczne kolekcje zdjęć wykonanych przez niemieckich wojennych fotografów - tłumaczy dyrektor drzonowskiego muzeum Włodzimierz Kwaśniewicz. - To prawdziwy cymes. Szukając pomysłu na nową ekspozycję chcieliśmy pokazać Kampanię Wrześniową w inny, odbiegający od banału sposób. To niepublikowane zdjęcia, a ich ogromny walor stanowią właśnie te propagandowe podpisy. One tak naprawdę pokazują tamte wydarzenia z niemieckiej perspektywy, niemieckiej optyki... My jej nie podzielamy, my ją rejestrujemy i prezentujemy. Przecież w muzeum można także znaleźć chociażby fotografie niemieckich sztandarów rzucanych na stos pod murami Kremla. To wszystko tworzy logiczną całość, pokazuje skomplikowaną i okrutną istotę wojny.
Zdaniem dyrektora wystarczy odrobina refleksji, aby zrozumieć intencje autorów wystawy. Niemieccy propagandyści budowali etos niemieckiego żołnierza, a wróg musiał być pokazany z mniej korzystnej perspektywy. Tak robi się od czasów, gdy człowiek prowadzi wojnę. Tak jak dla wielu Afgańczyków nasi żołnierze są najeźdźcami...
- Muzea nie powinny być miejscem uprawiania polityki - podkreśla Kwaśniewicz. - Musimy pokazywać różne aspekty historii także wojennej. Czy mamy odpruwać gwiazdy z radzieckich mundurów, ze sztandarów usuwać głowy Lenina, a żołnierzom spod Lenino zasłonić tzw. kurice, czyli orzełki bez korony... Czy pokazywanie historii ma zatrzymać się na poziomie "Czterech pancernych i psa"?
I dyrektor dodaje, że historię trzeba albo rozumieć, albo chociaż chcieć rozumieć... Zresztą podobnych patriotyczno-narodowych zastrzeżeń do eksponatów w muzeum wcześniej nie było. Chociaż niektórzy kombatanci podkreślali, że za dużo jest w tym muzeum... polskojęzycznej armii radzieckiej.

Tymczasem podobne zrywy patriotyczne już przeżywaliśmy. Co i rusz po winobraniowych targach staroci ktoś zwraca uwagę, że ostoją nazizmu i faszyzmu jest poczciwy deptak. Bo co i rusz można tutaj zobaczyć Krzyże Żelazne, kordy ze znakami "SS", czy uśmiechniętych Niemców w źle kojarzących się mundurach, którzy przesyłają pozdrowienia swoim Gretom i Helgom. Przejścia z przeczulonymi rodakami ma także Tomasz Andrzejewski, historyk z Nowej Soli. Zebrał burzę za rzekomo nazistowskie wydawnictwo. Tymczasem był to... wybór tekstów źródłowych.
- Na szczęście podobne reakcje to już rzadkość - mówi Andrzejewski. - Kiedyś, na początku pracy, spotkałem się z nimi pisząc o zdobyciu, a nie wyzwoleniu Nowej Soli. Cóż, starsze pokolenie jest bardziej wyczulone na pewne sformułowania. Młodzi patrzą inaczej. Pokazywanie historii to jedna rzecz, a gloryfikowanie jakiejś ideologii inna.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska