Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy już wybrali ,,Kobiety przedsiębiorcze 2010”. W środę poznamy werdykt kapituły konkursu

(tami, staw, alucz)
Barbara Schroeder z Gorzowa od 15 lat kieruje firmą Chlebek, która zatrudnia ponad 50 osób (fot. Kazimierz Ligocki)
Barbara Schroeder z Gorzowa od 15 lat kieruje firmą Chlebek, która zatrudnia ponad 50 osób (fot. Kazimierz Ligocki)
Od tygodnia znamy wyniki SMS-owego głosowania Czytelników. Nasz plebiscyt wygrała Barbara Schroeder z Gorzowa. Drugie miejsce zajęła Zdzisława Walczak z Przylepu, a trzecie Izabela Kumor-Pilarczyk z Żar.

To jednak nie koniec emocji. 12 maja na uroczystej gali w zielonogórskiej Palmiarni poznamy czwartą laureatkę, wybraną przez kapitułę konkursu, w skład której wchodzą: redaktor naczelna "Gazety Lubuskiej" Iwona Zielińska, wojewoda Helena Hatka, wicemarszałek Elżbieta Polak i szefowe kół gospodyń wiejskich Antonina Korban-Kowalska i Krystyna Stachów.

Wszystkie panie biorące udział w naszym plebiscycie serdecznie zapraszamy na uroczyste zakończenie: 12 maja, o 12.00 w zielonogórskiej Palmiarni. Dla każdej mamy niespodziankę.

 

Dziś prezentujemy laureatki wybrane przez Czytelników.

Barbara Schroeder, I miejsce

Gabinet Barbary Schroeder z Gorzowa wiele mówi o jego właścicielce. Na biurku pełno figurek podarowanych od ludzi na szczęście i rodzinnych fotografii. Najbliżsi są dla pani prezes najważniejsi. - Rodzina daje mi siłę i wsparcie. Jesteśmy ze sobą blisko związani i zawsze możemy na siebie liczyć - przyznaje.

Od 15 lat kieruje firmą Chlebek, która zatrudnia ponad 50 osób. Codziennie dostarcza pieczywo do ok. 250 sklepów. Firma ma renomę i jest znana w całym regionie. Pani Barbara prosi, by koniecznie napisać o wspólnikach: Emilianie Popławskim i Bożenie Gralewskiej, dzięki którym dużo łatwiej zarządzać zakładem. W gabinecie widać efekty ich pracy: dyplomy, puchary, podziękowania i mnóstwo gadżetów z motywem piekarniczym. - Razem z Bożeną postanowiłyśmy zbierać wszystko, co związane z chlebem: zdjęcia, wiersze, książki, figurki, powiedzenia, historie, opowieści - wylicza gorzowianka.

Miłość i szacunek do pieczywa wyniosła z domu. Do dziś wspomina chleb pieczony przez babcię w piecu chlebowym. Jadła go ze śmietaną i cukrem lub masłem domowej roboty. Sama piecze chleb z twarogiem i otrębami. Po domu roznosi się wtedy najpiękniejszy na świecie zapach. Z produktów wychodzących z jej piekarni najbardziej dumna jest z chleba orkiszowego i razowców. Gdy gdzieś wyjeżdża, zawsze zagląda do miejscowej piekarni i przyznaje, że trudno znaleźć za granicą smak prawdziwego pieczywa.

Najpiękniejszy na świecie zapach wita też zapieckowiczów, czyli osoby, które przychodzą na spotkania klubu „Na zapiecku”. - Klub w zakładzie pracy, na piętrze, nad piecami piekarniczymi, na końcu miasta. A działa już dziewiąty rok! - chwali się pani Barbara. Dla niej to odskocznia od bycia prezesem, realistką twardo stąpającą po ziemi. Tu może dać upust swojej wrażliwości. Zaprasza ciekawych ludzi, którzy mają pasje i wśród zapachu chleba rozmawiają o dalekich podróżach, literaturze, malarstwie, rzeźbie, filmach, zdobytych szczytach. I snują plany, marzą, np. o egzotycznych krajach.

- Rok temu byłam w Afryce, teraz jadę do Peru. Po tym, jak w zeszłym roku ciężko zachorowałam, nie odkładam niczego na jutro. Jestem pozytywnie nastawiona do świata i nie rozpaczam nad rozlanym mlekiem. Optymistka to ja - mówi gorzowianka.

Z potrzeby serca prezesuje też fundacji „Serce na dłoni”. Stara się pomagać tam, gdzie może. W jej gabinecie stoi afrykańska figurka podarowana przez więźniów zakładu karnego, których karmi. A na ścianie wisi namalowany anioł z burzą rudych włosów, tak charakterystycznych dla pani Barbary. - Podarowała mi go wspólniczka. Twierdzi, że dobrą aurę wokół roztaczam - wyjaśnia.

Z wygranej w naszym plebiscycie jest dumna.

 

 

Zdzisława Walczak z Przylepu pomaga ludziom od zawsze (fot. Mariusz Kapała)

Zdzisława Walczak, II miejsce

- Wierzę, że to, co ofiaruję, wraca podwójnie - mówi Zdzisława Walczak z Przylepu pod Zieloną Górą. Pomaga ludziom od zawsze. - Ja już mam dosyć tej reklamy siebie - chowa głowę w dłoniach. - Nie umiem tak opowiadać, wolę robić.

W Przylepie mieszka od 37 lat, wżeniła się w gospodarstwo, które odziedziczył mąż. Do dziś zajmują się uprawą, ale pani Zdzisława ma swoje poletko - biznes kulinarny. Od 20 lat zarabia na gotowaniu - na imprezy, wesela, przyjęcia, a na co dzień posiłków dla przedszkola. Mówi, że chyba się z tym czymś urodziła. Jako młoda dziewczyna praktykowała w kuchniach, kelnerowała, potem robiła kursy i uprawnienia pedagogiczne, by szkolić kucharzy.

Pilnowanie interesu godziła z wychowaniem dzieci, a ma ich siedmioro. Dziś mają od 37 do 17 lat. Zawsze jej pomagały - starsze zajmowały się młodszymi. Gdy szła do pracy na 6.00, odprowadzały rodzeństwo do przedszkola lub szkoły, robiły posiłki. To właśnie najmłodsza córka Marika zgłosiła mamę do konkursu: - Mama ma tyle energii! Pomysłów na sto lat. Ja nie mam siły, a ona jeszcze może pracować i pracować. Od 5.30 jest zawsze na nogach.

W wolnej chwili pani Zdzisława czyta książki i informacje w internecie o nowościach w sztuce przygotowania przyjęć, poznaje nowe przepisy, chce być na bieżąco. - Czasem nocą wymyślam dania i gotowe - śmieje się. - Żyję według planu, bo bez tego nic nie wyjdzie. Mój dzień jest poukładany.

I musi być, bo wtedy jest w nim miejsce dla ludzi, którzy jej potrzebują. Jak troje nastolatków z pogotowia opiekuńczego, które bierze pod opiekę do domu. Albo matka dziesięciorga dzieci, która nie radziła sobie z życiem. - Już nie pije, nie pali, pracuje u mnie - wylicza pani Zdzisława. - Dzieci też udało się jakoś ułożyć, a szklanki do herbaty w tym domu nie było! Teraz też pomagam jednej z jej córek, bo sama wychowuje czwórkę.

Lokatorem domu Walczaków został niedawno 30-letni alkoholik. Zamiast kieliszka, wybiera teraz słodycze, ma pracę. - Sukces, wyszedł na ludzi - kiwa głową pani Zdzisława. Rodzina przywykła do ludzi, którymi opiekuje się mama. Całe lata mieszkała z nimi kobieta wyrzucona przez rodzinę.

- Jak ich znajduję? Rozglądam się wokół - tłumaczy pani Zdzisława. - A to biednym dzieciom nagotuję, a to kupię kurtki, bezdomnym jedzenie dowiozę. Od czterech lat kupuję prezenty przed świętami w akcji, którą prowadzi „Gazeta Lubuska”. Tylko mam zasadę: muszę poznać tego, komu pomagam. Z tymi, których z dołka wyciągam, to rozmawiam, tłumaczę, jak mogą się zmienić. - Mówię im, głowa do góry, jutro będzie lepiej. I tak jest - uśmiecha się. Na podwórku szczekają przygarnięte przez nią psy.

 

 

Izabela Kumor-Pilarczyk z Żar najbardziej ceni sobie dobrą współpracę z ludźmi (fot. Aleksandra Łuczyńska)

Izabela Kumor-Pilarczyk, III miejsce

Ma na koncie sporo sukcesów w dziedzinie doskonalenia zawodowego. Jest niezwykle kobieca, ale jednocześnie bardzo zdecydowana. Izabela Kumor-Pilarczyk z Żar w naszym plebiscycie niemal od początku była w ścisłej czołówce.

W robocie najbardziej ceni sobie dobrą współpracę z ludźmi. W domu cieszy się z tego, że może spędzić czas z rodziną. Jednym z jej największych marzeń od dawna jest pogodzenie życia zawodowego z prywatnym. Czy się udaje? Z tym zawsze bywa ciężko, bo w ciągu dnia trudno podzielić cenny czas na pracę i dom. Ale warto się starać.

Pani Izabela to niezwykle energiczna, ale jednocześnie spokojna i opanowana osoba. Gdy z kimś rozmawia, uśmiech nie znika z jej twarzy. Kiedy się na nią spojrzy, aż trudno uwierzyć, że tak drobna kobieta z wykształcenia jest magistrem hutnictwa, specjalistką od metali niezależnych, absolwentką Akademii Górniczo-Hutniczej. Ale w zawodzie nigdy nie pracowała. Pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego. Jak mówi, gdyby dziś miała jeszcze raz wybierać kierunek studiów, bez wahania skończyłaby prawo, bo znajomość przepisów w jej branży jest nieoceniona.

Za swój największy sukces zawodowy uważa udział w założeniu Łużyckiej Wyższej Szkoły Humanistycznej, pierwszej w Żarach, w której od kilku lat piastuje stanowisko kanclerza. Jej prawdziwą pasją od dawna jest edukacja. Gwarancja sukcesu? Dla pani Izabeli to dobry pomysł i przekonanie do niego współpracowników. Bez tego nie wyobraża sobie roboty.

Choć kocha swoją pracę, najbardziej ceni sobie chwile, które może spędzić w domu, razem z rodziną. Podkreśla, że tylko wtedy potrafi naprawdę odpoczywać. - To właśnie dzięki wspaniałej rodzinie, która mnie wspiera w tym, co robię, udało mi się osiągnąć tak wiele - mówi szczerze pani Izabela. A wspiera mąż Krzysztof i 22-letni syn Kacper, z którymi stara się spędzać jak najwięcej czasu.

Gdy ma wolną chwilę, chodzi po górach, jeździ na rowerze, gra w tenisa stołowego, czyta książki historyczne. Uwielbia podróże, ale według niej, najlepsze są te niezaplanowane, spontaniczne. Zapytana o najskrytsze marzenia, ze śmiechem wyznaje, że chciałaby, może już za kilka lat, zostać babcią.

 

Zobacz wyniki głosowania

 O konkursie i jego uczestniczkach piszemy w zakładce KOBIETA PRZEDSIĘBIORCZA

Partnerem konkursu jest BZ WBK. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska