Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Darów dla najuboższych nie wydajemy tym bogatym

Bożena Bryl
- Tym razem przywiozłem mleko, kaszę, makaron, puszki z gulaszem i ciastka. Wiele rodzin ten prowiant uchroni przed głodem - mówił nam sołtys Lubiechni Wielkiej Krzysztof Hańbicki
- Tym razem przywiozłem mleko, kaszę, makaron, puszki z gulaszem i ciastka. Wiele rodzin ten prowiant uchroni przed głodem - mówił nam sołtys Lubiechni Wielkiej Krzysztof Hańbicki Bożena Bryl
- Chwała sołtysowi Lubiechni Wielkiej, że przywozi z banku żywności jedzenie dla najuboższych. Tyle, że po te dary zgłaszają się ludzie nieźle sytuowani i je dostają - zadzwonił do nas Czytelnik. - Uważam, że to skandal, zajmijcie się tym - prosił.

- Właśnie tir przywiózł do wsi kolejną partię darów - mówił nam w środę mężczyzna (nie chciał nazwiska w gazecie). - Zobaczcie, kto po nie się zgłasza i jakimi samochodami podjeżdża - twierdził.

Pojechaliśmy do Lubiechni Wielkiej. Pod świetlicą, gdzie wydawana była żywność, zastaliśmy kolejkę ludzi, na ogół dobrze ubranych. Stało też osiem samochodów i podjeżdżały kolejne. - Wydajemy żywność nie tylko mieszkańcom naszej wsi, ale i okolicznych miejscowości, także ludziom z Rzepina, więc muszą mieć auto. Łącznie z naszej pomocy korzysta około 3 tys. osób w gminie - mówił sołtys Krzysztof Hańbicki.

Podkreślał, że mało kto przyjeżdża po żywność tylko dla siebie. - Biorą jedzenie także dla tych, którzy nie mają jak lub za co tutaj przyjechać, podjeżdżają też sąsiedzi czy znajomi osób niezamożnych - twierdził. Zapewniał, że wydawanie żywności jest pod kontrolą. - Każda rodzina czy osoba ma założoną kartotekę, musi się też okazać dowodem tożsamości i podać pesel.

Większość ludzi, to podopieczni ośrodka pomocy społecznej w Rzepinie - wyjaśniał K. Hańbicki. - Dostajemy stamtąd listę osób wymagających pomocy - mówił. Szefowa rzepińskiego OPS Wanda Radzik wczoraj to potwierdziła. Dodała, że przepisy dopuszczają objęcie taką formą pomocy także ludzi o dochodzie wyższym o 50 proc., niż to stanowią kryteria dla ośrodków pomocy społecznej i osoby w krytycznej sytuacji materialnej z powodów losowych.

Tylko dla biednych

- Jak mam nie wydać jedzenia starszej pani, która przychodzi z rachunkami z apteki i pokazuje, że na leki musiała wydać większość emerytury? - pytał sołtys Lubiechni Wielkiej. Opowiadał też o mężczyźnie, do niedawna przedsiębiorcy, który zbankrutował i teraz nie ma na jedzenie. - Takim ludziom też pomagamy, choć nie ma ich na liście ośrodka pomocy społecznej - twierdził. Zapewniał, że bogaci darów nie dostają. Ja i osoby, które pomagają przy rozdziale jedzenia, znamy ludzi z okolicy, a jak nie znamy, to sprawdzamy ich sytuację materialną - zapewniał.

Ludziom jest ciężko

Swoją historię opowiedziała nam pani Beata z Rzepina, która samochodem przyjechała po dary dla siebie i jeszcze 40 innych osób. - Dla pani Ali, która niedawno straciła męża i samotnie wychowuje czwórkę dzieci, dla schorowanej, starszej pani, która ma grosze emerytury dla samotnej mamy z kilkorgiem dzieci... - czytała nam z kartki. - A w mojej rodzinie tylko mąż zarabia, dla mnie nie ma pracy, a jest dwójka dzieci. Jest nam naprawdę ciężko - opowiada pani Beata. Mówi, że dzięki tej pomocy łatwiej związać koniec z końcem. - Ani ja, ani mój partner nie możemy znaleźć pracy. Miała być robota w sadzie w Niemczech, ale przez mrozy nie będzie owoców. Więc teraz czekamy aż w lesie pojawią się grzyby i dadzą zarobek - mówiła zadbana, młoda kobieta. - Jak widać, wygląd osób przychodzących po dary może zwieść - twierdził sołtys. - Czy osoba uboga musi chodzić w łachach? - pytał.

Prezes Banku Żywności w Gorzowie Wlkp. Augustyn Wiernicki dobrze zna K. Hańbickiego. - To człowiek, który nie liczy własnego czasu, żeby przywieźć ludziom ze swojej gminy jak najwięcej żywności - opowiadał. - Ma doskonale zorganizowaną sieć odbioru i dystrybucji - podkreślał. Potwierdziły to kilkakrotne kontrole. Pytamy, czy takie kontrole nie wykazują, że jedzenie z banku żywności, pochodzące z Unii Europejskiej i przeznaczone dla osób ubogich, nie zawsze do takich trafia. Usłyszeliśmy, że tak się może zdarzać, ale na pewno to margines. - Naszym zadaniem jest pomagać potrzebującym i nie zawsze to muszą być podopieczni pomocy społecznej - odpowiadał A. Wiernicki. - Czy mamy odmówić żywności kobiecie z doktoratem, dla której nie ma pracy? Albo głodującemu aktorowi, dziennikarzowi, artyście malarzowi? Zapewniam, że tacy ludzie też do nas się zgłaszają, bo z różnych przyczyn losowych czasem nie mają co jeść - twierdził. - I ludziom w trudnej sytuacji nie każmy - jeśli mają - sprzedawać samochodów, bo mogą one stać się narzędziem pracy czy biżuterii, bo to ostateczne zabezpieczenie na czarną godzinę - podkreślał.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska