Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dekret Putina. Zmobilizuje przeciw mobilizacji?

Wojciech Mucha
Wojciech Mucha
OLGA MALTSEVA/AFP/East News
Wraz z ogłoszeniem przez Putina decyzji o „częściowej” mobilizacji w Rosji, wojna załomotała w drzwi sachalińskich chruszczówek, kaukaskich domków i – last but not least – moskiewskich i petersburskich penthouse’ów. Dość łatwo sobie wyobrazić, jakie panują w nich nastroje.

W ostatnich dniach opinią publiczną całego świata wstrząsnęły zdjęcia z odkrycia masowych grobów w wyzwolonym przez ukraińską armię mieście Izium. Setki dołów, w których pochowano ofiary rosyjskiej agresji – bombardowań, ale także morderstw i egzekucji – po raz kolejny unaoczniły nam skalę okrucieństwa, z jaką mamy do czynienia za naszą wschodnią granicą. Rosja, wciąż nieuznana za państwo terrorystyczne, zapewne niestety jeszcze nie raz dostarczy nam dowodów, że takim właśnie państwem jest. Wystarczy przecież wyobrazić sobie, co też muszą skrywać piwnice, podwórka, gruzy i ziemia takich ukraińskich miast jak Mariupol, Berdiańsk czy Chersoń, które od wielu miesięcy pozostają pod kontrolą Rosjan.

Jednak obok obrazów z Izium jeszcze jeden widok wstrząsnął mną w ostatnich dniach na tyle, że pozwolę go sobie – z zachowaniem wszelkich proporcji – postawić obok izuimskich dołów, tak bardzo nasuwających skojarzenia z tymi katyńskimi.

W serwisie Twitter pojawił się film z cmentarza w osetyjskim Władykaukazie, trzystutysięcznym mieście u stóp strzelistych gór, stolicy Republiki Północnej Osetii-Alanii. Ciągnące się po horyzont mogiły, obsypane kopami wieńców, ustrojone flagami Federacji Rosyjskiej i biało-czerwono-żółtymi flagami republiki, przybrane fotografiami żołnierzy, którzy zginęli podczas agresji na Ukrainę, „operacji specjalnej”, która miała trwać kilka dni.

Wiem, nie wolno porównywać ofiar z agresorami. Nie mam takiego zamiaru. Symetrystyczne wynurzenia o rzekomym „cierpieniu obu narodów” to oręż (pro)rosyjskiej propagandy i słusznie spotykają się z powszechną krytyką. Miało to niedawno miejsce w przypadku słynnej już sprawy z muralem w australijskim Melbourne, na którym przytulają się dwaj żołnierze – ukraiński i rosyjski. „Co by pomyśleli ludzie, gdyby mural przedstawiał gwałciciela przytulającego swoją ofiarę?” – pytał przedstawiciel Australijskiej Federacji Organizacji Ukraińskich, Stefan Romaniw. Mural zniknął.

Wcześniej podobne kontrowersje mieliśmy podczas drogi krzyżowej w Watykanie, gdy mimo protestów ukraińskiej strony Rosjanka i Ukrainka wspólnie uczestniczyły w nabożeństwie. Tego naprawdę nie wolno zestawiać, cierpienia porównywać, niuansować i zamieniać kata z ofiarą.

Czy jednak widzieli Państwo podobny do tego władykaukaskiego obraz, ale nakręcony na którymś z pięknych cmentarzy w Moskwie lub Petersburgu? Czy z podobne obrazy płyną z „czysto rosyjskiego” Kaliningradu? Nie bardzo. W jednym z zestawień dotyczącym poległych na Ukrainie Rosjan czytamy nawet, że „giną młodzi i biedni” a „największe straty poniosły republiki Dagestanu i Buriacji”. Kreml nie kwapił się dotąd, by na Ukrainę posyłać młodych mężczyzn z „Rosji A” – wspomnianych wielkich miast, ich suburbiów i bezpośrednich okolic.

W zamian w ukraiński czarnoziem idą (i coraz częściej nie wracają nawet jako „Gruz 200”) mieszkańcy zapomnianych przez Moskwę miejscowości pod i za Uralem, ludzie z Birobidżanu i Chabarowska, skąd nad Dniepr jest równie blisko, co do Vancouver czy na wybrzeża Australii (mówimy oczywiście o tym samym Chabarowsku, który jest. siedzibą dowództwa Wschodniego Okręgu Wojskowego, skąd pochodzili np. rzeźnicy z Buczy).

Z kolei we wspomnianym Władykaukazie, gdzie kopczyki świeżych grobów stanowią nieodłączny element krajobrazu miasta, większość stanowią Osetyńcy (około 66 proc.), a Rosjan jest tam zaledwie jedna czwarta, a pozostali to Ormianie i Gruzini. Można założyć, że „zgruzowany” przez Siły Zbrojne Ukrainy odsetek osetyńskich Rosjan jest jeszcze mniejszy.

Oczywiście, wszyscy to żołnierze, którzy ślubowali wierność „Matce Rosji”. Można jednak sobie wyobrazić, co czują matki, ojcowie i rodziny, które zamiast powracającego w glorii i chwale bohatera „operacji specjalnej” dostają kupę zwęglonego, pobieżnie zidentyfikowanego truchła, kilka kopiejek na pochówek i medal „za bohaterstwo”. W lipcu rosyjska sekcja Radia Swoboda podawała wręcz, że w Buriacji i Tuwie żony i matki rosyjskich żołnierzy „jednoczą się, by móc sprowadzić do domu swoich mężów i synów”. Żywych, oczywiście.

Te wszystkie szczegóły powinny nam spędzać sen z powiek o tyle, że pokazują one „politykę zarządzania zasobami ludzkimi”, która w najbliższych tygodniach może okazać się kluczowa dla rozwoju sytuacji w trwającej wojnie. Oto Władimir Putin zdecydował się dziś na ogłoszenie (częściowej na razie) mobilizacji i wzięcie w kamasze setek tysięcy „zwykłych Rosjan”.

Pomijając trudności logistyczne, zaopatrzeniowe i wszystkie inne należy zadać inne pytanie: Jak zachowają się wówczas przymusowi poborowi i ich rodziny? Przecież już w pierwszych tygodniach wojny dochodziło w Rosji do podpaleń „wojenkomatów” – lokalnych komend uzupełnień, co było wyraźnym sygnałem, że cywile do wojaczki raczej się nie garną. Na razie wykupiono bilety do Stambułu, Tbilisi i Erywania, a już we wtorek wieczorem demonstracje przeciwko mobilizacji odbyły się w rzekomo wojowniczo nastawionej, kontrolowanej przez kadyrowców Czeczenii. Dziś na tamtejsze ulice mają wyjść kobiety przeciwne wojnie.

Zapowiedziana mobilizacja może okazać się momentem przełomowym – do wojny wpompuje się tysiące młodych i starszych , których jedynym zadaniem będzie „zalać” Ukrainę ludzkim żywiołem. Oni o tym wiedzą. Wiedzą, że zostaną rzuceni pod ogień Himarsow, Krabów i Bayraktarów. I choć oficjalnie mówi się, o mobilizacji „jedynie” trzystu tysięcy rezerwistów, to rosyjska politolog Kateryna Shulman zwraca uwagę, że „nie określono żadnych parametrów – ani terytorialnych, ani kategoryzacyjnych. Według takiego tekstu można wezwać każdego” .

To decyzja o krytycznym charakterze. Nie sposób wykluczyć, że w chwili, gdy rysowanie na ścianach przeklętego „Z” i chwalenie się poparciem dla wojny w internecie zmienia się w realne zagrożenie wysyłką na front, może w Rosji dojść do powszechnego buntu. Frazy „jak wyjechać z Rosji”, czy „odroczenie służby w armii” są obecnie najbardziej popularnymi tekstami wpisywanymi do wyszukiwarek w tym kraju.

Mobilizacja, jak powiedział Putin uruchomiona jest „w celu ochrony Rosji, jej suwerenności, integralności terytorialnej i zapewnienia bezpieczeństwa narodu rosyjskiego”. Miejmy nadzieję, że jest, jak często w przypadku płynących z Kremla deklaracji, dokładnie odwrotnie.

Wraz z orędziem Putina wojna załomotała w drzwi sachalińskich chruszczówek, kaukaskich domków i – last but not least – moskiewskich i petersburskich penthouse’ów. Dość łatwo sobie wyobrazić, jakie panują w nich nastroje.

ps. Do najczęściej wyszukiwanych w Rosji fraz dołączyła właśnie "jak złamać rękę".

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dekret Putina. Zmobilizuje przeciw mobilizacji? - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska