Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Derby wygrała Warta. Choć na boisku lepsza była Carina

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Piłkarze Warty Gorzów (bordowo-granatowe stroje) nie byli w lubuskich, trzecioligowych derbach lepsi od Cariny Gubin, jednak zgarnęli wszystkie trzy punkty.
Piłkarze Warty Gorzów (bordowo-granatowe stroje) nie byli w lubuskich, trzecioligowych derbach lepsi od Cariny Gubin, jednak zgarnęli wszystkie trzy punkty. Robert Gorbat
Trzecioligowe, lubuskie derby padły w Wielką Sobotę (16 kwietnia) łupem Warty Gorzów. Futbol nie jest jednak sprawiedliwy, bo na gorzowskim stadionie zdecydowanie więcej z gry miała Carina Gubin.

WARTA GORZÓW WLKP. - CARINA GUBIN 1:0 (1:0)

  • Bramka: Ufir (40).
  • Warta: Bukowski - Bielawski, Siwiński, Śledzicki, Siwiński - Jachno (od 79 min Duda), Marchel, Ufir (od 62 min Burzyński), Mikołajczak (od 62 min Kasprzak) - Rybicki (od 46 min Gardzielewicz) - Surmański (od 90 min Zdzichowski).
  • Carina: Czajor - Komarnicki, Pietrzczyk (od 83 min Haraszkiewicz), Woźniak, Staszkowian - Diduszko - Boksiński (od 59 min Poniedziałek), Ryś, Masny (od 79 min Grzymisławski), Kamon (od 79 min Walczak) - Matuszewski (od 59 min Siudak).
  • Żółte kartki: Bielawski, Marchel, Rybicki.

Pressing przyjezdnych

Gubinianie od początku meczu narzucili swój styl gry. Dzięki zastosowaniu bardzo wysokiego pressingu odbierali sporo piłek na połowie Warty, co chwilę zagrażali bramce gospodarzy wrzutkami ze skrzydeł, mieli też masę rzutów rożnych i wolnych. Gola jednak nie zdobyli, bo w 20 min Piotr Bukowski zdołał wypchnąć poza końcową linię boiska piłkę, mocno uderzoną przez Denisa Matuszewskiego z prawej strony pola karnego, zaś w 32 min - po kornerze i zamieszaniu na przedpolu gospodarzy - Kacper Staszkowian posłał futbolówkę… tylko w boczną siatkę. Akcje przyjezdnych pchał do przodu niezmordowany Japończyk Yuya Kamon, a z trybun niósł się głośny doping około 20-osobowej grupy kibiców z Gubina. I piłkarze, i fani Cariny byli w tym okresie zdecydowanie lepsi.

Rozstrzygnięcie padło przed przerwą

Bordowo-granatowi otrząsnęli się z przewagi przyjezdnych dopiero w ostatnich minutach pierwszej połowy. W 39 min Erick Surmański główkował jeszcze niecelnie z 7 metrów, lecz minutę później mecz - jak się potem okazało - został rozstrzygnięty. Sekwencja zdarzeń była trochę przypadkowa: wrzut piłki z autu, nierozstrzygnięty pojedynek główkowy, bezpańska futbolówka na linii pola bramkowego i pewny strzał Dawida Ufira w dalszy róg bramki. „Ufo”, który zdobył swego drugiego gola dla Warty na trzecioligowym poziomie utonął w objęciach kolegów, a gubinianie nie mogli uwierzyć, że tak frajersko stracili gola.
Jeszcze przed przerwą mieli szansę wyrównać, lecz Radosław Śledzicki wyręczył swego golkipera i głową wybił piłkę sprzed linii bramkowej po soczystym uderzeniu Jakuba Rysia.

Lekcja wychowawcza

W przerwie warciarze zgłosili jedną zmianę: Karol Gardzielewicz za posiadającego już żółtą kartkę i często faulującego Krystiana Rybickiego.
- Dlaczego Karol wchodzi tak późno? - zastanawiało się blisko 300 kibiców Warty.
- Bo jak się nie trenuje, to trzeba odebrać lekcję wychowawczą - odpowiedział krótko trener gospodarzy Mateusz Konefał.

Szturm gubinian

Po zmianie stron boiska stało się to, czego wszyscy oczekiwali: gubinianie ruszyli do frontalnego ataku. Między 62 a 69 min mieli co najmniej trzy wyśmienite okazje do zmiany rezultatu. Najpierw Staszkowian szpetnie chybił z 16 metrów po otrzymaniu płaskiego podania z końcowej linii, a potem - po dwóch centrach Kamona z rzutu rożnego - Kacper Pietrzczyk główkował w słupek, zaś Bartosz Woźniak tuż obok bramki. Jakby mało było tych pudeł, to już w doliczonym czasie gry rezerwowy Przemysław Haraszkiewicz nie trafił w futbolówkę, idealnie wyłożoną mu przez kolegów na punkt rzutu karnego, zaś dosłownie kilkanaście sekund później kolejny gracz z ławki, Przemysław Siudak, zdecydował się niemal w tym samym miejscu na strzał „z dużego palca” i… posłał piłkę obok bramki.

Ataki warciarzy tylko "na alibi"

Gospodarze w drugich 45 minutach rzadko zagrażali „świątyni” Szymona Czajora. Szybcy Gardzielewicz i Ufir starali się to robić skrzydłami, ale ich wysiłki nie zaowocowały żadnymi klarownymi sytuacjami strzeleckimi. Dwa sygnalizowane uderzenia z dystansu - Adriana Bielawskiego w 64 i Surmańskiego w 72 min - były tylko klasycznymi zagraniami „na alibi” zepchniętych do obrony gorzowian.
No i wreszcie rozległ się gwizdek sędziego, kończący lubuskie derby. Gubinianie zeszli do szatni z podniesionymi głowami, a gorzowianie… z trzema punktami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska