Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Desperat w Gorzowie spędził trzy godziny na dachu wieżowca

Renata Ochwat 95 722 57 72 [email protected]
Zdesperowany mężczyzna przebywał na dachu wieżowca w Gorzowie
Zdesperowany mężczyzna przebywał na dachu wieżowca w Gorzowie fot. Bogusław Sacharczuk
- Niech go ktoś w końcu sprowadzi - komentowali zachowania młodego mężczyzny licznie zgromadzeni gapie. Policyjnym specjalistom zajęło aż trzy godziny, zanim go sprowadzili na dół.

Około 15.30 policja odebrała sygnał, że na zewnętrznej ścianie wieżowca przy ul. Piłsudskiego 4 stoi jakiś facet. Sprawa była poważna, bo chodziło o dziewiąte piętro.
Natychmiast pod wskazany adres ruszyły wozy policji i straży pożarnej oraz karetka pogotowia. Na miejscu doniesienie się potwierdziło.

Zobacz też ** 25-latek dwukrotnie próbował odebrać sobie życie skacząc z dachu. Nie udało mu się (zdjęcia Czytelnika, szczegóły)**

Przez okna na dach

Policja i strażacy natychmiast odgrodzili przestrzeń pod blokiem. Z jednej strony ustawił się wóz strażacki z wysięgnikiem. Ale strażacy stali tak, aby mężczyzna ich nie widział. - Ponoć zagroził, że jak podejdą, to skoczy - plotkowali gapie. Ale nikt nic nie wiedział na pewno.

W tym czasie mężczyzna zdążył przejść na 10 piętro. Wybił szyby w oknach klatki schodowej i zaczął niebezpieczne akrobacje. Przewijał się pomiędzy konstrukcjami okien. Rozbierał się, zrzucał kolejne swoje rzeczy. Potem po rynnie wspiął się na dach.

Po kilkunastu minutach policja ustaliła, że mężczyzna ma około 20 lat i prawdopodobnie jest odurzony tzw. dopalaczami. - Policyjny psycholog i negocjatorzy namawiają go do zejścia - mówi Justyna Migdalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

A gapiów z każdą chwilą przybywało. Ludzie zachowywali się jak na pikniku. Pili piwo, nagrywali filmiki na komórkach. W oknach sąsiadującego z wieżowcem akademika pojawili się studenci. Dało się nawet usłyszeć okrzyki - No skacz już.

A desperat wyczyniał przeróżne figury na skraju dachu. Aż strach było na to patrzeć

Zobacz też ** Dobiegniew: Brak ciepłej wody doprowadził do dramatu? **

Ma tu kobietę

Ponieważ policja nie wpuszczała nikogo do bloku, przed barierkami zgromadzili się jego mieszkańcy, którzy czekali na wejście. - On tu nie mieszka. W sąsiednim bloku ma dziewczynę z dzieckiem. Ponoć był u niej, coś wziął no i patrzcie, co teraz wyczynia - komentowali ludzie.

Cały czas jednak trwały negocjacje. Tak było prawie trzy godziny. Mężczyzna balansował na krawędzi dachu, widać było, że rozmawia z policjantami, coś tam krzyczy do tłumu.

A ludzie coraz bardziej zmęczeni cała sytuacją upiornie komentowali jego zachowania. - W innym kraju to by się z nim nie patyczkowali. całe popołudnie mi zmarnował - mówiła jedna z kobiet, która od kilku godzin czekała na wejście do swego bloku.

Aż około 18.20 rozległy się brawa z okien akademika. Po chwili okazało się, że negocjatorzy odnieśli sukces i sprowadzili desperata na parter. - Odwieźliśmy go do szpitala, żeby opatrzeć mu rany. Potem postaramy się ustalić, co było przyczyną takiego zachowania - mówi Justyna Migdalska. Więcej na ten temat wiadomo będzie w piątek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska