- Oskarżeni wiedzieli, że ich ofiary to dwaj starsi, schorowani i słabi mężczyźni. Aby zabrać im pieniądze na wódkę, mogli łatwo ich obezwładnić. Nie musieli tak bestialsko znęcać się nad nimi, walić pałką po głowie, co spowodowało zgon jednego z nich - powiedział sędzia Marek Wieczór. Przypomniał że za taki rozbój grozi kara nawet 15 lat więzienia.
Bo byli obcy i bogaci
Chociaż Kazimierz K. miał 69 lat a jego brat Henryk 71, wszyscy we wsi mówili do nich Kaziu i Heniu i traktowali jak wioskowych dziwaków. Przyjechali do Sienna kilka lat temu z niedalekiego Rzepina, nie z drugiego krańca Polski, a mimo tego uznawano ich za obcych.
Zazdroszczono im pieniędzy, jakie wydawali na kupiony we wsi i wyremontowany budynek dawnej szkoły, w którym mieszkali. Wszyscy we wsi nazywali ich dom ,,pałacem''. Tak naprawdę pieniądze przysyłała im bogata siostra, mieszkającą we Francji. Ale wszyscy we wsi widzieli, ile wydają w sklepie i gdy 23 stycznia 2008 r. niedopitym Piotrkowi i Tomaszowi skończyła się kasa na alkohol, postanowili pójść ,,na pałac'', jak opowiedzieli przed sądem.
Starczyło na pół litra
Było ok. 23.00 gdy włamali się do domu ofiar. Tomek miał kaptur na głowie, Piotrek włożył kominiarkę. Po kilku ciosach pięścią i drewnianą pałką Kazimierz stracił przytomność. Ocknął się gdy polali go zimną wodą, ale nie mógł ustać na nogach. Henryk błagał, żeby przyszli następnego dnia, bo teraz nie mają pieniędzy. Bili go dalej, ciągali na piętro, wieszali na kablu od żelazka, potem strącili do piwnicy.
- Zabraliśmy im 30 złotych, na stacji paliw kupiliśmy pół litra absolwenta - zeznał Tomek. Zmasakrowali staruszkowie leżeli w pałacu dwa dni. Jak potwierdził biegły, Kazimierz K. zmarł w wyniku krwiaka na mózgu, spowodowanego uderzeniem w głowę drewnianą pałką.
Nic się nie stało
- Oskarżeni nie wykazali na procesie skruchy, chyba nie zrozumieli tego, co zrobili. Ich postawa jest odbiciem stosunku wielu mieszkańców wsi do tego, co się stało. Ot, pobili obcych, jeden zmarł, nic właściwie się nie stało - mówił sędzia Wieczór.
Jak wykazał proces, jeszcze tej samej nocy rodziny napastników dowiedziały się od nich, że napadli ,,na dziadków''. Ale nikt nie wezwał pogotowia, nie powiadomił policji. Potem już pół wsi o tym wiedziało, ale milczało lub kryło chłopaków. Zmowa milczenia pękła dopiero po pół roku, gdy rabusiów aresztowano. Troje ich krewnych skazanych zostało potem za fałszywe zeznania, że o niczym nie wiedzieli
Zostają w areszcie
Chociaż na procesie obaj nawzajem się obwiniali za masakrę, sąd wymierzył rabusiom jednakową karę - po 10 lat więzienia i po 5 tys. zł nawiązki. Przedłużył im areszt, z którego trafią prosto do więzienia. Obrońcy skazanych nie wykluczają apelacji. - To surowa kara. Poproszę o uzasadnienie wyroku i wtedy podejmę decyzję o apelacji - zapowiedział Tadeusz Fabiś, obrońca Piotra J.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?