Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla mieszkańców Bojadeł kino było drugim domem

Redakcja
Dla mieszkańców Bojadeł wiejskie kino było prawie drugim domem. Wszystkie osoby na zdjęciu regularnie chodziły tam na seanse.
Dla mieszkańców Bojadeł wiejskie kino było prawie drugim domem. Wszystkie osoby na zdjęciu regularnie chodziły tam na seanse. Michał Kurowicki
Za tydzień minie 67 lat od otwarcia w Bojadłach pierwszego, stałego kina wiejskiego w Polsce. Dziś w miejscowości nie grają już filmów. Żyją za to ludzie, którzy byli na pierwszym seansie.

Jest 2 kwietnia 1950 roku w Bojadłach. We wsi czuć wiosnę. Krzewy forsycji wypuszczają żółte kwiaty. Na dachach wiejskich chałup klekoczą bociany. Do miejscowości, na udekorowanych wozach drabiniastych, jadą chłopi z wszystkich okolicznych wsi. Ciągną z Kartna, Pyrnika, Wirówka i skąd tylko mogą.

Nie, to nie początek chłopskiego powstania. Nikt nie chce gonić widłami władzy ludowej. Wszyscy jadą obejrzeć film. Zobaczą go w pierwszym, stałym kinie wiejskim w Polsce.

Na miejscu są prawie całe Bojadła. Przyszedł kto mógł. Ciekawość ogromna. W tłumie stoją kobiety w płaszczach. Obok nich mężczyźni w kapeluszach i beretach. Wkoło biega mnóstwo dzieci. Wśród ludzi szczeka czarny kundelek. Przed kinem stają rzędy wozów drabiniastych. Konie odpoczywają po galopie. Ich kopyta stukają o poniemiecki bruk. Po lewej stronie od wejścia do budynku napis: ,,Wiejskie kino stałe Bojadła”. Po prawej wielkie hasło: ,,Kultura w walce o pokój i socjalizm!”.

Na głównej ścianie budynku gablota. Za jej szklaną szybą filmowe plakaty z informacją o pierwszym seansie w kinie ,,Start”. Dziś na ekranie najnowszy polski film, nakręcony zaledwie rok wcześniej ,,Czarci Żleb”. Na reklamującym go plakacie z gór zjeżdża narciarz. To główny bohater - Góral Jasiek Gazdoń.

Kiedyś był przemytnikiem. Dziś został żołnierzem Wojsk Ochrony Pogranicza. Odbywa służbę w Tatrach. Pod wpływem pracy wychowawczej swych przełożonych, a także miłości do Halki, staje się prawym obywatelem. Przyczynia się do udaremnienia zorganizowanego przez polskiego arystokratę, a wykonywanego przez bandę, przemytu cennych dzieł sztuki.

Ale widzowie nie od razu obejrzą przygody Jaśka Gazdonia. Najpierw będzie uroczyste otwarcie. Tak wspomina ten moment Czesław Basiński, były pracownik Gminnej Spółdzielni ,,SCH” w Bojadłach.
,,Setki ludzi ściągnęły do nas. Wielka to była uroczystość. A gdy ci z Kroniki Filmowej zaczęli swoje kable rozkładać, jak zaczęli filmować, to ścisk się taki zrobił, że baby mdlały. Każdy chciał być jak najbliżej ekranu. A przed ekranem minister Dybowski pięknie przemawiał o dziejowej roli kina na wsi. Nożyczki na tacy mu przynieśli. Przeciął wstęgę i się zaczęło”.

W 1950 roku, na otwarciu kina była bojadlanka Helena Szwajkowska. Kiedy rozmawialiśmy z nią jakiś czas temu wspominała, że to właśnie jej siostra trzymała wstęgę, którą przecinał minister. Pani Helena, wtedy dziewczynka, czekała na film dla dzieci ,,Timur i jego drużyna”. Kino wspomina z dużą nostalgią. Zaznacza, że zimą nikt nigdy tam nie marzł.

- Dwa duże piece były na sali, jeden stał w poczekalni - opowiada. - A jak robiło się chłodniej, to młodsi już mieli sposoby, żeby się rozgrzać. Zbliżyli się do siebie, za rączkę złapali. To tutaj umawiali się na randki. Było ciemniej, można było przytulić się do siebie, oglądając romantyczny film.

Kilka lat później, już jako dorosła kobieta, wspólnie z kolegami i koleżankami z Bojadeł przygotowywała przedstawienie ,,Moralność pani Dulskiej”. Sztukę wystawiano oczywiście w lokalnym kinie. Wiejscy aktorzy jeździli z nią też po okolicznych wsiach, a nawet do Kargowej.

Dziś można zastanawiać się, skąd to wszystko, w małej miejscowości nad Odrą? W kilka lat po zakończeniu wojny? Gdy Polska dopiero odradzała się ze strasznych zniszczeń? A tu w Bojadłach stałe kino! Wiejska młodzież występuje w sztukach teatralnych!
Jak wspomina regionalista Włodzimierz Puchalski, kino było jedynie dodatkiem. W Bojadłach wszyscy mieszkańcy mieli bowiem inne udogodnienia i pracę.

- Od 1948 roku działała gminna spółdzielnia ,,SCH” - wymienia Puchalski. - Obok indywidualnych gospodarstw rolnych, istniała spółdzielnia produkcyjna ,,Wyzwolenie”. W pomieszczeniach miejscowego pałacu działał Uniwersytet Ludowy. W drugiej części tego ogromnego budynku, mieścił się szpital, w którym rodzili się bojadlanie. We wsi znajdowała się równieżstacja kolejowa. Do tego posterunek milicji i poczta. Działała Kasa Stefczyka, która dała podwaliny do powstania Banku Spółdzielczego. Było prawie wszystko. Brakowało tylko jednego: kina.

Jak dodaje Puchalski, miejscowość dostała w kość po 1989 roku. Państwo zapomniało o takich wsiach jak Bojadła. Dużo się tu zmieniło.

Rzeczywiście. Mimo że wieś wygląda czysto, większość domów jest zadbana, główna droga płaska jak stół i stoi tu piękny kościół, to jednak czegoś brakuje…

Dziś do Bojadeł nie dojeżdża już pociąg. Linię kolejową zamknięto. Nie ma też posterunku policji. Zlikwidowano. Nie istnieje szpital porodowy. Prawie wszyscy zapomnieli o ludowym uniwersytecie, gdzie wystawiano sztuki teatralne. Część młodzieży wyjechała do pracy zagranicę. W 1989 roku zamknięto kino.

Wróćmy jednak do czasów, gdy mieszkańcy Bojadeł czekali na kolejny seans w swoim kinie. Czasów, gdy nawet zawieszenie w gablocie plakatu filmowego wywoływało poruszenie. Tłumek dzieci od razu oblegał kierownika, żeby dojrzeć co będzie dziś grane. Gdy po robocie w polu, całe chłopskie rodziny przychodziły oglądać filmy. O tych czasach nie da się mówić, nie przypominając postaci legendarnego kierownika kina Jana Tyrakowskiego, który pełnił tę funkcję przez 25 lat.

Kiedy zdarzało się, że na seans przyszło mniej ludzi, miał zwyczaj wychodzić do publiczności i tak zapowiadać gwarą następny film: ,,Jeśli na sali będzie od pjunciu do dziesiuńciu, to nie będziemy grajać!”. To mobilizowało obecnych na sali, którzy szybko zawiadamiali sąsiadów, żeby pojawili się na projekcji.

Filmy pokazywane w Bojadłach przyjeżdżały tu koleją z Zielonej Góry. To co było w kinach ,,Wenus” i ,,Newa”, za jakiś czas oglądali mieszkańcy wioski.

Na stacji, na dostawę czekał kierownik Tyrakowski. Pakował blaszane pudła z kliszami na wózek i sam ciągnął go do domu. Tam miał swój magazyn. Tym samym wózkiem woził drzewo i węgiel na ogrzanie sali. Osobiście sprzedawał też bilety i z pomocnikiem zajmował się obsługą projektora. Musiał nauczyć się tego od podstaw, bo wcześniej był żołnierzem w armii Andersa. A po powrocie do Polski podjął pracę w urzędzie gminy, jako goniec i instruktor służby rolnej.

Lokalne kino obsługiwało także okoliczne wioski. Tak pisze o tym Tyrakowski we wspomnieniach
,,Jeden chłop przyjeżdżał po nas do Bojadeł konnym wozem, a inny miał nas odwieźć. Przyjechać po kino było komu, a w nocy odwieźć już nie. Dlatego nieraz wracaliśmy pieszo. (...) W ostatnich latach otrzymaliśmy motocykl, dzięki temu nie byliśmy już uzależnieni od nikogo”.

Jak się okazuje, na wyjazdowych seansach bywało niebezpiecznie.
,,Człowiek musiał borykać się z chuligaństwem i pijakami, jak to na wioskach. Czasem trzeba było do domu wracać w nerwach i do tego z zakrwawioną twarzą. Były i sądy, były i kolegia. Nikt ze zwierzchników kina do tych spraw się nie włączał, tylko żądano wykonania planów”.

Na koniec prośba do naszych Czytelników. Gdyby ktoś miał informacje na temat kroniki filmowej, którą nakręcono podczas otwarcia kina, prosimy o kontakt.

Zobacz też: Akcja w Bojadłach. Uzbrojony policjant chciał popełnić samobójstwo. Siedział w radiowozie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska