Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla wszystkich, którzy Go znali był po prostu Bronkiem. Odszedł wybitny fotoreporter

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Dla wszystkich, którzy Go znali był po prostu Bronkiem. Odszedł wybitny fotoreporter
Dla wszystkich, którzy Go znali był po prostu Bronkiem. Odszedł wybitny fotoreporter Zdzisław Haczek
„Mieliśmy szczęście, że Go znaliśmy” – to najczęściej słyszymy, pytając o naszego Kolegę, Przyjaciela Bronisława Bugla, który właśnie od nas odszedł. To On pokazał mi, czym różni się fotoreporter od fotografa, nie musiał udowadniać, że był wybitnym dziennikarzem pracującym przy pomocy aparatu fotograficznego, a Jego zdjęcia często mówiły więcej niż tysiące słów…

Ta smutna wiadomość zaskoczyła wczoraj wszystkich. Natychmiast rozdzwoniły się telefony i każda z osób chciała się podzielić smutkiem. Podobno nie ma ludzi, których wszyscy lubią, ale Pan Bronek, prawdziwy nestor lubuskiego dziennikarstwa, był tego bardzo, bardzo blisko…

WIDEO: "Niech twoja nauka, twoje dobro oświetla naszą drogę". Ojciec Maciej Zięba spoczął na wrocławskim cmentarzu

Źródło: TVN 24/x-news

- Człowiek z klasą, bardzo lubił młodych dziennikarzy, niesamowicie pomagał im, czyli nam w starcie – wspomina Tadeusz Palto, dziennikarz, wieloletni sekretarz redakcji.

Bezpośredni, nie lubił gdy zwracano się do niego po nazwisku lub pełnym imieniem. Pierwszą rozmowę zaczynał od „Bronek jestem”. Był człowiekiem niesamowicie pracowitym, wraz z żoną wybudowali własnymi rękami dom, czym budzili podziw.

- Kiedy przyjechałem, przyjął mnie serdecznie w pracowni. Był rok 1968 – wspomina inna legenda lubuskich fotoreporterów Tomek Gawałkiewicz. – Tyle lat pracowaliśmy razem, nauczył mnie wielu rzeczy, przede wszystkim od strony technicznej… Dwa razy zrobiliśmy zresztą bardzo podobne zdjęcia, że często mylono autorów.
- Bronek był pierwszym fotoreporterem, z którym pracowałam, gdy zaczynałam moją przygodę z dziennikarstwem – dodaje Hanna Donarska-Galek, emerytowana dziennikarka „GL”. – Pamiętam jedno. Gdy wyjeżdżałam na zebranie materiału i gdy był obok mnie Bronek, czułam się pewnie, bezpiecznie. Czułam wsparcie z jego strony, czułam się pewnie. I takim będę Go pamiętać.
- Był wspaniałym dziennikarzem, fotoreporterem, pszczelarzem, sadownikiem, ale przede wszystkim był wspaniałym człowiekiem – wspomina Cezary Siciński, były sekretarz redakcji „GL”. –

Dla mnie, który byłem jakby redakcyjnym dzieckiem, był jak najbliższa rodzina, Jego żona jest moją chrzestną. Brak mi w tej chwili słów, żal ściska gardło. Chciałbym przytulić rodzinę Bronka, nawet nie wyobrażam sobie, jak im jest ciężko…

Kilka lat temu w „Gazecie Lubuskiej” ukazał się wywiad z Panem Bronkiem. Zapewne znacznie więcej mówi o Jego życiorysie niż suche daty…

- Jak to się zaczęło?

- Od przymusu.

- Ekonomicznego?

- Biurokratycznego. Był rok 1945. Skończyłem fototechnikum w Katowicach, które były wówczas jeszcze Stalinogrodem. Zacząłem pracować w tej szkole, gdy przyszedł nakaz pracy. Zielona Góra?! Najpierw byłem święcie przekonany, że chodzi o Jelenią Górę. Później zacząłem szukać na mapie. Wyglądało to strasznie. Koniec mapy, koniec świata... Ale z drugiej strony "fotoreporter gazety" brzmiało to zachęcająco. To ciekawsze niż fotografowanie operatywek w jakiejś fabryce.

- Zielona Góra, Lubuskie zaskoczyły?

- Na początku in minus. Wysiadłem na niewielkim dworcu, wokół krzaki. W kierunku centrum szedłem aleją Stalina, czyli dzisiejszą Niepodległości. I zastanawiałem się, gdzie to miasto. Redakcja znajdowała się naprzeciwko dzisiejszej siedziby PKO, fotoreporterzy mieli ciemnię na strychu. Jednak, gdy przyjął mnie ówczesny redaktor naczelny, Wiktor Lemiesz, w wielkim gabinecie, za ogromnym biurkiem... To robiło wrażenie.

- Pierwsze zdjęcie do Gazety?

- Wyścig na rowerach wokół ratusza. Niby banał, ale dla mnie była to jakaś premiera.

- Najważniejsze zdjęcie, takie, które pan zapamiętał.

- Wybuch gazu w Karlinie. To był grudzień 1980 roku. Zdobyłem jakąś nagrodę ogólnokrajową, co było ważne dla fotoreportera z prowincji. Później jeszcze drugie miejsce w prestiżowym konkursie Interpressfoto. Za jakimś znanym Hiszpanem. I gdyby nie stan wojenny pojechałbym ją odebrać do Mongolii. Tak naprawdę nigdy jej nie dostałem.

- Lata 50. 60., 70...

- Pamiętam przede wszystkim niesamowity klimat w pracy. Byliśmy paczką przyjaciół, godzinami potrafiliśmy dyskutować, spierać się... I nie mogliśmy się tą dziwną robotą, sobą nacieszyć. Stąd spędzaliśmy zazwyczaj razem nawet czas wolny. Na działkach w Brzezinach, w Łagowie... A czasy nie były łatwe i to nie tylko za sprawą panującego ustroju. Moim pojazdem służbowym długo był rower.

- Ciężki kawałek chleba?

- Ale przecież nie pod przymusem, nikt do pracy nas nie pędził. Pracowaliśmy na akord. Każdy walczył o miejsce na łamach, przekonywał, że jego temat jest wyjątkowy, najważniejszy. Fotoreporter był dziennikarzem pracującym przy pomocy aparatu, a nie fotografem.

- Czego pan żałuje?

- Skończyłem pracę tuż przed wejściem na łamy naszej Gazety koloru, nie opublikowałem żadnego kolorowego zdjęcia. Nie zdążyłem.

- Gdy dziś wertuje pan Gazetę...

- Przede wszystkim nie wertuję, ale czytam. Z jednej strony sądzę, że kiedyś więcej było do czytania. Chociaż były dłuższe teksty i bywały nużące. Z drugiej chętnie czytam wypowiedzi czytelników i internautów. Nawet po kilku dniach przerwy dzięki nim natychmiast wiem co dzieje się w mieście, regionie.

- Czy po latach na emeryturze jest pan jeszcze rozpoznawalny.

- Oj tak, w końcu kilkadziesiąt lat z tym aparatem biegałem. Jednak oczywiście moje nazwisko coś mówi starszym Lubuszanom. Ostatnio w szpitalu dwóch lekarzy zareagowało w klasyczny sposób: Bugiel, Bugiel, czy ten Bugiel...?

- Tęskni pan za tą robotą?

- Wie pan, co jest najdziwniejsze...? Gdy rozstawałem się z Gazetą, wydawało mi się, że po mnie nic już nie będzie, Gazeta się zawali, przecież nie może istnieć beze mnie. Tymczasem ma się całkiem dobrze. Teraz do wszystkiego podchodzę spokojniej. Dom, sad i wreszcie mam czas na robienie zdjęć, na które mam ochotę. I mogę eksperymentować. Chociażby z tzw. gumą. Jednak oczywiście te lata spędzone z Gazetą tkwią we mnie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska