Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego pokażemy "Kresy" w TVPHistoria? Bo to dobry film

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Gabriela Ruzicka
W sobotę 22 lutego o godzinie 23.50 i w poniedziałek 24 lutego o godzinie 20.10 na antenie TVP Historia będzie można obejrzeć film „Kresy”, którego producentem jest „Gazeta Lubuska”. O tym i innych filmach traktujących o historii rozmawiamy z dr. Stanisławem Królakiem, kierownikiem Redakcji Dokumentu i Reportażu Historycznego TVP Historia.

Czy zdradzi pan klucz, według którego TVP Historia dokonuje wyboru filmów?

Nie ma jakiegoś gotowego klucza. Liczy się przede wszystkim jakość filmu, po prostu chcemy aby jak najlepsze filmy były prezentowane na naszej antenie. Najważniejsze, aby poruszały zagadnienia najistotniejsze dla naszej historii, trudne, tragiczne, ale też pełne chwały, które odcisnęły piętno na naszych dziejach, a przede wszystkim na naszej tożsamości. Siłą rzeczy znaczna ich część poświęcona jest historii najnowszej.

Co oznacza ocena „dobry film o historii”?

Ważne są w niej dwa elementy. Po pierwsze film musi dotykać ważkiego tematu i to w rozmaitych ujęciach. Zatem mogą to być chociażby losy jakiejś osoby osadzone mocno w historii. Może być także próba opowiedzenia, w oparciu o solidny materiał źródłowy, o jakimś wydarzeniu. Właśnie określenie „ważkość” jest chyba najbardziej odpowiednie. Film musi być o czymś, nie może być chaotyczny, finał nie może być taki, że widz po jego obejrzeniu nie potrafi odpowiedzieć na pytanie o czym był. Drugim elementem jest jakość i to ta w ujęciu technicznym. To nie tylko opowieść o ważnych sprawach ale powinien być podany w możliwie najbardziej atrakcyjny sposób.

Nie czuje pan niedosytu, niedostatku tematyki kresowej? Mówiliśmy o ważkich tematach z historii minionego wieku, ale dzieje tej części dawnej Polski nie są zbyt bogato reprezentowane.

Racja, zdecydowanie nadal zbyt mało uwagi poświęcamy szeroko pojmowanej tematyce kresowej, czy ludziom, wydarzeniom, miejscom na wschodnich terenach dawnej Rzeczpospolitej. My Kresy identyfikujemy zazwyczaj ze wschodnimi województwami II Rzeczpospolitej, ale pojęcie jest znacznie szersze i starsze, sięga czasów Rzeczpospolitej, którą zwykliśmy nazywać pierwszą, później zaborów… Mamy za mało filmów poświęconych Kresom, wiedza na temat dziedzictwa historycznego powstałego na Kresach jest wciąż bardzo skromna.

Nie tylko martyrologia?

Martyrologia jest ważna, należy pokazać dramatyczne, tragiczne wydarzenia, oddać hołd i pamięć ofiarom. Ale Kresy to nie jest pojęcie geograficzne. Mamy bowiem tutaj do czynienia ze wspaniałym, soczystym kawałkiem polskiej historii, pięknymi rozdziałami opowieści poświęconymi kulturze, sztuce, literaturze, architekturze. Wystarczy wybrać się w tamte strony, oprócz polskich cmentarzy znajdziemy wspaniałe budowle, zamki, pałace, świątynie, ale i sielskie dworki… To ślady cywilizacji, ślady normalnego życia.

Dziś, chociażby patrząc na geopolitykę, to grząski temat, niewygodny temat… Boimy się kresowej tematyki.

Na pewno budzi ona jakieś kontrowersje, ale nie w wymiarze, o którym mówimy. Nie ma bowiem mowy o jakimś rewizjonizmie, ale nie ma także mowy o tworzeniu tematów tabu. Problemy z kresowymi opowieściami dotyczą raczej chęci zmierzenia się z tak skomplikowanym tematem, niż niemożności jego podjęcia.

Dlaczego TVP Historia zdecydowała się pokazać film „Kresy”, którego „Gazeta Lubuska” jest producentem?

Bo jest to dobry film o historii.

Czyli wracamy do początku naszej rozmowy?

Dokładnie tak. Pokazuje on trudne dzieje i to nie w ujęciu roku, czy dwóch, nie w ujęciu jednego wydarzenia, czy nawet pokolenia, ale kilkudziesięciu lat. To tragiczna historia, którą należy opowiedzieć, ale pokazana na tle przemian, które dokonały się na wschodzie, na dawnych Kresach II Rzeczpospolitej. Ale i na zachodzie, na ziemiach zwanych odzyskanymi. Ważną rolę odgrywa odgrywa ciąg dalszy kresowej tragedii, stan ducha ludzi, którzy zmuszeni zostali do porzucania ojcowizny i przeniesienia się na zachód, na nowe kresy. Ludzi, którzy mimo strasznych doświadczeń potrafili się pozbierać i potrafią żyć w nowym otoczenia, ale nie zapominają o tych dawnych Kresach. To przywiązanie, ta pamięć o swoich korzeniach to rzecz bardzo cenna, którą należy pielęgnować.

W tym filmie nie ma historyków, tylko świadkowie. Nie brakuje ich panu?

Generalnie trudno powiedzieć, czy obecność historyków jest pożądana, niezbędna, czy też niepotrzebna. Akurat w tym konkretnym filmie uważam, że dobrze się stało, iż twórcy postawili na świadków wydarzeń, na nich zbudowali opowieść. Oczywiście ich oceny, wnioski, komentarze mogą się różnić od tych wypowiedzianych przez naukowców, ale za to widzimy świat, wydarzenia oczami ludzi, którzy tam byli, to przeżyli. Są prawdziwi, z krwi i kości.

Słyszałem opinie niektórych widzów, że woleliby tylko świadków, tymczasem mamy tutaj też sceny fabularne.

W tym filmie rekonstrukcje, inscenizacje są poprowadzone bardzo sprawnie i podnoszą jego walory. Oczywiście, jeśli mówimy o panującej ostatnio tendencji, bywa, że sceny fabularne psują film, ale tylko wówczas, gdy są źle zrealizowane, gdy okazuje się, że reżyser nie uniósł, nie podołał zadaniu przedstawienia wydarzeń będących istotą obrazu. Krótko mówiąc: film to nie jest radio, to obraz, i przy opowieściach, gdy nie mamy oryginalnych zapisów wydarzeń, to dobrze, że wykorzystujemy umiejętnie zainscenizowane sceny. Podkreślam, umiejętnie.

W internecie „Kresy” obejrzało ponad milion widzów. Czy ten sposób prezentowania filmu nie stanowi konkurencji dla TVP Historia?

Ależ skąd, ja tylko się cieszę, że film o tematyce kresowej, historycznej znajduje tak wielu widzów. To żadna konkurencja, mamy innych widzów, różne pokolenia odbiorców, o różnym stopniu zaawansowania, że tak powiem, technologicznego, którzy wykorzystują różne sposoby dotarcia do filmu, do tej opowieści.

Jednak czasem słyszymy, że jako Gazeta mamy nieco obsesję Kresów i kresowej martyrologii…

I bardzo dobrze, że ją macie. To nasza historia, nie możemy zapominać o tym, co było tak niedawno, co się działo na połowie terytorium Rzeczpospolitej. To nie może być poczytywane za coś złego, tylko świadczy o tym, że chcemy pamiętać o swojej historii, pamiętać. Bardzo dobrze.

Bo i z tego co pamiętam dla pana było sporym zaskoczeniem, że to film wyprodukowany przez „Gazetę Lubuską"

To drugi film „Gazety Lubuskiej”, który obejrzałem. Przypomnę, że byłem przewodniczącym jury na festiwalu filmów historycznych w Zamościu, gdy wasz pierwszy film, „Wydarzenia Zielonogórskie” zdobył główna nagrodę. Wówczas byłem tym zaskoczony. Teraz rozumiem, że wynika to, z chęci dotarcia do czytelników, opowiedzenia czegoś ważnego przy pomocy innego środka wyrazu. A ja mogę tylko pogratulować tej próby…

Zobacz zwiastuny filmu "Kresy"

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska