Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobiegniew: Brak ciepłej wody doprowadził do dramatu?

Jakub Pikulik 0 95 722 57 72 [email protected]
Lokatorzy bloku nr 13 od ponad miesiąca nie mieli ciepłej wody. Ich sąsiada doprowadziło do targnięcia się na własne życie. Na szczęście zdążyli go odratować.
Lokatorzy bloku nr 13 od ponad miesiąca nie mieli ciepłej wody. Ich sąsiada doprowadziło do targnięcia się na własne życie. Na szczęście zdążyli go odratować. fot. Jakub Pikulik
64-letni lokator oblał się benzyną i próbował podpalić. Przeszkodził mu w tym zięć. Trzy godziny później ten sam lokator powiesił się w garażu. Odratowali go sąsiedzi i policjanci. Co doprowadziło spokojnego człowieka do tak drastycznego kroku?

Sąsiedzi i rodzina twierdzą, że brak ciepłej wody: od 31 lipca przez ponad miesiąc mieszkańcy 30-rodzinnego bloku mogli korzystać tylko z zimnej. Po próbie samobójczej z dnia na dzień włączono ciepłą.

Jak tak można?!

W obu blokach na wylocie z miasta w stronę Gdańska mieszka po 30 rodzin, w większości dawnych pracowników PGR-u. W jednym jest kotłowania, która zasila w ciepło oba budynki. I w tym cały problem, bo lokatorzy bloku nr 13 (to ten bez kotłowni) oskarżają zarząd wspólnoty z czternastki (budynek z kotłownią), że nalicza nierówne stawki. - Lokatorzy trzynastki mają po kilkaset złotych niedopłaty, gdy mieszkańcy bliźniaczego bloku mają nadpłatę - mówi Beata Matuszewska, która przewodzi wspólnocie z bloku nr 13.

- Stawki naliczamy według podpisanej z lokatorami trzynastki umowy. Robimy to według dwóch liczników: na wyjściu i na wejściu ciepłej wody do kotłowni. Obliczamy różnicę, którą dzielimy na mieszkania, biorąc pod uwagę liczbę lokatorów. Natomiast mieszkańcy trzynastki nie chcą się z tym zgodzić. W dalszym ciągu sumują pojedyncze liczniki z każdego mieszkania. Stąd całe nieporozumienie - tłumaczy członek zarządu wspólnoty w bloku nr 14. Mężczyzna w czasie rozmowy z nami zgodził się na autoryzację swojej wypowiedzi.

Później jednak zgodę wycofał. Podkreśla on, że lokatorzy podpisali stosowną umowę.
Jest 8 września (dzień po samobójczych próbach). Stoimy przed popegeerowskimi blokami. Gdy lokatorzy trzynastki dowiedzieli się, że jest dziennikarz, niemal wszyscy zeszli na dół. Pokazują wyliczenia. Wynika z nich, że naliczono im w sumie 359 m sześc. wody ponad to, co według nich zużyli. Jej koszt to ponad 5 tys. zł. Powiedzieli, że nie zapłacą. Więc 31 lipca punktualnie o 13.00 z ich kranów przestała płynąć ciepła woda.

- Niektórzy mieli gości, inni robili obiad, był środek wakacji. Jak tak można? - pytają.
- Wysyłaliśmy pisma, oferowaliśmy rozmowę i zmianę warunków umowy. Wszystko pozostawało bez odpowiedzi. Uchwałę o wyłączeniu ciepłej wody cała wspólnota podjęła już 19 czerwca. Odwlekaliśmy tę decyzję, to naprawdę była ostateczność - wyjaśnia członek zarządu wspólnoty nr 14.

Uratowali go sąsiedzi

7 września 64-letni lokator trzynastki próbował popełnić samobójstwo. - Oblał się benzyną, stanął pod czternastką, powiedział, że za nas wszystkich zginie - relacjonuje Janina Pierzakowska.

- Mężczyzna trzymał w ręku odkręcony kanister z benzyną i szpadel. Doszło do szarpaniny między nim a jednym z lokatorów bloku numer 14. Obaj mężczyźni zostali oblani benzyną, ale policjanci nie stwierdzili, żeby stało się to celowo. Później desperat groził, że się podpali -relacjonuje Andrzej Węglarz, rzecznik komendy powiatowej policji w Strzelcach Kraj. Na szczęście pojawił się zięć desperata, który wyrwał mu zapaliczkę z ręki. Słyszeli i widzieli to też inni lokatorzy. Mężczyzna się uspokoił, ale po trzech godzinach zabarykadował się w garażu. - Rozmawiał z nami przez drzwi, a kiedy przestał odpowiadać, kilku mężczyzn wyważyło solidną drewnianą bramę. Już wisiał. Zdjęli go, ułożyli na trawie - tłumaczy J. Pierzakowska.

Teraz mężczyzna dochodzi do siebie w szpitalu w Gorzowie. Jest przytomny. - Pielęgniarkom przyznał, że nie wytrzymał nerwowo - powiedział nam zięć (w konsultacji z córkami i żoną niedoszłego samobójcy prosił o niepodawanie danych teścia i o to, żebyśmy nie niepokoili go w szpitalu). Rodzina twierdzi, że 64-latek od kilku dni nie mówił o niczym innym, tylko o braku ciepłej wody. Ma schorowaną żonę, która nie może się przeziębić. Według lekarzy zagrażałoby to jej życiu. - A jak tu się nie przeziębić, kiedy trzeba się w zimnej wodzie kąpać? - pytają sąsiedzi. Zastrzegają, że niedoszły samobójca to dobry, uczynny i pracowity człowiek. - Bogu dzięki, że nie doszło do tragedii - dodaje Pierzakowska.

Kąpiel w pracy

Jak radzili sobie bez wody? - Chyba pan czuje - ironizowali w rozmowie z reporterem. Wodę grzali na kuchenkach. Niektórzy chodzili się kąpać do sąsiadów, inni do rodziny, jeszcze inni robili to w pracy, a nawet u bliskich w odległym o 47 km Gorzowie. - Najgorzej było ze starszymi i schorowanymi, a takich tu większość. Nie mogą wyjść samodzielnie z domu, nie wniosą wody na górę - tłumaczy Henryk Karolczuk, jeden z mieszkańców.

Nawet część lokatorów czternastki popiera tych z trzynastki. - Czy naprawdę nie można się dogadać i musi dochodzić do takich tragedii? Jak można odłączać ludziom ciepłą wodę? - oburza się jedna z mieszkanek bloku nr 14. Nie chce nazwiska w gazecie, bo się boi.

- Liczyliśmy, że odłączenie wody zmusi ludzi do rozmowy, że wspólnie podejmiemy jakąś decyzję. Niestety, były tylko krzyki i kłótnie. Aż do tego tragicznego poniedziałku... - członkowi wspólnoty rwie się głos. - Nasze córki bawią się razem, wnuczka tego mężczyzny jest u nas częstym gościem - dodaje po chwili. Ma żal do mediów. - W telewizji poszedł materiał. Zrobili ze mnie czarną owcę, a nawet ze mną nie porozmawiali - tłumaczy. Z nami zgodził się porozmawiać dopiero po długiej namowie, a zgodę na nazwisko wycofał, bo nie zgadza się z wersją przedstawioną przez policjantów.

Woda wróciła

Dramat doprowadził do rozwiązania ciągnącego się od dawna sporu. - Miałem tego dosyć, to zdarzenie przelało szalę goryczy - mówi członek zarządu. We wtorek, nazajutrz po próbie samobójczej, w budynku gminy przedstawiciele zwaśnionych wspólnot spotkali się z burmistrzem. - Kotłownię w nieodpłatne użyczenie przejmie spółka komunalna. Umowa będzie ważna najbliższe 20 lat. Sporne sprawy zostaną rozwiązane w sądzie, a ciepła woda wróci do kranów jeszcze dzisiaj - zapewnił nas burmistrz Leszek Waloch. Woda faktycznie wróciła jeszcze tego samego dnia. Podpisanie umowy burmistrz nazwał "opamiętaniem się".

Lokatorzy trzynastki czynu swojego sąsiada nie potępiają. - Puściły mu nerwy. Wszyscy tutaj mieliśmy już tego dosyć, wszyscy byliśmy zdesperowani - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska