My sprawdziliśmy, jak wpływa na ludzi.
Tory przecinają drogę krajową nr 22. To trasa z Gorzowa do Gdańska. Ruch cały czas olbrzymi. Ale kogo by nie zapytać, mówi to samo: - Kiedy tam nie jadę, to przejazd jest zamknięty! Jak by zamykali na złość!
Siła nieczysta?
A co ona winna
Pani z budki przy przejeździe, która steruje szlabanami, za nic nie poda imienia i nazwiska. W ogóle nie może rozmawiać. Ostatecznie, narażając się szefom, zdradza tylko, że w sumie zamyka przejazd nawet 90 razy na dobę!
- Kierowcy pewnie niezbyt panią za to lubią? - dopytujemy. A ona macha tylko ręką i przyznaje: - Takie teksty lecą, że uszy więdną. A przecież ja specjalnie nie zamykam im tych szlabanów! Jest pociąg, to opuszczam i tyle. Taka to praca - dodaje kobieta (dziesięć lat na kolei).
Znika w budce i za chwilę, jak na życzenie, punktualnie biało-czerwone blokady majestatycznie opadają na dół. Błyskawicznie robi się kolejka po obu stronach przejazdu. Osobówki, ciężarówki, rowerzyści. Potem dochodzi jeszcze grupka pieszych. A pociągu nie widać.
Za chwilę słychać jednak przeciągły sygnał i towarowy z olejem opałowym wtacza się na tory. Ma chyba ze 20 wagonów. Dawno już przejechał, a szlabany ciągle opuszczone. Facet w czerwonej renówce rzuca kur... pod nosem. A dróżniczka wychyla się z budki i rzuca do reportera. - Zaraz drugi będzie jechał - mówi. I faktycznie jedzie. A wszystko stoi.
Siedem na dziesięć
W busie za kółkiem Grzegorz Maszkiewicz. Kilka razy w tygodniu tędy jeździ i zawsze trafia na szlaban. - No, prawie. Stoję siedem na dziesięć przejazdów. Trochę to wkurzające, bo człowiek się spieszy, a tu musi tracić czas - mówi. Za nim 13 aut, z drugiej strony 16.
W jednym z nich Zofia Janke. Mieszka tutaj 30 lat i przejazd już dawno jej nie złości. - Po prostu trzeba się przyzwyczaić. Inaczej by człowieka nerwy zjadły. Pamiętam, że kiedyś coś się mówiło o budowie kładki czy tunelu. Ale jakoś dotąd nic z tego nie wyszło.
Dokładnie to samo powtarza pani Barbara. 20 lat żyje w Dobiegniewie i dla niej czekanie (czy to w drodze na zakupy, czy w czasie powrotu z zakupów albo ze spaceru, albo ze spotkania ze znajomą albo z jakiegokolwiek powodu) to normalka. - Ale po minach kierowców widzę, że zaraz wybuchną. Strasznie się pieklą.
Niektórzy potrafią do pobliskiego baru (jest trzy kroki od torów) wyskoczyć na siku albo jedzenie. - Łatwo poznać, który z klientów jest z tych czekających na podniesienie szlabanów. Wpada, od progu krzyczy ,,szybko hot-doga'' i cały czas nerwowo zerka w stronę ulicy - mówi pani Małgorzata (trzy lata w barowym biznesie w Dobiegniewie).
Zatrzymaj się i pomyśl
Ryszarda Gawarta pytania o uciążliwość przejazdu bardzo dziwią. - Proszę pana! W tym zaganianym świecie zaganiani ludzie nie mają chwili, by się zatrzymać i pomyśleć o życiu. A tu proszę!
Nie mają wyboru i muszę przystanąć. I to jest zdrowe! - tłumaczy, a jego kolega Franciszek tylko kiwa głową. Obaj wykorzystują przymusową przerwę w spacerze na pogawędkę. Nawet nie patrzą na wagony.
Pewnie gdyby Dobiegniew był bliżej Warszawy, specjaliści z Business Center Clubu czy innej biznesowej organizacji precyzyjnie zbadaliby, jak codzienne blokowanie szlabanami kawałka miasta wpływa na jego gospodarkę. Ale Dobiegniew leży gdzie leży.
Burmistrz Leszek Waloch śmieje się, że i tak nie ma co narzekać. - Kiedyś przejazd był zamykany 300 razy na dobę. Teraz więc jest spokojniej. Ja też tu co chwilę utykam. Co prawda można by spróbować zachodzić za każdym razem do pani dróżniczki z bukietem róż, ale pewnie i tak by nie podniosła szlabanów - mówi burmistrz.
Pytamy go, co z obiecywanym przez lata tunelem albo kładką dla pieszych. - Kolej właśnie zwróciła się do nas z wnioskiem o wydanie warunków przebudowy. Do 2012 r. przejazd ma być zupełnie odmieniony. Może pojawi się tu wiadukt, może tunel. Zobaczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?