Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobiegniew: Stać! Pociąg jedzie!

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
Ryszard Gawart (na rowerze) z kolegą Franciszkiem wykorzystują przymusowe postoje przed przejazdem na rozmowy o życiu. - Nie ma człowiek wyboru i musi przystanąć. I to jest zdrowe - śmieje się pan Ryszard.
Ryszard Gawart (na rowerze) z kolegą Franciszkiem wykorzystują przymusowe postoje przed przejazdem na rozmowy o życiu. - Nie ma człowiek wyboru i musi przystanąć. I to jest zdrowe - śmieje się pan Ryszard. fot. Aleksander Majdański
Gdyby Dobiegniew był bliżej Warszawy, na pewno specjaliści z Business Center Clubu precyzyjnie zbadaliby, jak codzienne blokowanie szlabanami kawałka miasta wpływa na jego gospodarkę.

My sprawdziliśmy, jak wpływa na ludzi.

Tory przecinają drogę krajową nr 22. To trasa z Gorzowa do Gdańska. Ruch cały czas olbrzymi. Ale kogo by nie zapytać, mówi to samo: - Kiedy tam nie jadę, to przejazd jest zamknięty! Jak by zamykali na złość!
Siła nieczysta?

A co ona winna

Pani z budki przy przejeździe, która steruje szlabanami, za nic nie poda imienia i nazwiska. W ogóle nie może rozmawiać. Ostatecznie, narażając się szefom, zdradza tylko, że w sumie zamyka przejazd nawet 90 razy na dobę!

- Kierowcy pewnie niezbyt panią za to lubią? - dopytujemy. A ona macha tylko ręką i przyznaje: - Takie teksty lecą, że uszy więdną. A przecież ja specjalnie nie zamykam im tych szlabanów! Jest pociąg, to opuszczam i tyle. Taka to praca - dodaje kobieta (dziesięć lat na kolei).

Znika w budce i za chwilę, jak na życzenie, punktualnie biało-czerwone blokady majestatycznie opadają na dół. Błyskawicznie robi się kolejka po obu stronach przejazdu. Osobówki, ciężarówki, rowerzyści. Potem dochodzi jeszcze grupka pieszych. A pociągu nie widać.

Za chwilę słychać jednak przeciągły sygnał i towarowy z olejem opałowym wtacza się na tory. Ma chyba ze 20 wagonów. Dawno już przejechał, a szlabany ciągle opuszczone. Facet w czerwonej renówce rzuca kur... pod nosem. A dróżniczka wychyla się z budki i rzuca do reportera. - Zaraz drugi będzie jechał - mówi. I faktycznie jedzie. A wszystko stoi.

Siedem na dziesięć

W busie za kółkiem Grzegorz Maszkiewicz. Kilka razy w tygodniu tędy jeździ i zawsze trafia na szlaban. - No, prawie. Stoję siedem na dziesięć przejazdów. Trochę to wkurzające, bo człowiek się spieszy, a tu musi tracić czas - mówi. Za nim 13 aut, z drugiej strony 16.

W jednym z nich Zofia Janke. Mieszka tutaj 30 lat i przejazd już dawno jej nie złości. - Po prostu trzeba się przyzwyczaić. Inaczej by człowieka nerwy zjadły. Pamiętam, że kiedyś coś się mówiło o budowie kładki czy tunelu. Ale jakoś dotąd nic z tego nie wyszło.

Dokładnie to samo powtarza pani Barbara. 20 lat żyje w Dobiegniewie i dla niej czekanie (czy to w drodze na zakupy, czy w czasie powrotu z zakupów albo ze spaceru, albo ze spotkania ze znajomą albo z jakiegokolwiek powodu) to normalka. - Ale po minach kierowców widzę, że zaraz wybuchną. Strasznie się pieklą.

Niektórzy potrafią do pobliskiego baru (jest trzy kroki od torów) wyskoczyć na siku albo jedzenie. - Łatwo poznać, który z klientów jest z tych czekających na podniesienie szlabanów. Wpada, od progu krzyczy ,,szybko hot-doga'' i cały czas nerwowo zerka w stronę ulicy - mówi pani Małgorzata (trzy lata w barowym biznesie w Dobiegniewie).

Zatrzymaj się i pomyśl

Ryszarda Gawarta pytania o uciążliwość przejazdu bardzo dziwią. - Proszę pana! W tym zaganianym świecie zaganiani ludzie nie mają chwili, by się zatrzymać i pomyśleć o życiu. A tu proszę!

Nie mają wyboru i muszę przystanąć. I to jest zdrowe! - tłumaczy, a jego kolega Franciszek tylko kiwa głową. Obaj wykorzystują przymusową przerwę w spacerze na pogawędkę. Nawet nie patrzą na wagony.

Pewnie gdyby Dobiegniew był bliżej Warszawy, specjaliści z Business Center Clubu czy innej biznesowej organizacji precyzyjnie zbadaliby, jak codzienne blokowanie szlabanami kawałka miasta wpływa na jego gospodarkę. Ale Dobiegniew leży gdzie leży.

Burmistrz Leszek Waloch śmieje się, że i tak nie ma co narzekać. - Kiedyś przejazd był zamykany 300 razy na dobę. Teraz więc jest spokojniej. Ja też tu co chwilę utykam. Co prawda można by spróbować zachodzić za każdym razem do pani dróżniczki z bukietem róż, ale pewnie i tak by nie podniosła szlabanów - mówi burmistrz.

Pytamy go, co z obiecywanym przez lata tunelem albo kładką dla pieszych. - Kolej właśnie zwróciła się do nas z wnioskiem o wydanie warunków przebudowy. Do 2012 r. przejazd ma być zupełnie odmieniony. Może pojawi się tu wiadukt, może tunel. Zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska