Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobro mnoży się... dzieląc

Katarzyna Borek
Na Petera Hoffmana mogą liczyć dzieci z Pogotowia Opiekuńczego.
Na Petera Hoffmana mogą liczyć dzieci z Pogotowia Opiekuńczego. fot. Bartłomiej Kudowicz
Odmienić czyjeś życie to wielka frajda! Uświadamiamy to sobie szczególnie przed Bożym Naradzeniem.

W tym niezwykłym czasie chętnie otwieramy serca i kieszenie.

W przedświątecznej atmosferze miękną ludzkie serca. Nie ma gminy, w której nie byłoby zbiórki, balu charytatywnego czy koncertu. Pieniądze zbierane są na paczki dla biednych, żywność dla bezdomnych, wyposażenie szpitali. Reagując na cudzą krzywdę, idziemy za odruchem. Podkręciła je w nas Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy oraz Caritas. Tak przynajmniej uważa Paweł Łukasiak, prezes warszawskiej Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce, który zawodowo zajmuje się dobroczyńcami.

Człowiek musi podać rękę

Pomagamy, bo to wynika z naszych potrzeby. Człowiek człowiekowi musi podać rękę. Adrian Jędrzejewski z zielonogórskiego Centrum Kwiatowego udziela się w akcjach charytatywnych cały rok, ale przyznaje, że grudzień to czas szczególny. Bo wtedy ci, którzy trochę gorzej sobie radzą w życiu i ze swoim życiem, jeszcze bardziej oczekują wsparcia.

- A z racji tego, że ja mogę sobie na to pozwolić, tak zwyczajnie, po ludzku robię, co trzeba. Wierzę, że dobro do nas wraca. Tyle jesteśmy warci, ile dajemy siebie innym - opowiada Jędrzejewski. Pomaga także anonimowo, bo na rozgłosie mu nie zależy. Zawsze wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i lokalne akcje charytatywne, których widzi sens i efekty. Ostatnio - koncert charytatywny na Zaciszu i licytację na rzecz niepełnosprawnych rodzin podczas Gwiazdkowego Turnieju Tańca. Jego organizatorem jest Szkoła Tańca Gracja Alicji Górskiej.

- Grudniowa licytacja jest tylko częścią pomocy, którą obejmujemy te rodziny przez cały rok - mówi Górska.

Wspólne przeżycia łączą

Czasami darującego i obdarowanego łączą wspólne doświadczenia. - Ja najlepiej wiem, co znaczy przeżyć pożar - tłumaczył właściciel salonu meblowego Stanisław Burzyński. Dwa lata temu przeżył pożar swojego sklepu. W półtorej godziny poszło z dymem 15 lat jego pracy. Odbudował wszystko od podstaw, ale tego doświadczenia nie zapomniał. To dlatego natychmiast zareagował, gdy okazało się potrzeba trzech wersalek dla Ryszarda Rychlika.

Jego mieszkanie niedawno doszczętnie spłonęło. Pogorzelec mówił nam, że po tej tragedii ludzie bardzo mu pomagali - i sąsiedzi, i zielonogórzanie, i różne instytucje.

Niemiec jak Mikołaj

Na Petera Hoffmana mogą liczyć dzieci z Pogotowia Opiekuńczego.
(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)

Na każde święta zbiórki darów organizuje też mieszkanka naszego miasta Margareta Niewiedział. W tym roku zebranych rzeczy było tak dużo, że nie tylko obdzielone zostały nimi dzieci, przebywające z mamami w zakładzie karnym w Krzywańcu, ale także świetlice w mieście. Wcześniej pani Margareta swoimi akcjami wspomogła też szpital wojewódzki i zakład dla dzieci w Klenicy. W świąteczną pomoc zaagnażowana jest cała rodzina Niewiedziałów. Mąż przebiera się za Mikołaja, a wiosną za Zajączka.

Dla dzieci z Pogotowia Opiekuńczego prawdziwym Mikołajem jest Peter Hoffmann - Niemiec, który prowadzi w naszym mieście firmę Intergrano Agrohandel i nigdy nie odmawia pomocy. Jak mówi wicedyrektorka Pogotowia Ewa Łukowska - zawsze możemy liczyć na wsparcie finansowe, pomoc rzeczową, a także co roku pan Peter kupuje od nas kartki, wykonywane przez dzieci. Niemca chwalą też pracownicy firmy, którzy mówią, że traktuje ich jak swoją rodzinę. Interesuje się ich losem i pomaga w różnych życiowych kłopotach.

Kalendarze z pomocą

Przed świętami chętnie pomagają też studenci obu zielonogórskich uczelni, np. sprzedając kartki świąteczne i kalendarze na rzecz UNICEF-u. Żacy Zachodniej Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych zorganizowali dodatkowo bankiet charytatywny, z którego dochód też wzbogacił konto organizacji, pomagającej dzieciom na całym świecie.

Od lat studenci i pracownicy UZ prowadzą akcję ,,Uniwersytet - dzieciom": prowadzą zbiórki, organizują koncerty i kabaretony, a dochód przekazują świetlicom socjoterapeutycznym, w których - jako wolonatraiusze - pracując żacy. Ale nie tylko w świetlicach, hospicjach i placówkach prowadzonych przez Caritas można spotkać wielu młodych ludzi.

Mój przyjaciel

Ponad 30 wolontariuszy z UZ co roku opiekuje się młodszymi kolegami i koleżankami.

- W programie pod hasłem ,,Mój przyjaciel" chodzi o to, by jedna studentka stała się przyjacielem jednego dziecka. Razem z nim odrabia lekcje, bawi się, zabiera do kina i inne imprezy - tłumaczy zastępca dyrektora MOSP Elżbieta Dębek-Zielewska.
Dr Grażyna Gajewska z UZ jest dumna ze swych studentek, że tak ochoczo zgłaszają się do pomocy.

- Przychodzę do 9-letniego Patryka. Najpierw odrabiamy lekcje, a potem gramy, bawimy się, wychodzimy na spacer czy rower - mówi Martyna Wasiak z architektury wnętrz. - Tygodniowo miała to być jedna godzina, ale wiadomo, że i na czterech się to nie kończy. Joanna Siudaj, studentka pedagogiki też została wolontariuszką programu ,,Mój przyjaciel".

- Mam pod opieka 8-letniego Alberta, sprawdzam, jak odrobił lekcje. Dobrze sobie radzi, bo to zdolny chłopiec - podkreśla J. Siudaj. - Pomagam przy angielskim, wychodzimy pobawić się psem.

Śpiewali dla domu seniora

Co roku charytatywne koncerty organizuje też w mieście Grzegorz Hryniewicz, student UZ. W tym roku taki występ pt. ,,Kolędy i pastorałki" odbył się tydzień temu w kościele pw. Św. Józefa Oblubieńca, a wystąpili w nim m.in. zielonogórzanki, obecnie mieszkające w Warszawie: Patrycja Kosiarkiewicz i Anna Ozner, ale także artyści z całej Polski. Śpiewał też Grzegorz ze swoją siostrą Małgorzatą i zespół Subito. Koncert poprowadzili: aktor Jacek Zienkiewicz i dziennikarska Joanna Malon. Wszyscy wystąpili za darmo.

Dochód z imprezy przekazano na budowane przy kościele hospicjum-dom seniora. Artyści cenią sobie bardzo to, co dzieje się w parafii pw. Św. Józefa Oblubieńca. Bo to jest przejaw prawdziwej miłości, dlatego chętnie włączają się do pomocy tworzenia kolejnych rzeczy, mających przynieść ulgę potrzebującym ludziom.

Otwartych serc przybywa

Otwarte serce dla potrzebujących ma też Marek Prędkiewicz z firmy L.V., który także nigdy nie odmawia pomocy, zawsze uczestniczy w aukcjach i akcjach charytatywnych (m.in. licytuje gadżety Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy np. wielką żyrafę, którą później przekazał przedszkolakom). Co roku charytatywne bale dla dzieci organizuje radna Eleonora Szymkowiak, która znana jest z organizowania różnych akacji pomocy.

Każdy ma coś, czym może się podzielić z potrzebującymi. Pomaganie to też dawanie siebie - swojego czasu. Bogusław Dobrzański, gdy prowadził interes na giełdzie przy Sulechowskiej, opiekował bezdomnymi kotami. Woził je do lekarza, płacił za leki. Gdy musiał zwinąć biznes w tamtym miejscu, zaczął dla nich szukać domu. I gdy zawiodły prywatne kontakty, przyszedł do "GL". Bo czuł się odpowiedzialny za zwierzęta, które dokarmiał.

Podobnie jak Józef Rudiak, który wyszykował bezdomnym kotom dom na zimę. Gdy budkę ukradziono, podniósł taki alarm, że następnego dnia złodzieje oddali domek. Teraz dopatruje go każdego dnia.

Nie sposób wymienić wszystkich miejskich Mikołajów. Najważniejsze, że wciąż przybywają nowi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska