Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobrowolny przymus

Krzysztof Koziołek
MARIUSZ RATAJCZAK, adwokat- Ten wyrok ma też wymiar społeczny. Mój klient, jak i ja mamy nadzieję, że prawa pracowników w Kauflandzie nie będą już naruszane, że market zmieni procedury i nie będzie tak bezdusznie traktować ludzi.
MARIUSZ RATAJCZAK, adwokat- Ten wyrok ma też wymiar społeczny. Mój klient, jak i ja mamy nadzieję, że prawa pracowników w Kauflandzie nie będą już naruszane, że market zmieni procedury i nie będzie tak bezdusznie traktować ludzi. fot. Krzysztof Koziołek
Ponad 10 tys. zł za przepracowane nadgodziny ma wypłacić Kaufland Tadeuszowi Nawrockiemu. Świadkowie zeznali jaki wyzysk pracowników panował w tym sklepie.

Ok. 500 zł market ma też wypłacić drugiemu z byłych pracowników. Obaj założyli sprawę o nadgodziny na początku br. roku. Pan Tadeusz - był konserwatorem - wyliczył zaległości za dwa lata pracy na 10 tys. zł. Sąd Pracy w Nowej Soli zasądził 9 tys., z odsetkami i wynagrodzeniem dla pełnomocnika kwota sięga 11 tys. Pracownik umowę miał na 3/4 etatu, ale zamiast pracować 6 godz. i 15 minut, harował po osiem i więcej.

Dobrowolny przymus

Z opowieści byłych pracowników marketu wynika, że zmuszanie do nadgodzin było powszechnym procederem. Pracownicy do ewidencji czasu pracy - na polecenie przełożonych - musieli wpisywać czas zgodny z umową, a nie faktycznie przepracowany. Bywało, że pracownik się buntował i wpisywał rzeczywiste godziny. Wtedy był wzywany przez dyrektorkę do przepisania ewidencji. Jeśli się wzbraniał, np. tracił premię.

Ci bardziej potulni o nadgodziny nie walczyli. Najczęściej z obawy o utratę pracy. "Pan dyrektor mówił mi, że na moje miejsce są inne osoby" - zeznawał jeden ze świadków. Dobrowolny przymus - tak określił mechanizm inny świadek: "Bo szefostwo nie mówiło: zostań po godzinach. Tylko zlecało prace, które zajmowały tyle czasu, że ludzie się nie wyrabiali. Gdy pracy było mniej, mogli iść do domu wcześniej. Ale tego samego dnia musieli... wrócić do pracy drugi raz."

Bez komentarza

Jedynie świadkowie wciąż pracujący w markecie oraz pani dyrektor (na urlopie) nie potwierdzili tych praktyk. Pani dyrektor zaprzeczyła, jakoby polecała przepisywać ewidencję. A tak w ogóle, nic o takim procederze nie wie. Ona tylko wyrywkowo sprawdzała, czy kierownicy sprawdzają pracowników, którzy wpisują się na listy.

Rzecznika Kauflandu Marcina Knapka poprosiliśmy o komentarz do wyroku oraz w sprawie praktyk opisywanych przez byłych pracowników. Oto odpowiedź: - Nie mogę skomentować wyroku niezależnego i niezawisłego sądu, tym bardziej, że jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska