Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobrucki: - Musimy szyć każdy mecz na naszą miarę

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Myślę, że idzie nam nieźle, bo wyszyliśmy trzecie miejsce - ocenił po meczu w Tarnowie trener zielonogórskiej drużyny RAFAŁ DOBRUCKI

- Co się stało z Falubazem?
- Jechaliśmy na miarę możliwości, ale pewnie wielu kibiców oceni to, jako wielką porażkę. Może nawet gorzej. Myślę, że w perspektywie jakiegoś czasu nie będzie to już tak odbierane.

- Dziś klęska, a jutro już niekoniecznie?
- Mecz ułożył się tak, a nie inaczej. Defekty trochę storpedowały nasze plany. "AJ"-owi wybuchł najlepszy silnik. Dosłownie. Było przy tym niebezpiecznie, bo stanął na samym wejściu w łuk i mało nie uderzył w bandę. Ten silnik cały czas nie spisywał się najlepiej, aż w końcu stało się to, co się stało. Wymuszona zmiana motocykla okazała się nieco lepszym rozwiązaniem. Ostatecznie też katastrofa. Plaga defektów rozbiła nas psychicznie.

- A Protasiewicz? Dudek?
- Protasiewicz też miał problem z silnikiem. Może nie tak duży i nie tak - nazwijmy to - kosztowny.

- Skąd plaga awarii?
- Cóż, tor w Tarnowie jest bardzo wymagający dla motocykli. Są bardzo długie proste, na których silniki są wykorzystywane do granic możliwości. Znaczenie miały także temperatura i kurz, który cały czas unosił się w powietrzu. Szpryca i motocykl przyjmuje to wszystko. Stąd problemy.

- Patrykowi nic nie wybuchało.
-Nie, ale od pewnego momentu, kiedy startował bieg po biegu jego najlepszy silnik też przestał jechać. Trudno, będziemy to wszystko rozbierali na czynniki pierwsze i zobaczymy.

- Jak pan ocenia eksperyment z powołaniem Jonasa Davidssona?
- Jonas w swym pierwszym wyścigu zaskoczył nas wszystkich. Pojechał znakomicie, a później było jak zwykle. W takiej sytuacji ciężko o ocenę. Problem jest ten sam. Rozmawiałem z nim dłuższą chwilę przed zawodami. Najważniejsze, że już zlokalizował swój błąd. Chciałby przyjechać do Zielonej Góry na treningi i myśli o przyszłości. Zapewnił, że da z siebie wszystko, kiedy tylko będzie miał okazję. Wierzę mu, choć na tę chwilę to "wszystko" to tak naprawdę niewiele. Ale powtórzę, jest nieco pocieszające, że poukładał sobie sprawy w głowie i zlokalizował przyczynę.

- 61:28. Przejmuje się pan tą porażką czy w obliczu ostatniego meczu z Polonią Bydgoszcz, w którym jesteście faworytami, to tylko wypadek przy pracy?
- Styl nie był najlepszy. Porażka z Tauronem Azotami w Tarnowie ujmy nam nie przynosi, ale nie spodziewaliśmy się lania w takich rozmiarach.

- Czy pana drużyna jest gotowa do walki o medale?
- Jeśli prześledzimy przebieg sezonu to widać, że drapiemy się do play offów z ósmego miejsca. Można powiedzieć, że cały czas idziemy pod górkę. Zawodnicy notują słabsze występy i cóż, nie mamy komfortu, aby snuć dalekosiężne plany. Musimy szyć każdy mecz na naszą miarę. Myślę, że idzie nam nieźle, bo wyszyliśmy drugie miejsce. Patrząc na statystyki i małe punkty uważam, że to sukces.

- Jak to się dzieje, że lejecie wyżej notowane zespoły na ich stadionach, a przegrywacie na przykład z Rzeszowem bez Jasona Crumpa?
- Powiedziałem już, że cały czas szyjemy. Dyspozycja dnia jednego lub drugiego zawodnika przewraca nam zespół do góry nogami. Właśnie dlatego w - wydawałoby się - niezbyt komfortowej sytuacji wygraliśmy zawody w Lesznie. Bardzo trudno kierować takim zespołem, w którym przy nazwisku zawodnika nie można wpisać konkretnej liczby punktów.

- A jeśli pana zespół wróci w tym sezonie do Tarnowa to czy nastroje będą lepsze?
- Gdy zdecydowanie przegrywaliśmy zapadła decyzja, żeby robić "grube zmiany". Potraktować ten mecz może nie treningowo, ale zbierać informacje. Jeśli ktoś miał zrobić drobną korektę, robił konkretną. Stąd widzieliśmy wyścigi, w których rywalizowały właściwie dwie odrębne pary. Na przykład u "AJ"-a zmiany zaskoczyły i wiemy mniej więcej, jakie są różnice w ustawieniach między torem w Tarnowie i Zielonej Górze. Nie jest to pocieszenie, ale na pewno cenna informacja. Dziś wygrywa się zawody nie na torze, ale w parkingu.

- Czyli jednak eksperyment.
- Mówiłem tak od początku: jedziemy o wszystko albo o nic. Okazało się, że bardziej o nic, ale mamy większą wiedzę. Będziemy to teraz mielili.

- Dziękuję.
- Chciałbym zwrócić uwagę na coś, o czym jeszcze nikt nie mówił. Tor był doskonale przygotowany. Do walki, do jazdy i ścigania. Fakt, że tarnowianie nam uciekali i ciężko ich było dogonić to jedno, ale nawierzchnia to drugie. Była bardzo dobra i życzyłbym sobie, żeby wszystkie tory tak wyglądały. Również w Gorzowie i Lesznie.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska