Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dotknąć, poczuć, usłyszeć. Gorzowianin nakręcony na stare, zabytkowe radia

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
- Każde z moich radyjek staram się regularnie włączać, żeby wolniej się starzało. Większość działa - mówi Kazimierz Sowyrda.
- Każde z moich radyjek staram się regularnie włączać, żeby wolniej się starzało. Większość działa - mówi Kazimierz Sowyrda. Tomasz Rusek
- Zbieram je jakoś od dekady. Co jakiś czas uruchamiam, żeby, wie pan, popracowały - opowiada Kazimierz Sowyrda z Gorzowa. Jego mieszkanie to minimuzeum radiowej techniki.

Minimuzeum. Naprawdę. Nie ma w tym ani grama przesady. No bo tak: na ścianach? Radia! Na półkach? Radia! Na stolikach? Radia! Na kanapie? Zgadliście - radia. A nawet jeśli nie radia, to gramofony albo płyty winylowe. - No, sporo tego mam, sporo. Przez dziesięć lat uzbierało się ponad 60 sztuk. Kilka sprzedałem, więc pewnie byłoby ponad 70 - liczy szybko na głos, drapiąc się po głowie, pan Kazimierz.

Nigdy byśmy nie zajrzeli do jego prywatnego, radiowego muzeum techniki, gdyby nie... przypadek. Pan Kazimierz pomylił redakcję z biurem ogłoszeń, gdzie chciał dać ogłoszenie o sprzedaży części kolekcji. Po namowach zgodził się pokazać swoje zbiory. - Choć widziało je niewielu... Zapraszam - powiedział.
Radia trzyma w mieszkaniu przy ul. Dąbrowskiego. To niewielka kawalerka na samej górze czteropiętrowca. - Jestem gospodarzem domu, więc zajmuje się choćby porządkiem. No i mam kontakty z kloszardami. Część moich radyjek znaleźli oni i mi podarowali. Ludzie takie rzeczy na śmietnik wyrzucają... - mówi Sowyrda.

Najcenniejsze egzemplarze? Gorzowianin zamyśla się na chwilę i odpowiada, że to na pewno odbiornik saba z 1936 roku (piękny, z błyszczącego drewna, wygląda jak żywcem wyjęty z międzywojennego salonu), a także dwa adaptery bambino. I akurat te trzy skarby to rodzinne pamiątki.
Ma sporo radioodbiorników rodem z PRL-u. Działają. Pięknie brzmią. Szczególny sentyment ma zwłaszcza do modelu zodiak. - Do dziś pamiętam, że pracowałem wówczas w Stilonie. Zodiak kosztował 8 tysięcy ówczesnych złotych. Ja zarabiałem bodajże 12 tysięcy. Gdyby nie to, że mieliśmy z żoną dwie pensje, to w życiu bym go nie kupił - wspomina ze śmiechem pan Kazimierz.

Pamiątki z samego Stilonu też ma. To unikatowe dziś taśmy z tej wielkiej kiedyś fabryki. Podobnych historycznych przedmiotów ma więcej. Tabliczki z nazwami ulic, wycinki z gazet, no i te winyle. Krzysztof Krawczyk, Skaldowie, Czerwone Gitary, Maryla Rodowicz, sporo polskich zespołów z lat 60. czy 70. - To i tak jedynie ułamek mojej dawnej kolekcji. Miałem oryginalne płyty The Beatles czy Bee Gees - mówi nie bez dumy.

Ale płyty i radia to wcale nie jest jego pierwsza kolekcja. O nie! Najpierw zbierał zegarki, potem kufle do piwa. Teraz, jak pozbędzie się części radioodbiorników, też wymyśli sobie jakąś pasję.
Pytam, dlaczego nie wystawi swoich radyjek na internetowych aukcjach. Przecież teraz wszyscy tak robią: zdjęcie, krótki opis, klik, klik i już oferta gotowa. Pan Kazimierz uśmiecha się miło i tłumaczy, że radio to nie jakiś tam towar. - Jeśli ktoś naprawdę chce je zbierać, musi obejrzeć, dotknąć, poczuć, zobaczyć, usłyszeć przede wszystkim. Dlatego przez internet wiele się tu nie załatwi - wzrusza ramionami.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska