Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

DPŚ: Finał jednak nie dla Polaków

(pat)
archiwum
Biało-czerwoni nie zdobędą czwarty raz z rzędu mistrzostwa świata. Ba, w ogóle nie staną na pudle. We wczorajszym barażu w Malilli zabrakło nam armat, które byłyby w stanie przebić się do sobotniej rozgrywki o złoto. Awans dla Danii.

Nie bez wpływu na wynik biało-czerwonych miał fatalny początek. O ile liczyliśmy się z tym, że pokonanie Duńczyków może być zadaniem ponad siły, o tyle chyba nikt nie spodziewał się, że po VII biegu będziemy tracili do nich aż 11 "oczek"! Mało tego, zajmowaliśmy ostatnie miejsce. Czarna rozpacz...

Dramat Polaków zaczął się już w I biegu. Zawiódł ten, na którego najbardziej liczyliśmy: Tomasz Gollob. Kapitan najszybciej wystartował i zamknął przy kredzie kolegę ze Stali Gorzów Nielsa Kristiana Iversena, ale szybki Duńczyk odważnie zaatakował już na drugim wirażu i wszedł pod łokieć Polaka. Nasz zawodnik dał się wypchnąć, a następnie zaliczył uślizg i w konsekwencji wykluczenie.

Po chwili ciśnienia nie wytrzymał Leon Madsen, ale w powtórce, już bez sprawcy przerwania wyścigu, Piotr Protasiewicz niespodziewanie przegrał z Czechem Josefem Francem. Skromnego dorobku zbytnio nie powiększyliśmy też w kolejnej gonitwie, w której Krzysztof Buczkowski zdobył punkt "na trupie". Gdy na zakończenie pierwszej serii najszybciej wyszedł spod taśmy Maciej Janowski, wydawało się, że częściowo odbijemy sobie dotychczasowe niepowodzenia. Nic z tego, bo podobnie jak pozostali nasi reprezentanci, "Magic" nie utrzymał się przy krawężniku i najgroźniejsi rywale błyskawicznie mu uciekli, zgarniając sprzed nosa dwie pierwsze lokaty.
Narada w parkingu niewiele zmieniła, choć otuchę w nasze serca wlał przyzwoity występ Buczkowskiego w VIII biegu. To był pierwszy raz, gdy ktoś z Polaków nie popełniał błędów na trasie. Ten zawodnik spisał się też fantastycznie na otwarcie trzeciej serii, gdy zdobył pierwszą trójkę dla naszych! Strata do Duńczyków i Brytyjczyków wciąż była spora (8 i 5 pkt.), ale odżyły nadzieje.

I faktycznie, to zwycięstwo dodało nam skrzydeł. A co najważniejsze, nie było już widać przygaszonych "Orłów", tylko wiarę w sukces. Zaczął jechać Gollob, wciąż zadziwiał ten, na którego nikt przed barażem nie stawiał, czyli Buczkowski. Po XIV wyścigu do prowadzącej Danii traciliśmy już tylko trzy "oczka" i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Niestety, w końcówce zabrakło punktów "Protasa" i Janowskiego, a nadzieja na awans definitywnie zgasła po XVIII gonitwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska