Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat kobiety. Czy to był mobbing? Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła kontrolę

Robert Bagiński
Temat rzekomego mobbingu w Lubuskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Kalsku pojawił się we wrześniu ubiegłego roku. Młoda kobieta napisała do posła Jacka Kurzępy z PiS, prosząc go o wsparcie, ponieważ z jej spostrzeżeń oraz osobistych doświadczeń, miało wynikać, że w instytucji dochodziło do mobbingu.

Od wielu lat zauważyłam mobbing i dyskryminację – napisała kobieta, informując, że w LODR pracuje od 2019 roku. O sprawie poinformowała również Wojewodę Lubuskiego, a także Państwową Inspekcję Pracy.

W długim liście, kobieta opisała atmosferę, która miała panować w podległym Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi, LODRze. Jej zdaniem, „wydarzyło się tam wiele niepokojących sytuacji”, a jedna z nich miała bezpośredni wpływ na jej osobiste życie. Głównymi negatywnymi bohaterami jej pisma byli: dyrektor placówki Wojciech Szadel oraz kierownik Wiesław Nowakowski.

Według autorki interwencji, to oni mieli dopuszczać się nadużyć w relacji z pracownikami, w tym bezpośrednio wobec niej. 

Dzieje się bardzo źle – skonstatowała, wyliczając sytuacje, które w jej opinii mają charakter mobbingu. - Pan Szadel wielokrotnie przekraczał granice dobrego smaku, sugerując, że dobrym i słusznym ubiorem jest sukienka, głaskając po głowie, a drugiego dnia wzywając do siebie i karcąc dosłownie za nic. Potrafił wyrazić żal, że jego zdjęcie znajduje się niżej w gazecie Lubuskie Aktualności Rolnicze(...), niżej niż zdjęcie Pana Frankowskiego, byłego zastępcy dyrektora. Wiele moich koleżanek wychodziło z płaczem gabinetu – relacjonowała w piśmie do posła Jacka Kurzępy, jego autorka.

Znajomi przekazywali jej informacje

Kluczowe wydają się jej osobiste przeżycia, które stały się bezpośrednią przyczyną zwrócenia się o pomoc do polityków. Kobieta zaszła w ciążę, a ponieważ ta była zagrożona, idąc za sugestią lekarza, udała się na zwolnienie lekarskie. Według niej, a swoją opinię opierała na informacjach dochodzących do niej od znajomych z miejsca pracy, dyrektor LODRu miał w sposób mało dyskretny wypowiadać się o jej pobycie na L4.

Pan Szadel, w sekretariacie, przy wielu obecnych tam osobach, nie zważając na to, kto usłyszy bardzo prywatne informacje na mój temat, komentował moje szybkie pójcie na zwolnienie lekarskie, w sposób negatywny. Padły słowa: Czy Pani Agata musiała iść już na L4? Zostawiła całą pracę, nie rozumiem, czy ta ciąża jest zagrożona? – opisywała relacje, jakie trafiały do niej za pośrednictwem znajomych z pracy. – Zapewne nie bez powodu mówił to wszystko do mojej koleżanki, zapewne z nadzieją, że informacje te dotrą do mnie – domniemuje w piśmie autorka.

Takie, ale również inne stresujące wieści z LODRu, miały nie być bez wpływu na jej kondycję psychiczną, szczególnie, że była w zagrożonej ciąży. Najbardziej zabolały ją informacje, że „nie ma już czego szukać w ODR”. – Panowie Szadel i Nowakowski, mimo, że wiedzieli, że jestem w odmiennym stanie oraz, że stres realnie wpływa na ciążę kobiety, ryzykowali zdrowie moje i mojego dziecka, komentując głośno mój stan(...), wiedząc, że gdy mówią głośno, może to dotrzeć do mnie – napisała. Kilka dni później dowiedziała się od lekarza, że dziecko nie żyje.

Nie wyobrażam sobie powrotu

Jej zdaniem te i inne słowa, przekazane jej przez znajomych z pracy, wpłynęły na jej stan zdrowia, stres, a w efekcie na poronienie. – Sytuacja ta odbiła piętno na mojej psychice i moim zdrowiu. Straciłam tak wiele, że (...) boję się, że kolejną będzie strata pracy – stwierdziła. Deklaruje, że choć wiele przeżyła, to zdecydowała się walczyć, ale nie wyobraża sobie powrotu do pracy w LODR.

Co na to dyrektor? Rozmawiamy z nim podczas służbowej delegacji. Nie uważa za stosowne, aby sprawie nadawać szerszy rozgłos. Jego zdaniem, podnoszenie zarzutów z listu, to rozpowszechnianie kłamstw. Nie przyjmuje argumentu, że może zabrakło zwykłej empatii.

Ta pani nie może mi nic zarzucić, ponieważ zawsze byłem wobec niej w porządku, podobnie jak wobec innych pracowników, do których odnoszę się profesjonalnie i z szacunkiem. Nie spoufalam się z nimi – mówi dyrektor LODR. Podkreśla, że kiedy dowiedział się o ciąży pani Agaty, wyszedł jej naprzeciw. - Przydzieliłem jej osobę, żeby jej praca przebiegała w sposób łatwiejszy oraz była mniej uciążliwa – wyjaśnia.

Nie kryje, że sprawa może mieć związek ze zmianami personalnymi, których dokonał w ośrodku, kiedy został jego dyrektorem. – Nie wszystkim się to podobało, ale zmiany były niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania – dodaje. Nie kryje żalu. – Trudno mi zrozumieć, jak można sformułować takie zarzuty, gdy nie mają związku z rzeczywistoscią – konstatuje dyrektor.

Adresaci listu zareagowali wzorowo

Co ważne, mimo dramatu kobiety, ale też charakteru stawianych przez nią zarzutów, nie została pozostawiona ze sprawą sama. Politycy i urzędnicy, do których informacje o jej zarzutach dotarły, zareagowali natychmiast i w pełni transparentnie.

Kiedy otrzymaliśmy pismo w tej sprawie, od razu poinformowaliśmy ministerstwo oraz inspekcję pracy – mówi Karol Zieleński, dyrektor Biura Wojewody.

Nie inaczej parlamentarzyści PiS, do których trafiły pisma od pani Agaty. Poseł Kurzępa, od razu po powzięciu informacji o sprawie, przyjechał do domu zainteresowanej i przeprowadził rozmowę z nią samą, ale także z jej małżonkiem. Efektem było formalne poinformowanie o niej lidera lubuskiego PiS-u Marka Asta. Obaj, bez zbędnej zwłoki, choćby jednego dnia, złożyli zawiadomienia do Państwowej Inspekcji Pracy.

Ufam, że działania instytucji nadzoru, ze strony Ministerstwa, jak i Inspekcji Pracy, obiektywnie ocenią sytuację – napisał w liście do pani Agaty, poseł Kurzępa.

Kontrola trwa

Zweryfikowaliśmy zgłoszenia polityków. Rzeczywiście, odpowiedzialne instytucje zostały o sprawie poinformowane.

Potwierdzam, że do ministerstwa wpłynęły odpowiednie zawiadomienia od wojewody lubuskiego oraz posła na Sejm – mówi Małgorzata Książyk, dyrektor departamentu komunikacji i promocji MRiRW. Poinformowała też, ministerstwo w listopadzie ub.r. rozpoczęło kontrolę LODR, a w związku z kolejnymi pismami dotyczącymi dyrektora, 18 stycznia 2023 rozszerzono kontrolę o wybrane zagadnienia. – Obecnie kontrola trwa, a dokument pokontrolny jest w trakcie opracowywania – stwierdziła Książyk.

W efekcie zawiadomień polityków PiS, stosowną kontrolę przeprowadziła również Państwowa Inspekcja Pracy. Jak udało nam się dowiedzieć, w jej wyniku, zalecono dyrektorowi Szadlowi podjęcie działań zmierzających do prawidłowego ukształtowania w zakładzie pracy zasad współżycia społecznego.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska