Blinobranie to część Jarmarku Kasztelańskiego odbywającego się co roku w Drezdenku. Podczas tego wydarzenia prezentowana jest kuchnia kresów wschodnich. Organizatorzy Blinobrania, czyli Muzeum w Drezdenku i Związek Emerytów postanowili dochód z imprezy przeznaczyć na pomoc pogorzelcom z Niegosławia, których dom spłonął prawie doszczętnie. Znajomi rodziny Marganów upiekli ciasta, które sprzedawali ma Blinobraniu, były też sprzedawane bliny. Własnoręcznie smażyli je w sobotę m.in. burmistrz Drezdenka Maciej Pietruszak, jego zastępca Andrzej Kozubaj, senator Helena Hatka czy radna powiatu Anna Osiękowska oraz emeryci ze związku. - Wszyscy bardzo się w to angażowali, stali przy tych patelniach i zachęcali ludzi do kupowania blinów - mówi Katarzyna Jenek, jedna z organizatorek Blinobrania.
Dramatyczny pożar. Rodzina została bez dachu nad głową
Pożar wybuchł w Niegosławiu w marcu, w dwurodzinnym bliźniaku, w którym mieszkała Mariola Margan wraz z matką i córką. Doszczętnie spłonął dach, strop i poddasze, a reszta domu została zalana podczas akcji ratunkowej. Dom był krótko po remoncie. To nie pierwsza tragedia, która spotkała panią Mariolę w ostatnim czasie - rok wcześniej zginął w wypadku jej mąż. Na poddaszu trzymała nowiutkie, drogie sprzęty, które miały trafić do jej zakładu fryzjerskiego. Kupiła je dzięki dofinansowaniu z urzędu pracy zaledwie miesiąc przed pożarem. W trakcie akcji ratunkowej zasłabła.
Już wtedy mieszkańcy pomogli bardzo. Dzięki ich zaangażowaniu udało się uratować 80 proc. rzeczy z płonącego domu. Potem pomagali uporządkować budynek, zabezpieczali plandeką dach. Szybko zorganizowano liczne zbiórki: w kościołach, podczas Dnia Pasibrzucha, pieniądze zbierali strażacy, Koło Gospodyń Wiejskich czy Związek Emerytów. - I to głównie właśnie dzięki nim rodzina stanęła już na nogi - mówi sołtys Niegosławic Włodzimierz Zarzyński. Jest już nowy dach, pani Mariola ma też nowy sprzęt i może już normalnie pracować. Dzięki znajomym fryzjerom udało się zorganizować warsztat pracy. A znajomi zrekonstruowali niektóre meble, które udało się wynieść z pożaru. - Ściany, zalane podczas gaszenia pożaru, przyjęły zbyt dużo wilgoci. Nie schnie jeszcze to wszystko. Remont wciąż trwa - mówi Janusz Margan, właściciel domu, brat pani Marioli.
- Śledzę to wszystko od początku. Dużo się psioczy się na ludzi, ale na tym przykładzie widać, że sporo osób ma jeszcze serca. I to najczęściej ci, co sami mają mało - mówi sołtys Zarzyński. Trzeba jeszcze wyremontować pokoje, aby rodzina mogła znów zamieszkać razem. Pomoc dla rodziny pogorzelców jest wciąż potrzebna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?