Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duszący fetor odchodów podczas produkcji skór w Maroku (zdjęcia)

Piotr Jędzura 68 324 88 25 [email protected]
Stara garbarnia i farbiarnia skóry w Fezie w Maroku.
Stara garbarnia i farbiarnia skóry w Fezie w Maroku. fot. Piotr Jędzura
Garbarnia skór w Fezie w Maroku to miejsce, które przez chwilę przypomina widoki z książki "Pachnidło", a po krótkim czasie ukazuje ciężką pracę w upale i smrodzie.

[galeria_glowna]
Wchodzimy do starego budynku w medynie w Fezie. W środku przypomina wysoką, strzelistą, kwadratową wieżę. W rzeczywistości jest połączeniem kilku budynków z wyjściem na wysoki taras widokowy. Tam prowadzi nas przewodnik. Wąskimi schodami pniemy się ku górze.

Tuż przed samym wejściem na dach uśmiechnięty Marokańczyk podaje gościom liście świeżej mięty. Po co? Po chwili wiemy. Od wejścia w nozdrza uderza duszący odór. Co to jest? Po chwili wszystko będzie jasne. Stoimy nad starą garbarnią skóry. Od kilkuset lat nic się nie zmieniło. Produkcja skór i ich farbowanie wygląd tak samo. Sprzedawcy zapewniają, że do wytwarzania kolorów i garbowania skór nie używa się żadnej chemii. Tylko henna, mięta, szafran oraz gołębie odchody.

Fez w Maroku przyciąga oryginalną medyną. Przeczytaj więcej.

Stojąc nad garbarnią natychmiast przed oczami przewijają się sceny z "Pachnidła". W książce pachniała wyobraźnia podsycana opisami autora. Tutaj fetor jest oryginalny, prawdziwy. Po chwili ze wspomnień książki przenosimy się do rzeczywistości. Widać ciężką pracę mężczyzn w kadziach na dole.

Kilku pracowników ugniata skóry w okrągłych kadziach. Na dworze upał około 30 stopni C. Do tego ten wszechobecny duszący fetor. Mężczyźni w krótkich spodenkach poruszają się mozolnie w kadziach z barwnikami. Jak oni to wytrzymują? Tego się nie da wytrzymać.

Nos już przyzwyczaił się do mięty. Z każdym podmuchem wiatru wciągamy kolejną porcję odoru.

Dowiaduję się, że mężczyźni w stągwiach ugniatają skóry w barwnikach z dodatkiem gołębich odchodów, które zmiękczają skóry jagnięce i wielbłądzie. Pracownicy na dole to wybrańcy. Zawodu uczą się od ojców i przekazują go synom niczym w spadku. Nikt inny nie wchodzi do zaklętego kręgu dobrze zarabiających farbiarzy. Smród nie jest dla nich przeszkodą.

Poznaj Marrakesz i Plac Straceńców.

Widok kadzi z barwnikami robi piorunujące wrażenie. Dookoła stare domy pamiętające czasy kilku wieków wstecz. Bocznym dojściem, co chwilę dostarczane są skóry wiezione na sprytnie załadowanych osiołkach. Ma się wrażenie, że zwierzęta uginają się pod naciskiem załadowanych na ich grzbiety skór. Dookoła leżą skórzane plastry czekające na zakończenie etapu farbowania. Potem trafią da krawców.

Ze skór powstaną kurtki, marynarki, torby, paski, oprawy książek. Już w XIX w. brytyjska arystokracja oprawiała w skóry swoje księgozbiory właśnie w marokańskich garbarniach. Spod rąk krawców wyjdą skórzane arcydzieła do codziennego użytku. Pufy bogato haftowane złotymi nićmi. Sprzedawcy na kilku piętrach prężą się, żeby tylko zbyć produkty. Przypalają skóry dla podkreślenia ich oryginalności. Proponują przymierzanie i szybko schodzą z cen.

Jak łatwą sprzedawcy mają pracę w porównaniu do tych mężczyzn na dole, pracujących w smrodzie odchodów i upale.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska