Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie nazwy

DARIUSZ CHAJEWSKI [email protected]
Jeszcze 10 lat temu takie stroje można było zobaczyć na wiejskich ulicach. Dziś tylko w skansenie i podczas folklorystycznych występów.
Jeszcze 10 lat temu takie stroje można było zobaczyć na wiejskich ulicach. Dziś tylko w skansenie i podczas folklorystycznych występów. PAWEŁ JANCZARUK
Łużyczanie z Weisswasser cieszą się, że polscy sąsiedzi dbają o pamiątki po ich przodkach. Jednak uważają, że przejmujemy jedynie wierzchnią warstwę "łużyckości".

Gisela Kottissek nie rozumie pytania o to czy Cottbus to Chociebuż. Zwłaszcza ze strony Polaka, Słowianina.
- Irytuje mnie, gdy wertując polskie gazety, rozmawiając z ludźmi zza Nysy słyszę nazwę Cottbus - dodaje. - Przecież te miejscowości mają także pierwotne, łużyckie nazwy.
Kottissek wraz z grupą innych Łużyczan przyjechała na festyn do Weisswasser, czyli Belej Wody. Charakterystyczne stroje, język... Jeszcze 10 lat temu i język, i stroje można było zobaczyć na wiejskich ulicach. Dziś tylko w skansenie i podczas folklorystycznych występów.

Dwie nazwy

Manfred Ladusch przyznaje, że gdy ulicą idzie dwóch Łużyczan i rozmawia w swoim języku, brani są za Polaków. To mu w niczym nie przeszkadza. Gorzej, gdy na przykład w urzędzie Niemcy zwracają im uwagę, że powinni mówić po niemiecku.
- Jesteśmy wyczuleni na tym punkcie - podkreśla Ladusch. - Stąd ostre reakcje, gdy niektóre z miejscowości rezygnują z dwujęzycznych nazw ulic. Nie przekonuje nas ani twierdzenie, że jest to drogie lub niepotrzebne, bo przecież niewiele osób już mówi po łużycku. Nazwy w dwóch językach gwarantuje nam prawo.
Bo tak naprawdę dziś Łużyczanie walczą o przetrwanie. To, co nie udało się przez wieki germanizacji, może udać się teraz. Przez zapomnienie. W końcu już od kilkudziesięciu lat funkcjonują jak duży zespół folklorystyczny, którym w czasach NRD chwalił się jej przywódca Erich Honecker, pokazując jak bardzo demokratycznym rządzi państwem. Jedyną szansą dla Łużyczan wydaj się być... moda na nich. Młodzi przestają wstydzić się słowiańskich korzeni i być Łużyczaninem jest teraz nawet w dobrym tonie.

Dolne i górne

Nikt dokładnie nie wie, ilu tak naprawdę jest Łużyczan. Liczby wahają się od 20 tys. do 150 tys. Wszystko zależy od tego, kogo uważa się za Serbołużyczanina. Ze względu na możliwość codziennego posługiwania się ojczystym językiem: dolnołużyckim (na północy regionu) i górnołużyckim (bardziej rozpowszechnionym, na południu regionu), można by doliczyć się zapewne nie więcej niż kilka tysięcy. Są potomkami licznych słowiańskich plemion, które niegdyś zamieszkiwały ziemie między Łabą i Saalą a Odrą. Wszystkie one zostały podbite przez Niemców, przymusowo ochrzczone, i w rezultacie - zgermanizowane.
Łużyczanie dzielą się na górnych i dolnych. Górne Łużyce wykazują podobieństwa językowe z Czechami, natomiast Dolne Łużyce z Polską. Jedni są protestantami, drudzy katolikami. Katolicy dłużej zachowują swoją tożsamość, co wynika z tego, że księża katoliccy często studiowali w seminarium w Pradze. W łużyckim kościele katolickim istniał także przez pewien czas zakaz zawierania małżeństw z kimś, kto nie był Łużyczaninem. Protestanccy pastorzy pobierali nauki w Niemczech i żenili się z Niemkami, co miało wpływ na całą społeczność. Powszechne było także odprawianie mszy po niemiecku, co spowodowało szybszą germanizację ludności łużyckiej.

Tylko na sprzedaż

Znikają łużyckie wsie. W całości są przesiedlane, gdyż pod nimi znajdują się złoża węgla brunatnego. Wyjeżdżają młodzi, którzy nie widzą dla siebie miejsca w targanych bezrobociem Saksonii i Brandenburgii. W języku łużyckim porozumiewają się jedynie najstarsi.
- Są łużyckie dialekty, którymi mówi jedna, dwie osoby - dodaje Kottissek. - Teraz staramy się je ratować.
Niemieccy Łużyczanie z zainteresowaniem oglądali folder Żar, w którym miasto przedstawiało się jako... stolica polskich Łużyc. Cieszą się, że Polacy dbają o połużyckie pamiątki, chociaż moją też wątpliwości. Jak twierdzili starsi zastanawiają się, czy wschodni sąsiedzi z kultury, języka nie przejmą jedynie tradycyjnej, jak byśmy to dziś nazwali "cepelii".
- Bo tak naprawdę w was nie ma przecież łużyckiej krwi, nie rozumiecie, co oznacza łużycka historia i walka o zachowanie tożsamości narodowej - tłumaczy proszący o anonimowość Łużyczanin. - Chcecie się tylko sprzedać turystom... I to mi się nie podoba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska