Halina Skubik i Tatiana Sumin są w naszym kraju nie pierwszy raz. Za każdym razem przyjeżdżają na kilka miesięcy. Mimo niezbyt wysokich zarobków, praca w Polsce przy zbiorze pieczarek i tak im się opłacała. Niestety, w czasie ostatnich kilku miesięcy ich pensje się obniżyły. Pieniędzy jest zbyt mało, aby starczyło i na jedzenie (zakwaterowanie zapewnił pracodawca), i jeszcze na wysłanie do domu.
- Zostawiłam we Lwowie dwójkę małych dzieci - tłumaczyła nam pani Tatiana.
- Ostatnio pojawiły się pieczarki drugiej kategorii. Za uzbieranie kilograma dostajemy tylko 20 groszy - opowiadała pani Halina. - Mimo ciężkiej pracy przez cały dzień, nie jesteśmy w stanie utrzymać siebie oraz naszych rodzin. Postanowiłyśmy wyjechać.
Ale gdy zgłosiły się po odbiór wypłaty okazało się, że pracodawca odliczył od niej 500 zł kary...
- Za co? - zdziwiły się. - Przecież pracowałyśmy dobrze. Mało zarabiamy, a jak od tego odejmie się jeszcze 500 zł to nic nie zostaje. Nawet na powrót na Ukrainę nie będzie!
Szukając sprawiedliwości
Kobiety pieniędzy nie odebrały.
- Proceder odciągania części wypłaty za odejście z pracy trwał od dawna. Ludzie nic nie mówili, bo pewnie się bali. My jednak tego tak nie chciałyśmy zostawić. Takie rzeczy załatwia się formalnie - stwierdziły panie. I zaczęły szukać pomocy w polskich urzędach.
Wszyscy rozkładali ręce. Dopiero Powiatowy Inspektorat Pracy postanowił pomóc.
- Niestety, jako urząd nie możemy podjąć żadnych działań. Panie miały podpisaną umowę o dzieło, gdyby była to umowa o pracę moglibyśmy coś zrobić. Jednak trzeba mieć ludzkie odruchy. Nie mogliśmy tych kobiet zostawić samym sobie - powiedział nam Franciszek Grześkowiak, okręgowy inspektor pracy. Na jego wniosek wezwana została policja.
Zwykłe niedopatrzenie?
Po przesłuchaniu policja wraz z naszymi bohaterkami pojechała do firmy, w której pracowały. - Nasi funkcjonariusze nie dopatrzyli się na miejscu żadnych działań przestępczych. Wytłumaczyli pracodawcy, że bez odpowiedniej klauzuli w umowie, nie może naliczać kary za odejście pracownika z pracy mówi Malgorzata Stanisławska, Rzecznik Prasowy Komendanta Miejskiego w Zielonej Górze.
Przejrzeliśmy umowę zatrudnienia obu pań. O żadnej karze nie ma w paragrafach mowy! Z przedstawicielem firmy nie udało nam się porozmawiać. Ale jak nas poinformowała rzeczniczka policji, strony zawarły ugodę. Panie Halina i Tatiana otrzymały w piątek wszystkie należne pieniądze. W czasie kilku najbliższych dni zamierzają wrócić do swoich rodzin na Ukrainie.
Czy zechcą jeszcze raz zaryzykować i wyemigrować w celach zarobkowych do Polski ?
Tego na razie nie mówią...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?