Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie ulice na krzyż to... Toskania (zdjęcia)

Redakcja
Dariusz Chajewski
Montepulciano, Pienza, San Gimgiano, Volterra, Vinci... Już same nazwy brzmią smakowicie. Jednak to ani nie słodkie desery, ani egzaltowane drinki. To toskańskie miasteczka. Mimo urody Florencji, Pizy i Sieny, to właśnie one stały się dla mnie symbolem Toskanii.

[galeria_glowna]
Dla jednych pod pojęciem "toskańskie miasteczko" kryje się przede wszystkim San Gimignano, nazywane też "Manhattanem średniowiecza", które słynie z domów w kształcie czworokątnych wież. Rzeczywiście przy zachowaniu proporcji, przede wszystkim wysokości, amerykańskie złudzenie jest prawie doskonałe. Miasteczko ma jednak jedną zasadniczą wadę. Potwornie wielu tam turystów.

O dziwo bliskość Florencji sprawia, że wycieczki nieczęsto odwiedzają niewielkie Vinci, miejscowość, gdzie w kwietniu 1452 roku przyszedł na świat Leonardo da Vinci, nieślubny syn Katarzyny, dziewki z ludu i miejscowego notariusza, Piotra da Vinci. Tu Leonardo spędził dzieciństwo, tu objawiły się jego talenty. W miasteczku działa "Leonardino", muzeum, w którym eksponowane są miniatury mechanizmów i urządzeń, wykonanych według rysunków Leonarda. Jednak wbrew pozorom te hołdy składane Leonardo zepsuły klimat Vinci sprowadzając go do sklepów z pamiątkami przyklejonych do muzeum.

Jest jeszcze alabastrowe miasto Volterra. W kategoriach "klimat" nie zwycięża jednak w lokalnych rankingach. Jest za duże. Ale jeśli wczesnym rankiem wybierzemy się na targ. Albo wejdziemy na miejscowy cmentarz lub zaplączemy się do warsztatu, gdzie rzeźbiarze tworzą alabastrowe cudeńka.

Są jednak takie mieścinki jak Montepulciano, czy Pienza, gdzie zabytków jest tyle, że obdzieliłby niejeden polski powiat, a za to ani turystów, ani ekspresowych wycieczkowiczów podróżujących na zasadzie "poznaj Toskanię w jeden dzień". Do tego dziwne, zaplątane we współczesność wyrośnięte wioski, jak chociażby Villa Magna. Tam usiądziemy przy szklaneczce miejscowego wina, pójdziemy na mecz którejś tam ligi, czy zaplączemy się podczas lokalnego święta. I jesteśmy w Toskanii.

A czasu na takie smakowanie tej krainy nie pozostało wiele. Zobaczmy Tenuta de Castelfalfi, klimatyczną toskańską miejscowość na północ od Sieny. Kilka lat temu miasteczko wykupił w całości turystyczny gigant - niemieckie biuro podróży TUI. Teraz miejscowość jest przystosowywana do potrzeb niemieckich turystów. Zgodnie z planami bez zmian pozostanie jedynie lokalny kościół. Jak szacowano dwa, trzy lata temu TUI zapłaciło za Tenuta de Castelfalfi nawet 80 milionów dolarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska