Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwieście lat pani Józefo!

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
"Setkę” pani Józefy przewidział jej lekarz. 11 lat temu!
"Setkę” pani Józefy przewidział jej lekarz. 11 lat temu! Filip Pobihuszka
Ciężka praca, brak nałogów i... trochę szczęścia, kiedy było potrzebne. Tak w wielkim skrócie wyglądało życie pani Józefy Momot z Nowego Miasteczka, która obchodziła niedawno swoje setne urodziny! Nasza redakcja odwiedziła szanowną jubilatkę.

Na imprezie urodzinowej pani Józefy zjawiło się niedawno aż sto osób. Liczba to nieprzypadkowa, bo naszej szanownej jubilatce stuknęła niedawno właśnie... setka. Były życzenia od burmistrza, były i od premiera. Także my pojechaliśmy do Nowego Miasteczka, by pogratulować tego wspaniałego jubileuszu i posłuchać, co nasza bohaterka ma do powiedzenia po przeżyciu stu lat.

Pani Józefa, z domu Grocholska, urodziła się 16 marca 1913 roku w Kołacinie, niewielkiej wsi nieopodal Książa Wielkopolskiego. Miała cztery siostry i czterech braci. - Teraz każdy ma jedno, dwoje dzieci. A dawniej... Mój Boże! Księża nawoływali, żeby było jak najwięcej. I ludzie się słuchali! - mówi pani Józefa. - Nas było dwanaścioro w domu - dodaje. Starsze rodzeństwo uczyło się jeszcze w języku niemieckim, pani Józefa poszła już do szkoły, gdzie mówiono po polsku. Najstarszy z jej braci, Stanisław zginął na wojnie polsko-bolszewickiej, podczas zwiadu. Najstarsza z sióstr trafiła do zakonu sióstr sercanek we francuskim Nantes. Podczas dwudziestolecia międzywojennego, pani Józefa pracowała w poznańskim sierocińcu. - Tam były takie dzieci malutkie, podrzutki - wspomina stulatka. Gdy wybuchła II woja światowa, wraz ze swoją siostrą, która też pracowała w stolicy Wielkopolski oraz z przyszłą bratową, uciekały pieszo z Poznania do domu, na wieś. - Dwa dni żeśmy uciekały - opowiada pani Józefa.

Ale nasza bohaterka nie zagrzała długo miejsca w rodzinnym Kołacinie, gdyż niedługo potem Niemcy wysłali ja na roboty przymusowe. Trafiła do samego serca Rzeszy, do Berlina gdzie, podobnie jak w Poznaniu, pracowała przy dzieciach. Ale miała szczęście i trafiła na dobrych ludzi. - Te kobiety niemieckie to były takie wyrozumiałe! - wspomina.

Następnie przeniesiono ją na wieś, w okolicy Frankfurtu nad Menem. - Tam spotkała swojego męża, Kaspra. No i gdyby nie te przymusowe roboty, to nigdy by się nie spotkali, bo tata był z okolic Zamościa - opowiada córka pani Józefy, Anna Załanowska.

Podczas wojny szczęście nie opuszczało naszej bohaterki. Pewnego dnia wraz z grupą Rosjanek została wysłana na jednego z zakładów. Niemcy byli zszokowani, że jako jedyna stamtąd wróciła, bo plan był zupełnie inny... Po wojnie zakochana para wróciła do Polski, w rodzinne strony pani Józefy. Tam wzięli ślub, a potem, jeszcze w 1945 roku osiedlili się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, pod Nowym Miasteczkiem we wsi Długie. Zaczęli prowadzić gospodarstwo rolne, a mąż pani Józefy trudnił się pszczelarstwem.

Przepis na długowieczność, według pani Józefy? Zaskakujące, ale jest to... ciężka praca. Nasza stulatka zaczęła pracować, gdy tylko skończyła podstawówkę. - Nosiłam worki pełne zboża po schodach. A na podwórku stałą taka maszyna parowa do młócenia - wspomina lata młodości. O dziwo, pani Józefa całe życie... chorowała. - Nasz tata był bardzo zdrowy, ale mama to chorowała cały czas - opowiada pani Anna. - Ale nie paliła i nie piła. Tylko ciężko pracowała - podkreśla. - Jak mama miała jakieś 89 lat, to upadła i uszkodziła sobie bark, wiec założyli jej gips. Jak przyszło do ściągania, to przyjechał nasz pan doktor, osłuchał mamę i mówi: "Pani Józefo, do setki dociągniemy!" - śmieje się córka jubilatki.
Pani Józefa od 1997 roku mieszka razem z córką, w Nowym Miasteczku. Wychowała trójkę dzieci, doczekała się dwóch wnuczek i trzech prawnuków.

W imieniu całej redakcji jeszcze raz gratulujemy oraz życzymy zdrowia i pomyślności na dalsze lata życia!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska