"Byłam świadkiem, jak organizator Ownickiego Lata, a jednocześnie radny gminny rozprawiał się 14 lipca z uczestnikiem imprezy, zresztą słabszym od siebie. Powalił mężczyznę na ziemię, kopał go i wyzywał" - przeczytaliśmy w liście do redakcji. Choć to był anonim, poszliśmy tym tropem, bo przecież nie chodziło o byle kogo, tylko wiceprzewodniczącego Rady Gminy Franciszka Jamniuka.
Nie widzieli, nie słyszeli
Najpierw zapytaliśmy policję. - Nie dostaliśmy żadnego zgłoszenia z festynu w Ownicach - mówi nam rzecznik sulęcińskich policjantów Stanisław Przybylski. Wójt Janusz Krzyśków był zdziwiony. - Na Ownickim Lecie byłem do 23.00 i o żadnej bójce nie słyszałem - twierdzi. Dodaje, że to była naprawdę udana i spokojna impreza.
Wójt podkreśla, że nie wierzy, aby Franciszek Jamniuk kogoś uderzył. O rzekomej scysji nic nie wie także sołtys Ownic Józef Kazieczko, o którym we wsi mówi się, że pana Jamniuka nie darzy sympatią. - Na festynie byłem tylko chwilę, więc nie mogłem nic widzieć, ale też nie słyszałem o żadnej bójce - mówi. Mieszkanka wsi Elżbieta Czyżak na temat Ownickiego Lata ma tyle do powiedzenia, że dobrze się bawiła i że to była świetna impreza.
- Bójka? Nie słyszałam - odpowiada. To samo twierdzi kilkoro innych mieszkańców wsi, z którymi rozmawialiśmy.
A jednak bójka była
Ten fakt ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość. Bili się między 2.00 i 3.00 w nocy na parkingu przyległym do placu, gdzie odbywała się zabawa. Tyle że według Franciszka Jamniuka to nie on był uczestnikiem awantury.
- Kiedy dowiedziałem się o szamotaninie, natychmiast tam poszedłem - opowiada. Na miejscu zastał dwóch kotłujących się na ziemi mężczyzn. Jednym z nich był miejscowy, drugiego nie znał. - Rozdzieliłem bijących się i kazałem natychmiast opuścić festyn - mówi pan Jamniuk.
Przyznaje, że użył wtedy mocnych słów, ale "przecież uprzejma prośba w tej sytuacji raczej by nie zadziałała". Nie wezwał policji, ani ochroniarzy, bo scysja została szybko zażegnana. - Chciałem dobrze, dofinansowuję tę imprezę i zależy mi, żeby wypadła jak najlepiej - podkreśla. Dodaje, że jeśli taka go za to spotyka przykrość, to się zastanowi, czy się z organizacji Ownickiego Lata w przyszłości nie wycofać.
Bił, ale nie pan Franek
Przy takim obrocie spraw postanowiliśmy drążyć dalej. Dotarliśmy do mieszkańca wsi, który uczestniczył w bójce. Zapytaliśmy, czy został obity przez wiceprzewodniczącego. - Że pan Franek mnie bił? Nic takiego nie miało miejsca! - zapewnia. Opowiada, że nie zna tego, z którym się szarpał. - To obcy, nie z naszej wsi. Zaczepił mnie i rzucił się z pięściami - mówi. Dodaje, że dopiero gdy doszło do szamotaniny, pojawił się pan Franek, który ich rozdzielił.
Chcieliśmy jeszcze namierzyć drugiego uczestnika bójki, ale nam nie wyszło. Mało ludzi w ogóle wiedziało o bójce, a "obcego" to już kompletnie nikt nie kojarzył. Nawet ten, z którym się bił i nawet pan Jamniuk. A może po naszym artykule ów "obcy" się ujawni?...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?