Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyktatura w Łagodzie?

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Państwo Beata, Stanisław, Ilona, Stanisława poprosili nas o spotkanie. Chcą walczyć o demokrację w Łagodzie. I o to, by gmina ich szanowała.
Państwo Beata, Stanisław, Ilona, Stanisława poprosili nas o spotkanie. Chcą walczyć o demokrację w Łagodzie. I o to, by gmina ich szanowała. Mariusz Kapała
Grupa mieszkańców Łagody jest wściekła. Nawet nie na sołtyskę, która fałszowała ich podpisy w wiejskiej buchalterii. Na gminę, która ma ich w... głębokim poważaniu. Ludzie zastanawiają się, czy wsi - 53 dusze - nie powinno się podzielić na dwie.

Zagubiona wśród lasów Łagoda robi wrażenie idylliczne. Może za sprawą grubych płatków śniegu, które we wtorek sypały z nieba... Nawet wiejskie psy witają gości przyjaźnie. Gości, którzy wjeżdżają przez nowiutki most na Bobrze. Co może psuć sielankę? Cytując jednego z mieszkańców: "Ano, polityka panie, polityka".

- W sierpniu 2011 wraz z byłą już radą sołecką pojechaliśmy do Nowogrodu, do burmistrza - opowiada pani Beata. - Bo sołtys zaczęła naprawdę pokazywać rogi. Najkrócej mówiąc, ona i jej rodzina zaczęli zachowywać się, jakby wieś była ich własnością. Mnie zaczęła zarzucać, że na nią donoszę. Jej synowie poszturchiwali starszą sąsiadkę, bo zwróciła uwagę, że jej córka nieodpowiednio się zachowuje.

Ekipa z Łagody poprosiła o dokumentację dotyczącą wsi. Jak stwierdzili, cierpią na niedostatek wiedzy na temat funkcjonowania wiejskiej demokracji w łagodzkim wykonaniu. I chcieli dowiedzieć się, co dzieje się z sołeckim funduszem - od kilkunastu lat nie odbywały się zebrania sołeckie. Tymczasem, zgodnie z dokumentacją, takie spotkania miały miejsce i zdumieni mieszkańcy zobaczyli, że nie tylko w tych zebraniach podobno uczestniczyli, ale jeszcze podpisali się pod stosownymi dokumentami.

- To ona podpisywała za całą wieś! - denerwuje się pan Stanisław. - Poprosiliśmy o spotkanie z burmistrzem i wiecie co? Przekonywano nas, że to my zachowujemy się niewłaściwie, że bezpodstawnie oskarżamy.

- Gdy na innym zebraniu zwróciliśmy uwagę, że sto litrów paliwa do kosiarki, która ma do skoszenia ze trzy ary placu, to zbyt wiele, usłyszeliśmy że powinniśmy dać spokój z tym paliwem - dorzuca pan Paweł.

Dyktatura opłotkowa

Pod naciskiem mieszkańców magistrat skierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. W Łagodzie czekali i czekają niecierpliwie, aż sołtyska "dostanie za swoje". Tymczasem mijają miesiące, a mieszkańcy nic nie wiedzą. Ślą pisma do sądu, do wojewody. I tak, nieco pokątnie, dowiedzieli się, że sołtyska została skazana. Na dodatek wojewoda zasugerował, że swego urzędu sprawować nie powinna.

Tymczasem - jak komentują nasi rozmówcy - wiejska dyktatura rośnie w siłę. Sołtyska rozwiązuje radę sołecką i pod jej okiem konstytuuje się nowa.

- Nie mamy szans na demokratyczną walkę - stwierdza pani Beata. - Już nawet nie dlatego, że z lekka konspiracyjne zebrania odbywały się w domu sołtys. Tylko jej rodzina to już siedem głosów, do tego uzależniona od niej pewna ośmioosobowa rodzina i ze dwie zaprzyjaźnione...
- No i cała demokracja - kwituje pan Stanisław.

W Łagodzie mieszka 49 osób uprawnionych do głosowania. Zgodnie ze statutem wsi, do podjęcia decyzji potrzebnych jest 10 procent... Czyli dla władzy wykonawczej zdobycie potrzebnej liczby głosów problemu nie stanowi i strategiczne kroki można omówić przy obiedzie. Zresztą walkę polityczną trudno prowadzić, bo jak mówią oponenci, sołtyska o niczym ich nie informuje, wiadomości przepływają na linii gmina - sołtyska. Taka w Łagodzie konspiracja. I już zastanawiają się, niby tylko żartem, czy przypadkiem nie da się założyć konkurencyjnego sołectwa lub przenieść pod skrzydła sołtyski z sąsiedniej Wysokiej.

- Jak most u nas otwierali, pani sołtys z Wysokiej z kwiatami na przecięcie wstęgi przyszła - wspomina pani Ilona.- A my co? Jak takie gęsi z Łagody staliśmy. W innych wsiach mądrze gospodarują, o pieniądze unijne walczą. A u nas, gdy o wiejskich pieniądzach była mowa, pani sołtys parsknęła i zapytała: "Co to jest cztery tysiące złotych?".

- Nie mamy nawet pretensji do pani sołtys - wtrąca pani Beata. - Gdyby do nas przyszła, powiedziała, że przeprasza, to pewnie byśmy jej wybaczyli. Absurdalna jest postawa gminy. Jak to możliwe, że toleruje osobę karaną na tak ważnej funkcji? Jak to możliwe, że nie przekazała nam żadnych informacji na temat fałszerstwa, którego ofiarą padliśmy. Czy my nie jesteśmy obywatelami tej gminy? A przecież mówi się, że jaka gmina, takie państwo...
I tak właśnie zachodzą w głowę. Kim tak naprawdę jest sołtys? Dlaczego ma takie fory w gminie?

Zagalopowała się kobieta

Marian Cygan, doradca burmistrza Nowogrodu, pokazuje zawalone papierami biurko. Tak, to wszystko Łagoda.

- Proszę zobaczyć na datę. Jaka jest? 26 lutego 2013 - zwraca uwagę na pieczątkę. - Dopiero teraz, i to za pośrednictwem naszego radcy, ściągnęliśmy wyrok. I dopiero teraz mamy pewność, że pani sołtys z Łagody rzeczywiście została skazana. Na sześć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Rozprawy nie było, oskarżona przystała na propozycję kary prokuratury.

Ale jak mówi doradca burmistrza, to dopiero początek kłopotów. Bo czy osoba karana może być sołtysem? Pomija już, że to sprawa bardzo przykra dla pani sołtys. Fałszerstwo? Taaak, oczywiście jest to naganne, ale pani Teresa robiła to tylko po to, aby machina samorządu się kręciła. Trudno skrzyknąć wszystkich ludzi we wsi, wielu mówiło: "A weź, podpisz za mnie"... A teraz taka chryja. Nie, nikt nie próbuje sołtyski tłumaczyć, ale... Cóż, wpłynęła do urzędu taka informacja i burmistrz musiał zareagować tak, jak zareagował. Prokuratura, sąd...

- Według opinii prawnej nic nie stoi na przeszkodzie, aby sołtys Łagody nadal pełniła swoją funkcję - tłumaczy doradca burmistrza. - W statucie wsi jest jedynie zapisane, że mandat może wygasnąć wówczas, gdy nastąpi "utrata prawa wybieralności". Czekamy teraz na decyzję wojewody. Czy możemy z urzędu wygasić mandat? Owszem, wcześniej wojewoda zadecydował, że powinniśmy ten mandat wygasić, ale musimy mieć podstawę prawną.

A tak na marginesie. Jak dowiedzieliśmy się w magistracie, "stara" rada sołecka nadal jest przy władzy. Bo sołtyska nie miała prawa samorzutnie rady rozwiązać.

- Ale do gospodarki finansowej pani sołtys nie mamy zastrzeżeń. Urzędnicy dokumentację kontrolowali, było wszystko w porządku - kończy doradca burmistrza.

Wieś patrzy bykiem

Sołtyska rozmawia z nami chwilę, w drzwiach.

- Nie będę się na ten temat wypowiadać - zaznacza natychmiast. Później tylko dodaje, że dla niej to katastrofa. I tak naprawdę wynik konfliktu z jedną tylko osobą, sąsiadką z przeciwka, którą od kilkunastu lat systematycznie gościła na kawie. I to był drobiazg. Pociągnęła za sobą kilka osób.

- Oczywiście nie zrezygnuję z sołectwa, przecież nic złego nie zrobiłam - mówi na zakończenie. - I nie dam tej pani satysfakcji.

Mężczyzna w średnim wieku tylko macha ręka. Nie należy ani do stronnictwa sołtyski, ani do frakcji pani Beaty. Baby się kłócą, a że Teresa, znaczy sołtyska, się z tymi dokumentami podłożyła, to się podłożyła. Ale na wsiach nie takie rzeczy się robi.

- I wie pan, o co poszło? O kupę gnoju... - zdradza. - Gnój pani sołtys leżał pod oknami pani Beaty, a ona przecież agroturystyka. I że dla gości gnój to za dużo tego wiejskiego klimatu. Od słowa, do słowa... Wie pan, jak to u kobit. I teraz cała wieś na siebie bykiem patrzy. Taki się gnój zrobił.

Czapy śniegu na drzewach i dachach, cisza aż dzwoni. Zimowa sielanka. Biały puch przykrył nawet rzeczoną kupę obornika.
Ale smród czuć.

Zapraszamy na fanpage **

Gazeta Lubuska Premium

**. Kliknij "Lubię to" i obserwuj oraz komentuj najlepsze artykuły publikowane w systemie Piano.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska