Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor szpitala: Nie jestem przywiązany do stołka

Tatiana Mikułko
Andrzej Szmit ma 51 lat, mieszka w Gorzowie. Od 26 lat jest lekarzem, od 18 listopada 2008 r. dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 30 lat żonaty, ma dwoje dzieci. Miłośnik golfa.
Andrzej Szmit ma 51 lat, mieszka w Gorzowie. Od 26 lat jest lekarzem, od 18 listopada 2008 r. dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 30 lat żonaty, ma dwoje dzieci. Miłośnik golfa. Kazimierz Ligocki
Ludzie podchodzą do mnie i dziękują, jak ostatnio rodzina, która od 10 lat leczy się na hematologii. Cieszą się, że w końcu mogą chorować w godnych warunkach, a nie jak bydło w stajni - mówi Andrzej Szmit, dyrektor szpitala wojewódzkiego.

- Czuje pan, że przeinwestował?
- Tego szpitala nie da się przeinwestować. Tak mogą mówić ludzie, którzy tu nie byli. To 40-letni budynek stawiany przez 15 lat. Przez 20 lat nie tknięto go placem. Odpadają tynki, kafelki. Na remontowanej przez nas okulistyce na 35 łóżek jest jedna ubikacja! Jak można mówić o komforcie, skoro jest jeden prysznic dla wszystkich?! Takich oddziałów mamy więcej. Ludzie podchodzą do mnie i dziękują, jak ostatnio rodzina, która od 10 lat leczy się na hematologii. Cieszą się, że w końcu mogą chorować w godnych warunkach, a nie jak bydło w stajni. Więc co przeinwestowałem? O co chodzi?

- O to, że remontuje pan oddział za oddziałem, nie ma pieniędzy na wkład własny, liczy na pożyczki z zewnątrz i dodatkowo zadłuża szpital...
- Nie inwestuję w prywatny biznes. Staram się odtworzyć rolę, jaką powinien pełnić ten szpital dla woj. lubuskiego. Mogę przestać wymieniać okna, drzwi, rury, dach, tylko jak to wszystko szlag trafi, to kto pierwszy zarzuci mi niegospodarność? Pewnie ci, którzy teraz mówią, że przeinwestowałem. Szpital ma podstawowe źródło dochodu - kontrakt z NFZ, który musi wystarczyć na leczenie i wynagrodzenia. Pieniądze na remonty, modernizację powinny pochodzić od właściciela majątku.

- Ale marszałek mówi: dość i wstrzymuje dotacje dla szpitala na obiecany II etap remontu kuchni czy wyposażenie porodówki. Bo za pierwsze pół roku macie długi.
- Długi wynikają z nadwykonań. Każdy szpital je ma. Rok temu mieliśmy jeszcze większe. Problem polega na tym, że wtedy NFZ w miarę płynnie je rozliczał, teraz prawie nic nie płaci. 15 mln zł długu za pierwsze półrocze to wynik papierowy. Złożyły się na niego nadwykonania i rezerwy, które musieliśmy założyć na spłatę zobowiązań. I już w lipcu spłaciliśmy 5 mln zł. Co do kuchni, rocznie oszczędzamy od 1,5 mln do 2 mln zł na tym, że sami przygotowujemy posiłki. Chyba opłaca się wydać 800 tys. zł na dalszy remont? Liczyliśmy też, że miasto dołoży się do zakupu sprzętu na porodówkę, choć zdaję sobie sprawę, że nie ma wobec nas żadnych zobowiązań. Z drugiej strony, co może być ważniejszego od inwestowania w zdrowie swoich mieszkańców?

- Jeśli NFZ nie zapłaci za nadwykonania, co to oznacza dla pacjentów?
- Ograniczymy przyjęcia, a od października nie będziemy wykonywać żadnych planowych zabiegów i operacji. Dostosujemy się do polityki Funduszu.

- Radna wojewódzka Elżbieta Płonka powiedziała w wywiadzie dla TVP Gorzów, że od początku nie realizuje pan programu naprawczego dla szpitala. Że ze szpitala uciekają specjaliści, SOR nie działa tak, jak powinien, zamyka pan poradnie...
- Pani Płonka nie ma zielonego pojęcia o tym, co się dzieje w szpitalu. Chyba nie myśli o programie naprawczym - z sufitu wziętym - za który za jej czasów zapłacono zewnętrznej firmie kilkaset tysięcy złotych? Pani Płonka, jako była wicemarszałek odpowiedzialna za zdrowie, powinna się wytłumaczyć gorzowianom, dlaczego zamknięto szpital przy Warszawskiej. Dlaczego do nory przy Walczaka przeniesiono oddział zakaźny? Dlaczego za jej rządów odchodzili m.in. chirurdzy, ginekolodzy, kardiolodzy? Teraz na tych oddziałach nie ma problemu z obsadą kadrową. A na SOR przyjęliśmy ostatnio dwóch specjalistów medycyny ratunkowej. Tak, zamknęliśmy poradnię hematologiczną i endokrynologiczną, ale dostęp do leczenia się nie zmniejszył, bo w mieście działają tego typu placówki. Niech pani Płonka nie próbuje uprawiać polityki w szpitalnych budynkach.

- Skoro o polityce: może kontrola marszałka w szpitalu to efekt tego, że jest pan w komitecie wyborczym Władysława Komarnickiego, a nie kandydata PO?
- Pan Komarnicki był jedyną osobą, która mnie o poparcie poprosiła i to jeszcze w czasie, gdy stratował jako senator niezależny z poparciem PO. Szczerze mówiąc, ani mnie to grzeje, ani ziębi, że tą decyzją zyskałem sobie wrogów śmiertelnych. Zresztą, co się może stać? Najwyżej przestanę być dyrektorem szpitala. Nie jestem przywiązany do stołka. Jeśli będę musiał odejść, to zostawię po sobie wyremontowaną laryngologię, kardiologię, chirurgię dziecięcą, wewnętrzny, neurochirurgię, okulistykę, położnictwo i ginekologię, patologię ciąży, porodówkę, hematologię, pediatrię, SOR, laboratoria, serologię. W trakcie inwestycji są neurologia i oddział udarowy, które powstają za unijne pieniądze. Pozostaną nowe okna, drzwi, solary, nowoczesna spalarnia... Połowa tych inwestycji nie udałaby się bez wsparcia marszałek Elżbiety Polak, która w tamtym czasie odpowiadała za zdrowie w województwie. Dzięki takim działaniom przybywa nam pacjentów. Jeśli komuś przeszkadzam w zarządzaniu szpitalem, w każdej chwili może mnie odwołać.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska