Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka głogowskiego technikum musi rozliczyć się z chleba

Anna Białęcka [email protected], tel. 697 77 00 43
Dyrektor szkoły Jolanta Czarnecka i nauczyciel Andrzej Pawłowski uważają, że wypiek i sprzedaż chleba odbywa się w ich szkole prawidłowo
Dyrektor szkoły Jolanta Czarnecka i nauczyciel Andrzej Pawłowski uważają, że wypiek i sprzedaż chleba odbywa się w ich szkole prawidłowo Fot. Anna Białęcka
Skarga jest poważna. Dotyczy bowiem pieniędzy. Teraz dyrektorka technikum przyrodniczego Jolanta Czarnecka musi na piśmie wyjaśnić staroście, dlaczego sprzedaje chleb i na co idą zebrane pieniądze. Jej zdaniem, nie dzieje się nic złego.

Skarga wpłynęła do wydziału oświaty starostwa a także do naszej redakcji. Jest poważna, gdyż autor listu, nie podający jednak swoich danych, twierdzi, że w szkole coś jest nie tak z pieniędzmi.

Jak wynika z treści, uczniowie składają się na wypieki, które są robione w czasie zajęć praktycznych. To jeden z elementów nauki przedmiotu związanego z gastronomią. Za pieniądze kupowane są składniki. Później upieczone na lekcji ciasta trafiają do nauczycieli i dyrektorki. -To nie jest w porządku wobec dzieci i nas rodziców - czytamy w liście. Natomiast wypiekany na lekcjach chleb jest sprzedawany. Nie wiadomo jednak, zdaniem autora, co dzieje się z pieniędzmi. Czy taka sprzedaż chleba jest zgodna z przepisami sanepidu? - pyta rodzic.

Skarga do starostwa

- To jest świeża sprawa - powiedział wicestarosta Rafael Rokaszewicz. - Jest to faktycznie anonim, jednak uznaliśmy, że zarzuty są zbyt poważne, by list ten zbagatelizować. Teraz czekamy na wyjaśnienie pani dyrektor, złożone na piśmie. Poczekamy więc z ustosunkowaniem się do zarzutów.

Rozmawialiśmy z dyr. Czarnecką. Była zszokowana listem do starostwa. - Domyślam się, kto to mógł napisać - powiedziała. - Uważam, że jest to niesprawiedliwe. Faktycznie, pieczemy chleb w szkole, i faktycznie go sprzedajemy. Jednak surowce na chleby i ciasta - mąkę, mleko w proszku, dżemy - dostajemy z Caritasu. Kupujemy je także za pieniądze zarobione ze sprzedaży chleba.

Rozliczenie tego "biznesu" jest w zeszycie. Czyli sprzedający zapisuje w kajecie ile sprzedał i ile dostał pieniędzy. Co dzieje się z kasą? - Kupujemy za nią różne potrzebne szkole rzeczy, ostatnio na przykład garnek do bigosu - mówi J. Czarnecka. - Ale tego chleba nie ma aż tak dużo - zapewnia. - To jakieś 26 chlebów tygodniowo, po 3,5 zł za sztukę. Przecież nikt tych pieniędzy nie bierze dla siebie. Wszystko jest skrupulatnie rozliczane.

To tylko poczęstunek

A ciasto? - Ciasto trafia do pokoju nauczycielskiego, bo uczniowie chcą nas poczęstować swoją pracą - wyjaśnia. - Jak im odmówić?
Słowa dyrektorki potwierdza nauczyciel zawodu, który z pieczeniem chleba ma najwięcej do czynienia Andrzej Pawłowski. - Tu wszystko odbywa się tak jak trzeba, każda wpłata jest skrupulatnie zapisywana w zeszycie - zapewnia. - A jeśli chodzi o sprzedaż, to odbywa się ona tylko w naszym gronie, wśród nauczycieli, to właściwie tak jak w rodzinie. Sami swoi. Czasami uczniowie zajadają się tym chlebem na przerwach, bo jest bardzo smaczny. Na zewnątrz nic nie wychodzi, więc nie łamiemy żadnych przepisów sanepidu.

List do wydziału oświaty w starostwie, to nie jedyna skarga na dyrektorkę. Do naszej redakcji dotarł i inny list zawierający skargę na J. Czarnecką. Zarzuty dotyczyły między innymi wywieszenia w pokoju nauczycielskim list osób, które dostały pożyczkę mieszkaniową od 2005 roku wraz z kwotami. To były pożyczki przyznawane w tej szkole za czasów poprzedniej dyrektorki. - To jest dyrektor, który z uporem maniaka szuka błędów u poprzedniczki - czytamy w tym liście. - I łamie przy tym prawo ujawniając dane osobowe ludzi.

Obawia się procesu

Jak zapewnia dyrektorka, wywiesiła te listy by pokazać, że nie wszyscy przed laty dostawali pożyczki sprawiedliwie. - Aż 16 osób samotnych nie dostało przez lata ani złotówki - powiedziała. - Uznałam, że im się też należy. Dlatego przygotowałam nawet dla nich wnioski. Wszyscy się zdecydowali, wszystkie wypełnione wnioski wróciły do mnie. Teraz zajmie się nimi komisja, która składa się z pięciu osób. Wcześniej były to tylko trzy osoby.

Czy dyrektorka wywiesiła listy osób, które dostały pożyczki za jej rządów w szkole? - Nie, jakoś nie pomyślałam o tym, ale na pewno tak zrobię - zapewniła. - Uważam, że powinno to być jawne.
Jednak dyrektorka, jak sugeruje to jej autor listu do redakcji, nie chce ujawniać w podobny sposób swoich decyzji dotyczących przyznawania dodatku motywacyjnego nauczycielom. - Po co wywieszać takie listy, to przecież jest delikatna sprawa - zapewnia. - Dodatki są przyznawane głównie nauczycielom, którzy prowadzą latem zajęcia z uczniami.

Jaka zapewnia J. Czarnecka o swojej poprzedniczce nie mówi już ani słowa, ani w szkole, ani gdzie indziej. - Napisała do mnie list i zagroziła sądem, że poda mnie o zniesławienie - wyjaśnia. - Nie mam sobie nic do zarzucenia i nie chcę żadnych spraw sądowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska