Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka poradni psychologicznej: - Nie pozwolę się zniszczyć

Lucyna Makowska
- To spisek kilku niezadowolonych pracowników, których celem było zdyskredytowanie mnie w oczach opinii społecznej i wykluczenia mnie z życia zawodowego - zaznacza Małgorzata Węgłowska-Kanarek.
- To spisek kilku niezadowolonych pracowników, których celem było zdyskredytowanie mnie w oczach opinii społecznej i wykluczenia mnie z życia zawodowego - zaznacza Małgorzata Węgłowska-Kanarek. Lucyna Makowska
Małgorzata Węgłowska-Kanarek, dyrektorka Poradni Psychologicznej w Lubsku usłyszała prokuratorskie zarzuty fałszowania dokumentów. Broni się, bo uważa, że to efekt nagonki na nią wywołany przez kilku niezadowolonych pracowników.

Po terminie

Mimo zrzutów kobieta chce by podać jej pełne imię i nazwisko, zgadza się na publikację wizerunku. Rzecz dotyczy jednego punktu regulaminu zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (ZFŚS). Chodzi dokładnie o zapis o obowiązku składania oświadczeń o dochodach. Na ich podstawie miały być pracownikom wyliczane świadczenia. Zaczęło się od tego, że jedna z pracownic jej nie otrzymała pomocy, bo jak twierdzi dyrektorka nie zrobiła tego w terminie. - Uważam to za krzywdzące, zwłaszcza, że w tym roku dostałam jedną trzecią należnego mi świadczenia, więcej nie chciałabym tego komentować - powiedziała nam w rozmowie telefonicznej pokrzywdzona kobieta. Dyrektorka natomiast utrzymuje, że pracownica najpierw odmówiła złożenia zaświadczenia o dochodach, ale potem je dostarczyła, lecz za późno.

Skarg było więcej

Kazimierz Drozd, przewodniczący komisji rewizyjnej żarskiego starostwa, twierdzi, że skarg na dyrektorkę było znacznie więcej. W sumie do żarskiej prokuratury wpłynęło ich aż sześć. Wniosek złożył też starosta.

- Pracownicy informowali o nieprawidłowościach dotyczących pracy dyrekcji. Dotyczyły one okresu między kwietniem, a październikiem tego roku - poinformowała Barbara Neneman-Szachnowska, szefowa żarskiej prokuratury.- Śledztwo wciąż jest w toku. Dyrektorce przedstawiono pięć zarzutów. Między innymi fałszowania dokumentów i posługiwania się nimi. Jako funkcjonariusz publiczny odpowie za przekroczenie uprawnień. Zdaniem podejrzanej prokurator przywołuje jako podrobiony regulamin, przekazany mu przez jedną z pracownic. -To brudnopis, z moimi odręcznymi zapiskami, jednak bez adnotacji zgodności z oryginałem - podaje szefowa poradni - Zastanawiam się jak ta kobieta weszła w jego posiadanie i czemu wyjaśnieniem tego nie zajmują się organy ścigania.

Kopię oryginału przejrzała komisja rewizyjna. Kazimierz Drozd, jej przewodniczący utrzymuje, że znalazł pewne rozbieżności między dwoma wersjami regulaminu otrzymanego od dyrektorki. Uznaliśmy, że lepiej będzie, gdy przeanalizuje ją prokuratura - dodaje Drozd.

Chciała rozwiązać spór

Małgorzata Kanarek -Węgłowska kieruje poradnią od września 2007 roku. Przez te kilka lat przeszła kilka kontroli wewnętrznych i audytów z zewnątrz. Żaden nie wykazał nieprawidłowości. Jednak stosunki na linii pracodawca - pracownik zaczęły się psuć już blisko rok temu. Zarzucano dyrekcji ujawnienie danych osobowych, były też skargi na nierówne traktowanie pracowników. Pierwszą Generalny Inspektor Danych Osobowych oddalił, drugą starosta nawet się nie zajął. Poszło o to, że jedna z pracownic dostała nagrodę. Pozostałym się to nie spodobało. Wnieśli, więc skargę. Dotarliśmy do wyróżnionej kobiety.

- Pani dyrektor starała się dzielić te nagrody sprawiedliwie - tłumaczyła (nazwisko do wiadomości redakcji). Każdego roku dostawał ktoś inny, w zeszłym dostałam ja. Nie rozumiem, dlaczego moi koledzy tak się tym oburzyli, zwłaszcza, że nagradzani byli też ci, którzy potem składali skargi na panią dyrektor.

Zauważyła, że w poradni dzieje się coś złego i że dyrekcja starała się rozwiązać spory, rozmawiać z pracownikami. Widać bez skutku.

Spisek?

Małgorzata Węgłowska-Kanarek uważa, że to spisek kilku niezadowolonych pracowników poradni, którzy z moich zaleceń np. doskonalenia się, robią zarzuty- tłumaczy dyrektorka. - Część zespołu od dłuższego czasu chciała mnie zdyskredytować w oczach opinii społecznej i wykluczyć z życia zawodowego. Dokumenty świadczyły na moją korzyść, do czasu, gdy na wniosek pracowników, sprawą zainteresowała się prokuratura - wylicza dyrektorka. Zarzut dotyczy jednego punktu regulaminu ZFŚS i obowiązku składania oświadczeń. Teraz pracownicy zeznają, że taki punkt nigdy nie figurował.- Zatem, na jakiej podstawie wszyscy składaki je od kilku lat - pyta Kanarek-Węgłowska?

Widać, że zespół poradni jest podzielony. Krzysztof Kaczmarek, pracuje w PPP w Lubsku już 27 lat i nie pamięta, by wcześniej dochodziło do podobnych tarć.

- Teoria spisku? Nic mi o tym nie wiadomo, ale przykro mi pracować w takiej atmosferze - zaznacza.
M. Węgłowska-Kanarek usłyszała zarzuty. Teraz czeka na rozstrzygnięcie, ale jeśli będzie ono dla niej niekorzystne, będzie się odwoływać i dodaje, że nie pozwoli się zniszczyć.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska