Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka rodzinnego domu dziecka w Głogowie dostanie odszkodowanie

Anna Białęcka
Wioletta Żylak występowała w sądzie z adwokatką. Za jej pomoc, decyzją sądu, także zapłaci starostwo, około 900 zł.
Wioletta Żylak występowała w sądzie z adwokatką. Za jej pomoc, decyzją sądu, także zapłaci starostwo, około 900 zł. Fot. Anna Białęcka
Sąd pracy uznał racje Wioletty Żylak, prowadzącej rodzinny dom dziecka. Zgodnie jego decyzją, powiat będzie musiał wypłacić głogowiance prawie 6,5 tys. zł za nadgodziny.

Są to pieniądze, które, zdaniem sądu, W. Żylak powinna otrzymać za wypracowane nadgodziny w czerwcu 2005 roku. Podobne wyroki usłyszeli już Tadeusz Głowacki i jego małżonka, prowadzący rodzinny dom dziecka w Przedmościu. Chcieli wszyscy troje zaskarżyć powiat o niezapłacone pieniądze podczas jednego procesu. Jednak sąd zadecydował, że każda sprawa będzie rozpatrywana osobno. Pierwszy proces Głowackich zakończył się w czerwcu, drugi w lipcu.

Nie dali im etatu

- Nie byłoby tych rozpraw, gdyby nie upór starostwa - powiedział T. Głowacki. - Występowaliśmy do władz powiatu o wyrażenie nam zgody na zatrudnienie dodatkowo jednej osoby na każdy dom. Nie dawaliśmy bowiem fizycznie rady pracować na okrągło. Nie zgodzili się, wiec musieliśmy o swoje prawo do odpoczynku walczyć inaczej. Skierowaliśmy pozew do sądu o zapłatę nadgodzin.

Jedną z osób przesłuchiwanych przez sąd była głogowianka prowadząca zawodową rodzinę zastępczą. Ma pod opieką sześcioro dzieci, w tym pięcioro chorych. Mówiła o codziennych trudach opieki nad nimi. - Nie ma chwili na wytchnienie, nawet w nocy trzeba wstawać do małego dziecka - zapewniała. - Na pewno zatrudnienie dodatkowego pracownika byłoby ułatwieniem w mojej pracy przy dzieciach.

PCPR wyliczył

Odpowiadając na pytania sądu, zapewniała, że w jej domu panują podobne zasady jak w rodzinnych domach dziecka. Mówiła także o tym, że zarówno w jednej jak i w drugiej palcówce są dzieci z rodzin patologicznych, wymagające szczególnej opieki.

W sądzie świadkiem była także pracownica Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, która zgodnie z wolą sądu przedstawiła wyliczenie kwot za nadgodziny. PCPR pełni rolę zarządcy placówkami opiekuńczymi w imieniu powiatu.

Przy założeniu, że W. Żylak każdego dnia od poniedziałku do piątku pracowała dodatkowo po 6 godzin, a także pracowała w soboty i niedziele po 15 godzin, wyszło, że powinna otrzymać wynagrodzenie dodatkowe na poziomie 6.452 zł.

Wyrok nieprawomocny

Sędzia Jadwiga Kawalec - Walorska uzasadniała swoją decyzję. - Zdaniem sądu pracownicy powinni pracować 40 godz. tygodniowo. Ale nie są w stanie w tym czasie wywiązać się z obowiązku opieki nad 10 dzieci, powierzonych im przez powiat. Trzeba byłoby w piątek wszystkie dzieci wywozić z domu i odbierać je w poniedziałek rano. Ale przecież nie jest to możliwe, tego typu placówka opiekuńczo wychowawcza pełni opiekę całodobowo. A za pracę należy zapłacić.

Pracownicy domów dziecka, po wygraniu spraw o nadgodziny za czerwiec 2005 rok, chcą ponownie zwrócić się do sądu o zapłatę przez powiat nadgodzin za pozostałe miesiące. Czyli w sumie za ostatnie trzy lata.

- Cieszę się z decyzji sądu - powiedziała po rozprawie W. Żylak. - To są pieniądze, które na pewno zostaną przeze mnie wydane na potrzeby dzieci. One mają prawo do godnego życia, nie są dziećmi gorszego Boga.

Wyrok nie jest prawomocny, a od poprzednich decyzji sądu w sprawie nadgodzin powiat złożył apelacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska