- W zeszłym roku w naszym powiecie odnotowano 69 zaginięć - informuje rzecznik prasowy nowosolskiej policji Mariusz Otto - Obecnie poszukujemy 11. osób. Wśród nich znajdują się też dzieci. Szczególny problem mamy z dwoma nieletnimi wychowankami Domu Dziecka w Kożuchowie. To dwie dziewczyny, które łapaliśmy już wielokrotnie i przekazywaliśmy z powrotem do placówki. Niestety, zwykle po kilku godzinach uciekają ponownie.
Około 70 proc. wszystkich poszukiwanych ostatnio przez nowosolską policję dzieci pochodzi właśnie z Domu Dziecka w Kożuchowie. Są to jednak zwykle ciągle te same osoby i one robią tej placówce złą statystykę. Problem ucieczek z domów dziecka dotyczy całego kraju i właśnie z nich pochodzi większość poszukiwanych przez policję.
- Nie odnotowaliśmy za to jeszcze nigdy ucieczki dziecka za granicę - wyjaśnia funkcjonariusz wydziału kryminalnego z komendy powiatowej policji w Nowej Soli. - Zdecydowaną większość odnajdujemy na terenie naszego powiatu. Dzieci, które naprawdę zaginą, a nie uciekną z domu, po odnalezieniu przez nas bardzo się cieszą. Mieliśmy nawet przypadek chłopca, który zabłądził w lesie i spędził tam całą noc. Gdy po kilkudziesięciu godzinach odnaleźli go policjanci, tak się cieszył, że wziął od nich wszystkich autografy - śmieje się funkcjonariusz.
- Zwykle staram się też rozmawiać z rodzicami i z samymi małymi uciekinierami. Wynika z tego, że główną przyczyną ucieczek jest alkoholizm i złe traktowanie przez dorosłych. Natomiast dzieci z tzw. dobrych domów najczęściej nie wytrzymują nakazów i obowiązków szkolnych nakładanych na nie przez rodziców.
Oddzielną sprawą są ucieczki z domów dziecka. - To kwestia bardzo złożona - mówi Wojciech Żurowski dyrektor domu dziecka w Kożuchowie. - Mamy u nas dwie 17-letnie dziewczyny, które notorycznie uciekają. Przyszły do nas z pogotowia opiekuńczego w Gorzowie w takim wieku, że ciężko było już wpłynąć na ich wychowanie. Oprócz nich, problem ucieczek udało mi się prawie całkowicie rozwiązać.
Stało się to dzięki specjalnemu programowi wprowadzonemu przez W. Żurowskiego przed kilkoma laty. Ponieważ kożuchowski Dom Dziecka jest placówką otwartą, nikt nie trzyma tam dzieci na siłę. Dlatego zdarzało się czasami, że jakieś dziecko zatęskniło za domem i uciekało, żeby odwiedzić rodziców.
- Wymyśliłem, że jeśli któryś z wychowanków tęskni za domem, to niech powie mi o tym osobiście - tłumaczy W. Żurowski. - Po takiej rozmowie dzwonimy do rodziców. Informujemy ich, że przyjedziemy z ich dzieckiem. Wsiadamy z naszym podopiecznym do samochodu i jedziemy w odwiedziny. Dziecko ma w ten sposób kontakt z rodziną i nie szuka sposobu jak by tu uciec. To naprawdę działa! - cieszy się W. Żurowski.
Rocznie przychodzi do niego kilku wychowanków z prośbą o kontakt z rodzicami. Dzieci są bardzo zadowolone z takich wyjazdów, ale zwykle niestety nie na długo. - W czasie takich wizyt rodzice często obiecują dzieciakom częstsze odwiedziny, a potem nie dotrzymują słowa. Widziałem jak one są potem zawiedzione długim oczekiwaniem na przyjazd rodziców, którzy często wcale się nie pojawiają - kończy W. Żurowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?