Przeczytaj też: Milion kartek z życzeniami! Takich urodzin nie miał nikt (wideo)
W poniedziałkowej "GL" pisaliśmy o losach rodziny, która ledwo wiążę koniec z końcem i żyje w zrujnowanym budynku. Włodzimierz Płachta od piątego roku życia przebywał w domu dziecka. Trzy lata temu wrócił do domu ojca i brata. Zaadaptował część poddasza na mały pokój. Poznał Joannę i latem tego roku urodziła im się córka.
Jest im bardzo ciężko, bo sypie się dach, wiatr hula i wyziębia pokoik. Woda jest na parterze, tam napełniają butle i dźwigają do mieszkania. Toaletę mają na podwórku. Schody, które prowadzą z parteru do mieszkania są zniszczone, bez balustrady. Wyposażenie mieszkania jest skromne: stary, rozsypujący się piec kuchenny, dwie kanapy, łóżeczko dla dziecka, dwie szafy. Wózek i telewizor. Lodówka brata, z której korzystają na spółkę.
Młody ojciec nie ma zawodu, pracuje dorywczo. Pieniędzy brakuje im dosłownie na wszystko. - Na pomoc ze strony ojca i brata nie mogę liczyć. Muszę sobie radzić sam. Nie mogę znaleźć stałej pracy, to jest najgorsze - opowiada W. Płachta.
Joanna zajmuje się maluszkiem. W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej sytuacja rodziny jest doskonale znana. Od roku czasu objęta jest stałą opieką. Pracownicy socjalni odwiedzają mieszkanie i starają się pomóc w najpilniejszych sprawach. - Przyznajemy zasiłki stałe i celowe - mówi kierowniczka ośrodka Maria Nowak. - Dostaną dodatkowo 5 tys. zł na remont mieszkania, w postaci materiałów budowlanych. Trzeba doprowadzić wodę, wymienić nieszczelne okna, naprawić dach.
Przeczytaj też: Pomóżmy Gabrysi wygrać walkę
Pomoc ze strony gminy jest znacząca, ale nie wystarczy. Z tego powodu zaapelowaliśmy do Czytelników o dodatkowe wsparcie. W czwartek Leszek Mrożek, wiceprezes Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta wraz z Karolem Holskim, prezesem Stowarzyszenia Edukacji i Techniki przy Zespole Szkół Samochodowych w Żarach przekazali rodzinie fabrycznie nowy piec kuchenny, tak zwaną "westfalkę", ubranka dla dziecka, pieluchy, głęboki wózek i nosidełko. A do tego tapczan i sofę. - Jesteśmy bardzo wdzięczni, wszystko się przyda - powiedział Włodzimierz Płachta.
- Ludzie ze wsi są ambitni i nie chcą prosić o pomoc - podkreśla Leszek Mrożek. - Ale skoro wiemy, że sytuacja jest trudna i jest małe dziecko, to musimy pomóc. Zaraz po przeczytaniu artykułu w "GL" podjęliśmy decyzję.
- Otoczymy rodzinę stałą opieką - zapowiada Karol Holski.
Sprawą zainteresował się również Rajmund Czerwonajcio, właściciel firmy budowlanej. - W piątek wybiorę się do tej rodziny. Chcę zobaczyć na miejscu, jak można jej pomóc - zadeklarował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?