Ostatnia niedziela, godz. 20.30. Dyżurny policji w Zielonej Górze odbiera telefon od zaniepokojonej kobiety. Już kilka dni nie widziała sąsiadki. Do mieszkania dociera dzielnicowy Aldona Krawczyk z kolegą z patrolu. Przez drzwi słyszy odgłos z telewizora. I jęki, jak się wydawało. Krótka narada z przybyłymi strażakami. Da się wejść przez balkon? Sierżant Krawczyk z balkonu sąsiadów przeskakuje do tego właściwego. Że wysokie pierwsze piętro? - Nie patrzyłam na wysokość. Najważniejsze było życie kobiety - mówi dziś. Starszą, jak okazało się 86-letnią panią, zabrała karetka.
Teraz Strzelce Krajeńskie. Złodziej ucieka skradzionym samochodem. W pościgu dzielnicowy Jacek Wiśniewski z kolegą. Nie patrzą na nic. Ścina zakręty, lewą stroną gna nawet pod górkę. Na szczęście jest niedziela, mniejszy ruch. Złodziej pędzi drogą na Wałcz. Policjanci go wyprzedzają. Ten uderza w ich radiowóz. Spycha z drogi. Wiśniewski z kolegą Waldemarem Bakowiczem strzelają w jego kierunku. Za chwilę złodziej wpada na policyjną blokadę. Ten pościg sprzed dwóch lat trwał prawie 130 km.
Jak ratować samobójców wie dzielnicowy Bartłomiej Karczmarczyk z Nowej Soli. Ktoś dzwoni pod numer policyjnego telefonu zaufania. Ma dość, odbierze sobie życie. Dyżurny ustala adres. St. sierż. Karczmarczyk staje przed zamkniętymi drzwiami. Zaczyna rozmowę. - Najważniejsze było, żeby otworzył drzwi - stwierdza dziś dzielnicowy. I niedoszły samobójca dał się przekonać. Jeszcze tego samego dnia Karczmarczyk odbiera sygnał o tonącej w Odrze kobiecie. Błyskawiczna akcja, wezwanie strażaków, karetki... Kobieta żyje. - To była dniówka na pełnych obrotach - przyznaje dzielnicowy.
Asp. Sebastian Mecha ze Strzelec Krajeńskich ma na koncie pościg i zatrzymanie bandyty z Tadżykistanu, który napadł na stację paliw w Bierzwniku. A także dobry strzał w samochód, dzięki któremu w czasie przypadkowej kontroli udało się złapać sprawców napadu na sklep w Wielisławicach. - Mieliśmy zgłoszenie o włamaniu. Podjechaliśmy błyskawicznie. Ze sklepu wybiegły cztery osoby w kominiarkach. Wskoczyły do auta. Wydawało mi się, że zablokowałem ich wóz. Ale kierowca się wywinął. Ruszyli na mnie. Odskoczyłem. Przeładowałem broń... - opowiada.
Radoszyn, pow. świebodziński. W samochodzie siedzi mężczyzna. Oblewa się benzyną i mówi, że się podpali. Negocjacje z desperatem zaczyna dzielnicowy ze Skąpego Paweł Radziewicz. Gdy pojawia się ktoś inny, mężczyzna leje na siebie paliwo i zapala zapalniczkę. - Chciał rozmawiać tylko ze mną, bo mnie znał. Ze zwykłych odwiedzin - przyznaje dzielnicowy. Pertraktacje trwały ponad dwie godziny. Mężczyznę osłabionego oparami benzyny wyciągnął z auta mł. asp. Radziewicz z kolegą. - Tak, czułem satysfakcję. Bo nic nikomu się nie stało - mówi.
Nie zawsze jednak praca dzielnicowego jest tak... niezwyczajna. Tę zwykłą nasi Czytelnicy poznają w poniedziałek. Towarzyszyliśmy bowiem funkcjonariuszom w normalnej służbie.
W Lubuskiem mamy 260 funkcjonariuszy tzw. pierwszego kontaktu. Chcemy ich pokazać. Dlatego zaczynamy plebiscyt Dzielnicowy 2011. Na naszej stronie: www.gazetalubuska.pl/dzielnicowy przedstawiamy wszystkich dzielnicowych. Jest zdjęcie każdego z nich, krótka informacja o nim i - co najważniejsze - telefon kontaktowy. W poniedziałek informacje o funkcjonariuszach z danego terenu znajdą się też w gazecie.
A zatem wybierzmy tego najlepszego. Konkurs potrwa do 16 listopada. Żeby zagłosować na ulubionego dzielnicowego, wystarczy wysłać SMS o treści np. dzielnicowy1. na numer
72466 (przypisany numer porządkowy na www.gazetalubuska.pl/dzielnicowy). Koszt SMS-a - 2,46 z VAT.
O co walczą policjanci? O tytuł i trzy nagrody rzeczowe (I miejsce - 2 tys. zł, II - 1,5 tys. zł, III - 1 tys. zł), które funduje komendant wojewódzki policji Leszek Marzec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?