Wandale niszczą naszą klatkę!
Dwa tygodnie temu napisaliśmy o remontach na osiedlach. Danuta Skrzypińska, mieszkanka os. Łużyckiego z uwagą przeczytała artykuł. I napisała do nas. - Nie na każdym osiedlu praca wre - uważa Czytelniczka. - Budynek, w którym mieszkam jest zdewastowany przez wandali i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek zmieniło się na lepsze.
Pani Danuta bezskutecznie interweniowała w Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która opiekuje się os. Łużyckim.
- Pan prezes odpisał, że remont jest potrzebny - przekonuje Skrzypińska - Jednak nie jest to możliwe, bo budynek jest zadłużony. Trudno uwierzyć, że nie znajdzie się kilkaset złotych na farbę do odnowienia tak szpetnej klatki. W wieżowcu nie ma domofonu, bo ponoć mieszkańcy nie wyrażają zgody na jego montaż. A jego brak ułatwia życie wandalom.
Pojechaliśmy na os. Łużyckie, aby sprawdzić sygnał Czytelniczki. Przy dziesięciopiętrowym wieżowcu spotkaliśmy Krystynę Filipiak.
- Nasza klatka od dawna prosi się o remont - opowiada nasza rozmówczyni. - Kierownik osiedla mówi, że blok jest mocno zadłużony i w najbliższym czasie nie ma szans na pomalowanie klatki. Proszę zajrzeć do obskurnej piwnicy.
Zajrzeliśmy. Na ścianach odpadający tynk. Ale nie trzeba było schodzić aż pod ziemię, żeby wyrobić sobie pogląd na estetykę wieżowca. Już wejście do klatki schodowej przywitało nas wulgarnymi napisami.
Administracja: Nie mamy pieniędzy na remonty
To robota wandali - przekonuje pani Beata. - W pobliżu jest gimnazjum.
Prawdopodobnie z tej szkoły pochodzi młodzież, która zrobiła tu sobie miejsce schadzek. W dodatku mamy problem z bezdomnymi, oni się tu załatwiają.
A pani Basia dodaje: - Nic tu nie robią. Przejdźcie się po osiedlu. Nawet porządnych ławek brakuje. W klatce byłoby bezpieczniej, ale sąsiedzi nie chcą złożyć się na domofon. Prawdę powiedziawszy, za ten bałagan sami po części odpowiadamy. Problemem jest też zdemoralizowana młodzież, która robi tu, co chce.
Grzegorz Daniszewski z administracji osiedla zna temat. - Klatka przy Rydza Śmigłego jest do remontu - przyznaje. - Podobnie jak kilka innych w sąsiednich wieżowcach. Nie mamy pieniędzy na tę inwestycję. W latach 2006-2010 z funduszu remontowego wymieniliśmy w tym bloku instalację zimnej i ciepłej wody oraz wyremontowaliśmy płyty balkonowe. Kosztowało nas to 1,3 mln zł. Podczas, gdy na fundusz wpłynęło 785 tys. zł. Czyli budynek przyniósł nam stratę w wysokości 55 tys. zł. A do 2017 r. chcemy, żeby wszystkie bloki wyszły na zero.
G. Daniszewski tłumaczy, że aby zamontować domofon, wystarczy inicjatywa mieszkańców. A ci, jego zdaniem, do tej pory nie zgłosili takiej potrzeby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?