Młody mężczyzna z plecakiem jedzie przez las. Nagle zatrzymuje się. Rzuca rower na bok i przechodzi siedem kroków w głąb. Ni stąd ni zowąd wyciąga z kieszeni zapałki. Pochyla się nad stosem suchych gałęzi i podpala je. Błyskają małe jęzory ognia, pojawia się dym. Po chwili odjeżdża. Wszystko dzieje się w południe, tydzień temu, w niedzielę. Skąd o tym wiemy? Kamera zainstalowana w lesie zareagowała na ruch, włączyła się i nagrała nieudaną próbę podpalenia. Nieudaną, bo dzięki podglądowi szklanego oka komendant straży leśnej szybko zauważył zagrożenie i zawiadomił strażaków, którzy błyskawicznie ugasili ogień. Natychmiast też zawiadomiono policję. Okazało się, że łobuz miał jeszcze dwóch koleżków.
Cała trójka, dwaj osiemnastolatkowie i jeden rok młodszy, jechała wędkować. Na początku nie przyznawali się do winy, szli w zaparte, razili agresją. Nie przekonywał ich nawet argument z nagraniem. Ostatecznie policja zatrzymała młodego mężczyznę, który był bezpośrednio odpowiedzialny za podpalenie. Smaczku sprawie dodaje fakt, że od 25 marca była to już dziesiąta próba spalenia lasu w okolicach Nowogrodu Bobrzańskiego. Poprzednie dziewięć zdarzyło się na przestrzeni jednego kilometra od miejsca, które uwieczniła kamera. - Ponieważ mamy do czynienia z serią podpaleń, zebraliśmy cały materiał dowodowy, w tym film i złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury. Naprawdę chcielibyśmy, żeby już zaprzestano nękania naszego lasu. Pożar niesie za sobą niewymierne straty, szkody i zniszczenia środowiska na kilkadziesiąt lat. Ręce opadają na zachowanie tego człowieka. Po prostu brak słów - nie kryje oburzenia nadleśniczy z nadleśnictwa Krzystkowice Andrzej Staniszewski.
Prokuratura zajmie się sprawą. - Z zapisu monitoringu nie ma wątpliwości co do celowości działania podpalacza - ocenia rzecznik prasowy prokuratury Zbigniew Fąfera. I dodaje, że choć do podpaleń dochodzi stosunkowo często, to wiele spraw nie kończy się procesem czy karą. - Nie zawsze wpływają do nas zawiadomienia. Poza tym często ciężko jest ustalić, czy mamy do czynienia z podpaleniem czy z zaprószeniem ognia. W wielu przypadkach bardzo szybko reagują strażacy - dodaje.
Mimo monitoringu, działań leśników czy błyskawicznych reakcji strażaków, nasze lasy wciąż są zagrożone. Powód? Wiosną i latem stają się łakomym kąskiem dla piromanów, czyli osób chorobliwie dążących do podpaleń. - Piromania nie jest bardzo częstym zaburzeniem, ale występuje w społeczeństwie na tyle, że pozostaje dużym zagrożeniem - komentuje psycholog Marcin Florkowski. Co kieruje piromanem? Zdarza się, że... popęd seksualny. - Jest to pewna forma perwersji seksualnej, gdy podpalacz podczas podpalenia i obserwacji ognia przeżywa orgazm. Częściej jednak ma źródło w socjopatii, polegającej na wrogości do społeczeństwa i chęci zemsty. A także psychopatii, w której podpalający nie ma świadomości zagrożenia ani winy, a chce sobie zapewnić dobrą zabawę.
W nadleśnictwie Krzystkowice działa sześć kamer. Co jakiś czas leśniczy zmieniają ich miejsce. W ten sposób walczą z patologiami i zagrożeniami wobec lasu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?