Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesięciu żołnierzy zginęło na przejeździe kolejowym. Rocznica tragedii w Dobromilu

Dariusz Chajewski
Tyle zostało z wojskowej ciężarówki
Tyle zostało z wojskowej ciężarówki Tomasz Gawałkiewicz
Trzydzieści lat temu, 4 czerwca 1988 roku, wojskowy star wjechał pod rozpędzony pociąg. W tej katastrofie pięciu żołnierzy, w tym kierujący, zginęło na miejscu. Pięciu następnych zmarło w wyniku oparzeń. Nie mieli szans. W niektórych przypadkach obrażenia sięgały 90 procent powierzchni ciała.

4 czerwca 1988 roku, wczesny poranek. Wojskowy star 66 z trzynastoma żołnierzami, jak codziennie od kilku dni, jedzie w okolice Bytomia Odrzańskiego. Pracują przy kopaniu rowów melioracyjnych. Wcześniej samochód zatrzymał się w miasteczku i wysiadł z niego etatowy kierowca.

Wyskoczył na lewiznę

Jego miejsce zajmuje dowódca grupy, z którym żołnierz umówił się, że wyskoczy na tzw. lewiznę. Chodzi o odwiedziny u rodziny mieszkającej w Bytomiu. Jak co dzień auto jedzie w kierunku Dobromila, jak co dzień o tej porze kierujący widzi jadący pociąg. Tak dostosowuje prędkość, aby wjechać na przejazd w chwili, gdy opuszcza go skład.

Nie spodziewał się, że przeciwległym torem pędzi pociąg numer 67413. Był poza planem, wracał z Głogowa do Zielonej Góry po odwiezieniu dzieci na kolonie i nawet jeśli dawał sygnały dźwiękowe, w samochodzie trudno było się zorientować, że nie pochodzą z pierwszego składu. Pociąg jechał z prędkością 100 km na godz., dopuszczoną na tym odcinku. Oba pojazdy "spotkały" się, gdy star jechał 70 km na godz. Niestrzeżony przejazd kolejowy był słabo widoczny z drogi - zasłaniały go krzewy i słupy trakcyjne. Nie na wiele zdało się hamowanie. Lokomotywa pcha stara kilkadziesiąt metrów. Gdy się zatrzymuje ciężarówka przypomina już tylko stertę powyginanych blach...

Płonęli jak pochodnie

Niestety to był ledwie początek tragedii. Na pace stara znajdowało się osiem kanistrów z paliwem potrzebnych do maszyn podczas prac melioracyjnych. Eksplodowały i wszystko wokół, zarówno samochód, jak i lokomotywę, ogarnęła pożoga. Żołnierze, którzy nie zginęli na miejscu płonęli, kilku - ogarniętych płomieniami - dobiegło do pobliskich zabudowań...

W katastrofie pięciu żołnierzy, w tym kierujący, zginęło na miejscu. Pięciu następnych zmarło w wyniku oparzeń. W niektórych przypadkach sięgały 90 procent powierzchni ciała.

Żołnierze, którzy nie zginęli na miejscu płonęli, kilku - ogarniętych płomieniami - dobiegło do pobliskich zabudowań...

Błąd kierowcy

Przy okazji tej katastrofy także mówi się wiele o przeznaczeniu. Jednemu z żołnierzy udaje się przeżyć, gdyż przed uderzeniem wypada z auta. Inny spóźnia się na samochód, ryzykując poważnymi konsekwencjami służbowymi.

Jak oceniono przyczyną tej tragedii był błąd kierowcy, który nie zachował ostrożności na przejeździe. Po tym wypadku, decyzją dyrektora generalnego PKP z lipca 1988 r., nakazano malowanie przodu lokomotyw na żółto, co miało zapewnić poprawę widoczności nadjeżdżających pociągów na przejazdach.

Zobacz też: Magazyn Informacyjny GL (1.06.2018)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska