Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki nie lubią futbolu?

Artur Matyszczyk 0 68 324 88 20 [email protected]
Tak oto wyglądała główna płyta boiska Błękitnych Świdnica po wizycie dzików. Po tak solidnym buchtowaniu o grze w piłkę nie ma mowy.
Tak oto wyglądała główna płyta boiska Błękitnych Świdnica po wizycie dzików. Po tak solidnym buchtowaniu o grze w piłkę nie ma mowy. fot. Andrzej Flugel
Dziki z cmentarza przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze przeniosły się na... piłkarskie boisko. Nie, nie założyły drużyny. Zryły główną płytę klubowi Błękitni Świdnica. - Widać wolą żużel - martwi się prezes Błękitnych.

O dzikach zrobiło się głośno jesienią. Wielokrotnie wówczas pisaliśmy o stadzie, które nic nie robiąc sobie z wielkomiejskiego zgiełku, buszowało w okolicy ul. Wrocławskiej.

Telefony w redakcji urywały się przez ładnych kilka tygodni. Ale czemuż tu się dziwić, skoro zwierzyna jak gdyby nigdy nic spacerowała sobie po cmentarzu. Mało tego, siała popłoch wśród mieszkańców, podchodząc pod domy, grasując w ogródkach.

W końcu prezydent Janusz Kubicki podjął męską decyzję, postanowił dziki odstrzelić. I tak też się stało. Myśliwi zrobili, co do nich należy. Ponoć z gromadki został się tylko jeden okaz. Sprawa na parę miesięcy ucichła. Ale znów wraca. Okazuje się bowiem, że z cmentarza, dziki przeniosły się na... piłkarskie boisko.

Co one porobiły?

Nie, wcale nie założyły futbolowej drużyny. Za to skomplikowały mocno życie zawodnikom i trenerom Błękitnych Świdnica. Zryły główną płytę do gry tak, że teraz nie da się na niej rozgrywać meczów. - Co one porobiły? - łapie się za głowę prezes klubu Ryszard Pluszkiewicz. - Oj, chyba nie przepadają za piłką nożną. Te dziki widać wolą żużel.

Prezes nie traci dobrego humoru, ale gdy zobaczył pobojowisko, zamiast boiska, do śmiechu wcale mu nie było. Bo po tak solidnym buchtowaniu, o grze w ogóle nie ma mowy. Ostatnie spotkania Błękitni rozgrywali na rezerwowej, bocznej płycie. Ale ta ze względu na warunki, jakie panują, już nie nadaje się do użytku. Trzeba więc wrócić na płytę... zrytą przez dziką zwierzynę. - Wspólnymi siłami, ręcznie próbowaliśmy naprawić szkody. Chyba nam się uda i piłkarze zagrają - dodaje prezes.

Pluszkiewicz już zgłosił się do koła łowieckiego. Klub będzie się domagał odszkodowania. - Ja dawno zgłaszałem ten problem. Bo to nie jest tak, że one nagle zaatakowały. Już w przeszłości się zdarzało, że zostawiały ślad swojej obecności. Teraz jednak naprawdę dały czadu. Czekam na rzeczoznawców. Niech wycenią szkody - mówi prezes.

Pluszkiewicz nie ukrywa, że liczy też na myśliwych. - Przecież piłkarze nie będą strzelać do dzików. Oni mają trafiać do bramki - dorzuca półserio.

One gdzieś muszą się podziać

Okazuje się jednak, że odszkodowania klub może nie dostać. - Bo to należy się jedynie w płodach i uprawach rolnych. A co oczywiste boiska w tych kategoriach rozpatrywać nie można - odpowiada szef koła łowieckiego Knieja Zdzisław Kotarzewski.

Leśników w obronę bierze także wójt Świdnicy Adam Jaskulski. - Dziki wyrządziły szkodę, to fakt niepodważalny. Ale z przykrością stwierdzam, że zarówno koło łowieckie jak i klub nie dołożyły wszelkich starań, żeby zapobiec tej sytuacji - uważa wójt, który sam uwielbia myślistwo.

Zdaniem Jaskulskiego, obu stronom zabrakło współpracy. Knieja bowiem powinna wyposażyć klub w elementy odstraszające zwierzynę. Zarząd LKS-u Błękitni powinien dokładnie ogrodzić boisko. - Tym bardziej, że ja pieniądze na ogrodzenie zabezpieczyłem w budżecie - zaznacza Jaskulski. I dodaje: - Prawda jest taka, że dzików namnożyło się ostatnio ponad stan. Nie da się ich wszystkich wystrzelać. A one... Muszą sobie gdzieś szukać miejsca do żeru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska