Elżbieta Grandke musi swoje róże okrywać na noc firanami, żeby uchronić je przed sarnami
(fot. fot. Krzysztof Kubasiewicz)
- Patrz pan tu, widać obgryzione róże; to sarny - Elżbieta Grandke pokazuje w swoim ogródku za domem zniszczone rośliny. - Dlatego zaczęłam na noc okrywać kwiaty starymi firanami.
- Ja postawiłem jako ochronę płot z siatki drucianej, takiej jak leśnicy używają w szkółkach leśnych - demonstruje Wacław Gmiąt. - Ale na dziki nie ma siły, przejdą nawet przez tę siatkę.
Pan Wacław wskazuje na powyginane druty. Za chwilę na działkach pojawia się kolejny sąsiad.
- Kiedyś zaczaiłem się w nocy z latarką - relacjonuje Waldemar Strażyński. Jako jedyny z osiedla zamiast warzywniaka lub ogródka kwiatowego utrzymuje działkę w stylu rekreacyjnym. - Patrzę, wychodzi locha z 20 młodymi, tak na oko; zryły mi trawnik i poszły. Trudno...
Różne punkty widzenia
Strażyński nie traktuje tego wydarzenia jako dopustu bożego. Ma świadomość, iż działki są z jednej strony tuż za domami, ale z drugiej o krok od jeziora Błędno. Zwierzęta przychodzą się z tamtego kierunku dożywić się. Świeże warzywa, rośliny przyciągają dziką zwierzynę z nadjeziornych zarośli i trzcin.
- Dziki przychodzą brzegiem jeziora od strony Nądni - uważa Krystyna Frasz, członkini zarządu Polskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której należy to ładne stare osiedle z początku XX wieku. - Pisaliśmy o tym do urzędu miasta, odpisano nam, żeby się ogrodzić. Ale to dla saren lub dzików to żadna przeszkoda.
- Sąsiad rozmawiał z myśliwymi, powiedzieli mu, żeby kopać doły-pułapki, a jak dzik wpadnie, to ich zawiadomić; też mi rozwiązanie - uważa W. Gmiąt. - A tymczasem na zwierzęta nie wystarcza nawet ogrodzenie. Sarna przeskoczy, dzik zniszczy.
Czy to niebezpieczne?
- To raczej ciekawe, że mamy tutaj tyle zwierząt - sugeruje Strażyński. On na pewno nie polowałby, nawet na dziki. - Przecież jak przychodzi locha z młodymi, to jest na pewno w okresie ochronnym. Nie wolno wtedy strzelać, a już w okresie późniejszym dziki pojawiają się rzadziej.
- Lecz to niebezpieczne, bo jak ludzie wychodzą z psami na spacer na promenadę nad jeziorem, to natykają się na dziki i kto wie co z tego może wyjść - uważa K. Frasz.
Problem z dziką zwierzyną, który wyskoczył przy ul. Zygmunta Starego jakieś dwa lata temu bierze się z położenia osiedla. Wprawdzie ulica jest boczną głównej, ul. 17 Stycznia, ale biegnie w stronę jeziora. Panie uprawiające w przydomowych ogródkach kwiaty irytują się zwłaszcza na sarny, że skubią im co ładniejsze okazy.
W. Gmiąt wskazuje na obgryzione przez sarny drzewka. - Miasto nam nie pomogło, musimy z tym jakoś żyć - uważa Anna Łużna, wiceprezes PSM. Tym bardziej, iż zwierzęta coraz mniej boją się ludzi.
- Niedawno w południe szedłem sobie z moim pieskiem Maksem przez podwórze, patrzę, a tu przebiegają dwa lisy - śmieje się W. Strażyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?