Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki terroryzują Zieloną Górę. Strach wyjść przed dom?

Redakcja
- Ostatnio rozstrzelali dziki na oczach moich i dzieci. Nie chcę, aby sytuacja sprzed kilku lat się powtórzyła - mówił prosząc o pomoc strażników zdenerwowany mieszkaniec Jędrzychowa.
- Ostatnio rozstrzelali dziki na oczach moich i dzieci. Nie chcę, aby sytuacja sprzed kilku lat się powtórzyła - mówił prosząc o pomoc strażników zdenerwowany mieszkaniec Jędrzychowa. Mariusz Kapała
- Strach wyjść przed dom. Dzik był w moim ogródku - mówił zdenerwowany Rafał ze Składowej. A w środę od Stanisława Mazgaja z Pomorskiego usłyszeliśmy: - Grasują pod naszymi klatkami, tylko czekać na tragedię.

- Locha z małymi grasuje na ul. Stajennej. Boimy się wyjść z domów - zaalarmował nas w marcu przerażony Czytelnik. I to był początek. Od tamtego czasu niemal każdego dnia Straż Ochrony Zwierząt otrzymuje telefony od mieszkańców miasta, którzy mówią, że czują się zagrożeni.

Ulica Składowa. Dosłownie w kilka minut można z niej dojść do centrum miasta. - W ostatnią niedzielę dzik rozwaliły tutaj ogrodzenie i wszedł nawet do ogródka - mówi podirytowany Igor Ziętal z SOZ. - Ludzie tam od maja boją się wyjść przed dom, przecież to jakaś paranoja!

- Jak pierwszy raz je zobaczyłem, byłem w szoku - przyznaje Rafał z ul. Składowej. - Ale gdy jeden przebił się przez metalowy płot i wszedł mi do ogródka, to zrobiło się już naprawdę niebezpiecznie - z przerażeniem w oczach wprowadza nas do domu, bo boi się przebywać na zewnątrz.

I pyta, łapiąc się za głowę: - I co ja mam zrobić, jak np. w nocy będę musiał gdzieś wyjechać samochodem, jak one czają się gdzieś tam? Dzwoniłem wszędzie i dostałem tylko numer do SOZ. Nikt z tym nic nie robi, a co z naszym bezpieczeństwem? Miejsce, które rozkopały dziki, wskazuje nam z daleka, stojąc blisko wejścia do domu. - Ja tam nie pójdę, bo nie chcę go spotkać - mówi wprost Rafał.

Na Składowej na szczęście jeszcze nic się nie stało, ale na ul. Gajowej Monika Chorobińska przeżyła horror. - Jakieś dwa tygodnie temu locha zaatakowała mojego psa - opowiada ze smutkiem. - Wyszłam pewna, że dzików nie ma. Mąż powiedział do mnie: spokojnie jest godzina 17.00, a one zazwyczaj wychodzą z lasu w nocy. Poszłam na polanę obok domu i stało się. Nie wiedziałam, jak się mam zachować, jak mu pomoc, jak podejść do dzika - pani Monice zadrżał głos, gdy wszystko sobie przypomniała.

- Pies miał zranioną tylną łapę. Rozciętą głowę. Wyglądało to strasznie, ale na szczęście dzisiaj ma się już dobrze - dodaje z ulgą. Jednak dziki pojawiają się tam cały czas. Spacerują z jednego lasu do drugiego i rozkopują polanę. - Sąsiad widział przez okno stado 25 dzików, ale usłyszał, że nikt z tym nic nie może zrobić - przyznaje Monika.

Osiedle Pomorskie znajduje się blisko lasu, ale zwierzęta postanowiły zwiększyć rejon i spacerują już nawet pod klatkami. - Ostatnio zauważyłem, że tuż przy wejściu do budynku jest wyryte - opisuje Stanisław Mazgaj.

Mieszkańcy są przyparci do muru. Obawiają się, że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Igor Ziętal załamuje ręce. - Nikt do nas nie dzwonił z urzędu miasta, abyśmy pomogli. Rok temu udało się z ich pomocą skutecznie przepłoszyć dziki z ul. Ruczajowej. Użyto specjalnych nagrań z odstraszającymi dźwiękami. Nie chcemy, aby teraz doszło do rozstrzelania dzików! - podkreśla Ziętal.

Tomasz Misiak z magistratu twierdzi, że pojawianie się dzików jest niestety nieuniknione. -Nie możemy odgrodzić całego miasta od lasów - mówi. - A kto ma pomóc mieszkańcom, którzy są przerażeni? - dopytujemy. - Zielona Góra leży w większości w obszarze obwodu łowieckiego. Wszelkie działania w tej kwestii musimy podejmować we współpracy z łowczymi.

- Czyli gdzie mają dzwonić mieszkańcy? - Mogą zgłaszać takie sytuacje do urzędy miasta (wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej tel. 68 456 43 03), a my postaramy się skutecznie uruchomić procedurę, aby rozwiązać problem. I proszę się nie obawiać, że dojdzie do odstrzelenia dzików, znajdą się inne metody - zapewnia Misiak. - A jeżeli chodzi o sytuację na ul. Składowej to był tam już urzędnik i zostały rozpoczęte działania, aby wypłoszyć zwierzęta.

Monika Wiszniewska, lekarz weterynarii z Zielonej Góry:

- Lochy bronią swoich młodych i bywają niebezpieczne. To duże, silne zwierzęta, które potrafią zrobić człowiekowi krzywdę, kiedy czują się zagrożone. Dziki są wszystkożerne i wracają tam, gdzie znalazły pożywienie, dlatego należy unikać składowania odpadków żywności w niezabezpieczonych śmietnikach.

Przecież nie od wczoraj Zielona Góra otoczona jest lasami. Miasto powinno mieć wypracowaną pisemną procedurę, jakie przedsięwziąć kroki w przypadku obecności dzikich zwierząt na terenie miasta. Zwłaszcza, że ustawa o ochronie zwierząt wyraźnie wskazuje, że to władze miasta i gminy są odpowiedzialne za wszelkie zwierzęta.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska