I gdyby nie 110 tysięcy podpisów za jego powołaniem.
13 marca 1998 r. w kawiarni seminarium duchownego w Paradyżu spotkali się parlamentarzyści z województw gorzowskiego i zielonogórskiego. To wtedy powstała petycja do premiera Jerzego Buzka, podpisana przez 18 ówczesnych parlamentarzystów, w której czytamy m.in.: "Dla polskiej racji stanu uważamy za konieczne utworzenie wspólnego woj. lubuskiego. (...) Uzgodniliśmy, że dwa miasta - Gorzów i Zielona Góra powinny być stolicami woj. lubuskiego. Proponujemy, by siedzibą wojewody był Gorzów, a siedzibą sejmiku samorządowego - Zielona Góra".
Choć był to piątek trzynastego, to pecha nie przyniósł. To był sukces, bo rząd Buzka opowiadał się za podziałem kraju na 12 regionów, bez Lubuskiego. Sukcesu dopełniło późniejsze zebranie 110 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o powołaniu nowego województwa.
CZUJĘ SIĘ LUBUSZANKĄ
Rozmowa z Wiesławą Walkiewicz, która 10 lat temu zbierała podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o powołanie woj. lubuskiego.
- Co pani pamięta z tamtej akcji?- Pamiętam, że było zimno. To był chyba kwiecień, już po spotkaniu w Paradyżu 13 marca. Przed ratuszem w Międzyrzeczu ustawiliśmy stoisko z listami poparcia dla obywatelskiego projektu ustawy. Wtedy byłam inspektorem w międzyrzeckim magistracie, a tego dnia przez miasto przejeżdżał akurat wyścig kolarski. Ludzi było więc sporo. Co chwilę ogłaszaliśmy przez megafony, że można u nas podpisywać się za powołaniem woj. lubuskiego.
- Jak ludzie reagowali?- Entuzjastycznie. Wielu żartowało, że stolicą nowego województwa powinien być Międzyrzecz, bo jest pośrodku.
- A podpisywali się chętnie?- Tak, ustawiały się wręcz kolejki. Musieliśmy ściągać posiłki z urzędu, pracować na dwie-trzy listy jednocześnie, żeby ludzie nie stali w ogonkach. Zupełnie jak w supermarkecie przy kasach. Oprócz podpisu, trzeba było podać numer dowodu osobistego. Mieszkańcy, którzy go przy sobie nie mieli, wracali do domów i po chwili wracali z rodzinami. Nie pamiętam liczby, ale tego dnia zebraliśmy setki podpisów.
- Były jakieś nieprzyjemne incydenty?- Żadnego. Choć przecież mogło być różnie. Była to akcja czysto obywatelska, lecz dzięki atmosferze wyścigu kolarskiego, bardziej przypominała wielki piknik.
- Ale pani robiła to z obowiązku służbowego, w ramach pracy...- Niby tak, ale nie tylko. To była wyjątkowa akcja. Nikt nie traktował tego jak obowiązku, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Każdy osobiście, z przekonaniem angażował się w tę akcję. Ja robiłam to z pasją, namówiłam do podpisów swoją rodzinę. No i udało się. W końcu w całym regionie pod projektem ustawy podpisało się grubo ponad sto tysięcy ludzi!
- Jak pani dziś na to patrzy? Dobrze się stało, że powstało Lubuskie?- Jak najbardziej. Jestem zadowolona. Są wprawdzie podziały między północą a południem, są animozje. Ale gdzie ich nie ma? W każdym regionie jakieś ośrodki ze sobą rywalizują. To naturalna rzecz, która nie musi oznaczać, że region nie powinien istnieć. Ja czuję się Lubuszanką.
- Dziękuję.
Michał Iwanowski
0 68 324 88 12
[email protected]
KALENDARIUM
PORÓD LUBUSKIEGO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?