Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś obchody 50. rocznicy Wydarzeń Zielonogórskich

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Demonstranci na ul. Mickiewicza
Demonstranci na ul. Mickiewicza fot. z archiwum IPN
Nigdy wcześniej i nigdy później Zielona Góra nie widziała rozruchów na taka skalę. 50 lat temu, 30 maja 1960 r. tysiące demonstrantów starły się z milicją. Poszło o salki katechetyczne w Domu Katolickim.

Program obchodów

Program obchodów

Plac Powstańców Wielkopolskich.
O 12.00 w kościele Matki Bożej Częstochowskiej mszę świętą odprawi arcybiskup Józef Michalik.
13.30 - widowisko słowno -muzyczne "Obudzone Miasto", w wykonaniu aktorów Lubuskiego Teatru i orkiestry Filharmonii Zielonogórskiej.

14.00 poświęcenie monumentu.

Oficjalnie, jak głosiła partyjna propaganda, władze dla dobra mieszkańców chciały odzyskać cenny budynek w centrum miasta. W rzeczywistości był to kolejny etap walki z kościołem katolickim i nie lubianym przez komunistów ks. Kazimierzem Michalskim. - Proboszcz, były więzień Dachau, był człowiekiem zasadniczym. I nie bał się komunistów - tłumaczy Tadeusz Dzwonkowski, współautor książki "Wydarzenia zielonogórskie w 1960 r.". - W sporach z władzami opierał się na dokumentach. I dochodził praw wspólnoty parafialnej. To rządzącym bardzo się nie podobało.

Tak było np. z budową kościoła przy ul. Wazów. Ta historia ma prawie 700 lat. Kiedy pod koniec XIII wieku powstała parafia pw. św. Jadwigi, książę Henryk III Wierny dał jej majątek ziemski. Nadanie było respektowane przez setki lat, nawet gdy w mieście większość stanowili ewangelicy. W PRL-u to się zmieniło. W 1949 r. władze odebrały parafii 21 hektarów gruntu w okolicach os. Wazów. Jednak w ramach rekompensaty 4 września 1951 r., Miejska Rada Narodowa uchwaliła przekazanie 2,42 hektarów ziemi dla parafii na budowę nowego kościoła przy ul. Wazów. Jednak w 1953 r. władzom udało się przymusowo usunąć ks. Michalskiego z miasta. Po powrocie w 1957 r. upomina się o plac. Kiedy na spotkaniu z przewodniczącym prezydium WRN Janem Lembasem biskup Teodor Bensch o tym wspomina słyszy: "jest 4 i wystarczy". Dwa miesiące później władze informują kurię, że uchwała rady miejskiej została anulowana.

- Podobnie było z Domem Katolickim, który parafia użytkowała na podstawie decyzji wojewody poznańskiego z 1945 r. - dodaje T. Dzwonkowski. Gdy władze postanowiły budynek odebrać parafii ks. Michalski powoływał się na kolejną pozytywną decyzję rady miejskiej. Unieważniono ją.
W całej Polsce władze zaczęły odbierać kościołowi budynki lub naliczać czynsze jak za dzierżawę lokali użytkowych. Zielona Góra nie stanowiła tutaj wyjątku. Nie pomogła nawet petycja podpisana przez 1.020 zielonogórzan.

- Władze argumentowały, że budynek jest niewykorzystany, orkiestra nie ma gdzie grać. To nieprawda - tłumaczy Dzwonkowski. - Orkiestra tam grała już wcześniej. W budynku działał Caritas, inne organizacje, redakcja "Słowa Powszechnego", PCK. Tak naprawdę chodziło o trzy sale, w których prowadzono lekcje religii. Uczęszczało na nią ok. 2 tys. dzieci. To najbardziej komunistom przeszkadzało.
Na termin eksmisji wybrano sobotę 28 maja. W ostatniej chwili przesunięto ją o dwa dni. Proboszcz już wcześniej informował parafian o problemie.
W poniedziałek początkowo nic nie zapowiadało rozruchów na taką skalę. - Rano służyłem jako ministrant do mszy. Było niewielu ludzi. Proboszcz w ogłoszeniach mówił, że już nie będzie przedstawień w Domu Katolickim i żeby tam nie przychodzić - wspomina Tadeusz Dziechciarz.

Później ks. Michalski został wezwany do prokuratury. Władze zakładając, że "część ludności może wyjść na ulice i wywołać niepożądane zakłócenia spokoju publicznego", rozmieściły sześć posterunków obserwacyjnych. Na wieży ratusza zasiedli funkcjonariusze mający bezpośrednią łączność telefoniczną z Komendą Wojewódzką Milicji Obywatelskiej. Tajniacy stanęli w wyznaczonych miejscach, umieszczono agentów z aparatami fotograficznymi. Ustawiono 14 posterunków. W gotowości czekały trzy plutony ZOMO liczące 100 osób.

Rano było spokojnie. Wejście do Domu Katolickiego blokowały kobiety. Później sytuacja się zaostrzyła. - Stałem kilkanaście metrów obok, na górce przed kościołem - wspominał Zdzisław Matelski, skazany na rok wiezienia za udział w zajściach. - Po chwili pojawiło się kilku milicjantów, którzy przyszli z pobliskiej komendy przy ul. Kasprowicza. I nawoływali przez tubę: "Proszę się rozejść". Kobiety się nie rozstąpiły. Wtedy dowódca chciał je rozsunąć i przewrócił ciężarną. Kiedy jeszcze sięgnął po pałkę wśród obserwatorów akcji rozległ się pomruk złości. Przyjechał właśnie autobus PKS i na placu przybywało ludzi. Milicjanci się wycofali, by po kilkunastu minutach powrócić w większej grupie. Zaczęła się szarpanina.
O 11.30 - na placu było już ok. 2.000 osób. Milicja, po raz pierwszy użyła granatów z gazem łzawiącym, kilka wrzucili do kościoła. Tłum odpowiedział kamieniami i brukiem wyrywanym z ulic. Do Zielonej Góry zaczęto wzywać posiłki z okolicznych miast, Gorzowa i Poznania.

A liczba demonstrantów wciąż rosła. Według raportów MO najpierw do 3 tys., a później do 5 tys. Chmury gazów łzawiących objęły cała starówkę. Najcięższe walki toczyły się na pl. Powstańców Wlkp. - Z kolegami ze szkoły przyszliśmy na plac. Widziałem jak ktoś strzela z rakietnicy w kierunku komendy MO przy Kasprowicza, chcąc ją podpalić. Stałą spalona ciężarówka milicyjną - wspomina Andrzej Toczewski. Wściekły tłum kilka razy szturmował komendę. Rozproszony uciekał na Stary Rynek m.in. ul. Mariacką. - Tam w księgarni pracował mój ojciec. Miałem wtedy 11 lat. Około południa byłem koło ratusza i zatrułem się gazem. Ratowały mnie panie z apteki naprzeciw USC - wspomina Janusz Wieczorek. To nie był dobry dzień dla jego rodziny. Na Mariacką do ojca poszły jego siostra Barbara i matka Maria. Zostały aresztowane. I skazane na osiem miesięcy więzienia.

Demonstranci kilka razy wracali na plac. Gromadzili się również na sąsiednich ulicach: Kupieckiej, Lisowskiego i przy gazowni. Sytuacja była nie do opanowania. Szalę zwycięstwa miały przechylić oddziały ZOMO z Poznania.
Ok. 16.00 dwie kolumny milicjantów idące od strony ul. Żeromskiego i od skrzyżowania Boh. Westerplatte z Kupiecką uderzyły zwartym szykiem na demonstrantów. Milicjanci odziani w długie gumowe płaszcze bili wszystkich napotkanych na drodze. Natomiast od strony ul. Kasprowicza do ataku ruszyli miejscowi funkcjonariusze. Po godzinie tłum rozpędzono.
Do wieczora udało się spacyfikować wszystkie ogniska zajść. Rozpoczęły się aresztowania. Zatrzymano 333 osoby. W sumie skazano 185 demonstrantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska