Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj inżynier nie musi wszystkiego wiedzieć, ale musi chcieć się rozwijać

Redakcja
Paweł Markowski jest absolwentem Politechniki Wrocławskiej. Z KGHM związany od 1986 roku
Paweł Markowski jest absolwentem Politechniki Wrocławskiej. Z KGHM związany od 1986 roku Mariusz Kapała
Paweł Markowski, dyrektor Zakładów Górniczych Rudna i prezes działającego przy KGHM Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, wierzy w przyszłość miedzi...

Już od lat mówi się, że wszelkie stowarzyszenia to melodia przeszłości...
Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa w KGHM działa kilkadziesiąt lat, w Polsce ponad 120. Patrząc dzisiaj na ideę stowarzyszeń, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że ta idea się zużyła, chociażby dlatego, że stała się mniej atrakcyjna za sprawą systemu prawnego, który już ich nie premiuje. Siła większości stowarzyszeń jest niewielka. O ich sile stanowią ludzie i nie jest to wcale zgrany komunał. Jeśli spotka się grupa ludzi, którym się po prostu chce wyjść na zewnątrz ze swoimi pomysłami, podzielić wiedzą i doświadczeniem, wtedy to ma sens. Stowarzyszenie nie staje się wówczas jedynie fasadowym towarzystwem wzajemnej adoracji, które stać najwyżej na zorganizowanie imprezy integracyjnej.

Rozumiem, że w KGHM nie jest to tylko fasada?
Także u nas bywało różnie, jeszcze kilkadziesiąt lat temu była to organizacja, jak wówczas mówiono, masowa. Przede wszystkim dlatego, że nie było innych form spotykania się, była płaszczyzną, na której można było wymieniać myśli, pozyskiwać wiedzę. Ten okres się skończył wraz z rozwojem technik informacyjnych. I też nastał czas, gdy ludzie czują niechęć do zrzeszania się i wszelkiej działalności społecznej. W KGHM-ie udało się nam jednak zaproponować atrakcyjną formę działalności stowarzyszenia, która przyciągnęła prawie dwa tysiące osób.

Czy przypadkiem nie mylimy branżowych stowarzyszeń ze związkami zawodowymi?
W KGHM zdecydowanie nie, ludzie wiedzą, po co idą do związków zawodowych, a po co do stowarzyszenia. Na przełomie lat 80. i 90. także u nas stowarzyszenie było w kryzysie, ale ostatnio dostrzegamy wzrost zainteresowania. W Polsce takich oddziałów jak nasz jest około 40, ale jeśli mówimy o dynamice rozwoju, jesteśmy na pierwszym, drugim miejscu.

Uczelnie uczą myślenia. Dziś żaden nauczyciel zawodu nie będzie lepszy od praktyka, głównego specjalisty na kopalni

Czego teraz ludzie szukają w stowarzyszeniu?
Proponujemy program funkcjonowania, który jest atrakcyjny przede wszystkim dla młodych ludzi. Kilka lat temu pokazaliśmy, że nie chodzi nam tylko o składki i imprezy integracyjne, ale chcemy funkcjonować jako forum wymiany myśli. Do tego niezbędne jest skrócenie dystansu między pracownikami, na przykład między mną, dyrektorem kopalni czy nawet prezesem a przysłowiowym sztygarem. W hierarchii służbowej dzieli nas wiele szczebli zarządzania, w stowarzyszeniu jesteśmy kolegami. To przyciąga zwłaszcza młodych ludzi. Garną się do nas także osoby chcące nadążać za rozwojem techniki i technologii. Przy każdej kopalni, ba, przy wielu oddziałach i firmach zewnętrznych mamy koła zakładowe, które organizują swoje spotkania, których zadaniem jest właśnie przybliżanie nowinek, rozmowa o tym, co nas czeka. Z kolei w skali całego stowarzyszenia działającego w KGHM-ie już trzykrotnie organizowaliśmy międzynarodowy kongres górnictwa miedziowego. To wielka i, że tak powiem, prestiżowa impreza, na którą zjeżdża około 400 osób z 20 krajów. Czyli nasi członkowie mogą za naszym pośrednictwem spotkać się z przełożonymi, rozwijać się... I oczywiście nie zapominamy o imprezach integracyjnych i karczmach piwnych...
Wystarczy porozmawiać z górnikami, aby przekonać się, jak bardzo się zmienili. KGHM wybiera najlepszych?
Trochę jest takie przełożenie, gdyż KGHM jest bardzo dobrym pracodawcą. Widzę, ilu kandydatów się pojawia, po kilkudziesięciu, a bywa, że i kilkuset na jedno wolne miejsce, zatem mamy szansę wybrać najlepszych. A patrząc historycznie, jeszcze w latach 70. i 80. zwoziliśmy tutaj ludzi z całej Polski trochę na siłę, skłaniając ich do pracy różnymi metodami. Ale też jesteśmy świadkami ogromnej presji na rozwój, na doskonalenie. To trochę działa jak z... ogródkami. Gdy widzimy, że sąsiad dba o obejście, ogród, staramy się dotrzymać mu kroku. Widzę, że kolega wie więcej, staram się podciągnąć, a dzisiaj możliwości rozwoju są nieograniczone.

Pierwszą kadrę stanowili górnicy, którzy przyszli z kopalni węgla?
Nie do końca tak było, mimo wszystko, jako górnicy KGHM jesteśmy następcami naszych kolegów pracujących w starym zagłębiu miedziowym. Kopalnie Lena, Konrad w Iwinach, to była kuźnia naszych pierwszych kadr. Owszem, przychodzili górnicy z węgla, ale to nie węgiel nas ukształtował.

Pierwszy problem pojawił się już na starcie. Podczas drążenia woda wielokrotnie wdzierała się do szybów

Jeszcze jedno robi na mnie wrażenie. Jak wiele usprawnień, udogodnień proponują sami górnicy...
Mamy wiele programów, których skrótów, pochodzących od angielskich nazw, nie chcę nawet cytować. Presja na rozwój, poprawę efektywności była zawsze, ale od pewnego czasu próbujemy ująć to w bardziej zorganizowane ramy, a tematem wiodącym jest bezpieczeństwo pracy. Wystarczy zjechać do kopalni i zobaczyć komorę maszyn ciężkich. Czysto, jasno... Ludzie dostrzegli pożytek z własnej... pomysłowości. I kolejny raz przekonujemy się, jaką potęgą jest szeroki dostęp do informacji. Gdy nasi ludzie zobaczą coś ciekawego, przydatnego, starają się to przenieść na nasz grunt. A i prowadząc rozmaite modernizacje, projektanci, konstruktorzy uważnie słuchają głosu górników.

Inżynier to brzmi dumnie i... ogólnie.
Rzeczywiście, dziś panuje specjalizacja. Nawet określenie inżynier górnik jest zbyt ogólne. Czasy Leonarda da Vinci, gdy można było opanować tak wiele dziedzin, minęły. Oczywiście dobremu inżynierowi nadal potrzebna jest wyobraźnia, ale nie jest już w stanie ogarnąć całego ogromu wiedzy, a nawet nadążać za wszystkimi zmianami.

Czy polskie uczelnie kształcą dobrych inżynierów?
Uczelnie techniczne w Polsce mają problem i finanse nie są tutaj wcale najważniejsze. Tempo rozwoju techniki i technologii, ale też możliwości ich empirycznego doświadczenia są dziś większe w przemyśle niż na uczelniach. Uczelnie bardziej uczą myślenia i to jest dobry kierunek, gdyż żaden nauczyciel zawodu nie będzie lepszy od praktyka, głównego specjalisty na kopalni. To on ma na co dzień kontakt z technologiami, o których na uczelni można najwyżej poczytać. Ten problem nie tylko dotyczy Polski, ale całego systemu kształcenia.
Czyli jednak doświadczenie? A mówi się, że młody pracownik jest zawsze lepszy...
Mówi się... Młody nie jest na starcie lepszy, ale jest na początku bardziej chłonny, będzie się szybciej rozwijał. Pamiętam siebie zaraz po studiach i pamiętam też, jak znikoma była moja wiedza praktyczna. Jednak także nie można się zamykać w gronie tylko tych z doświadczeniem. Potrzebne jest pełne spectrum, doświadczenie i wiedza przyprawiona nutą szaleństwa.

Wiem, że na forum stowarzyszenia rozmawialiście o inteligentnej kopalni. To nie science fiction?
Kopalnie nie są inteligentne, inteligentni są ludzie, chyba że słusznie powiemy, że kopalnia to ludzie. Porównajmy fabryki sprzed lat, gdy tysiące ludzi kręciło śrubki, ze współczesnymi, gdzie pracują automaty. Nikt jednak nie mówi o inteligentnej fabryce. Mamy do czynienia z ogromnym postępem technologicznym, który siłą rzeczy dociera do nas, na dół, a mamy do rozwiązania dwa kluczowe problemy. Po pierwsze podnoszenie poziomu bezpieczeństwa, czyli ograniczenie obecności ludzi na dole. Pamiętajmy, że schodzimy coraz głębiej, gdzie nieuzbrojony człowiek nie ma szans, już mamy przecież miejsca, gdzie temperatura górotworu sięga 47 stopni. Musimy znaleźć rozwiązania techniczne, które sprawią, że w tych warunkach albo nie będzie człowieka, albo znajdziemy taki sprzęt, abyśmy mogli pracować. Już mamy miejsca, gdzie zdalnie sterujemy procesami z kilkuset metrów, z kilometrów. Czy wyobrażam sobie kopalnię bez ludzi? Nie, absolutnie nie, ale 30 lat temu nie byłem w stanie wyobrazić sobie samochodu bez kierowcy, a wiemy, że takie już jeżdżą.

A drugi problem?
Oczywiście ekonomia. Tutaj możemy nawiązać do lubuskich złóż rudy miedzi, chociażby w okolicy Bytomia Odrzań-skiego. Czy możliwa jest ich eksploatacja na tak dużej głębokości? W stowarzyszeniu często o tym dyskutujemy. Wszystko jest możliwe, ale kwestia za ile i czy koszty pokryją przychody. Dziś w kopalni Rudna mamy najgłębsze pole eksploatacji na 1250 metrach. I gdyby wszystkie takie były w KGHM-ie, to wydobycie byłoby nieopłacalne. Mamy cały pakiet głębokości złóż, od kilkuset metrów do właśnie 1200. Dlatego, myśląc o złożu Bytom Odrzański, podkreślamy, że jedyna ekonomicznie uzasadniona możliwość to schodzić coraz głębiej w sposób naturalny od mniejszych głębokości. I mówimy jasno, że przy głębokich złożach, zalegających 1500-1600 metrów, koszty budowy kopalni i funkcjonowania byłyby horrendalne. My astronomiczne wydatki związane z budową kopalni już ponieśliśmy. I jeszcze co do możliwości... Te 30 lat temu powiedziałbym, że eksploatacja złóż na głębokości 1200 metrów nie jest możliwa. Dziś to robimy, ale dzięki systemowi chłodzenia i wentylacji... Co będzie za kolejnych 30 lat?

Może miedź z dna oceanu?
Buły z dna oceanu, a może kopalnie w krajach o niepewnej sytuacji politycznej... Jedno jest pewne, miedź nadal ma dużą przyszłość, jej konsumpcja rośnie. Pytanie tylko, skąd ją będziemy brali i za ile. Przy dzisiejszych relacjach ceny się bronimy, mimo że jej pozyskanie jest coraz trudniejsze technicznie. Też tak zwane urban mining, czyli odzyskiwanie miedzi, może być najwyżej uzupełnieniem, a z kolei eksploatacja meteorytów jest jeszcze tylko marzeniem. Jednak takie pomysły są już zadaniem dla inżynierów, a nie pisarzy z gatunku science fiction.

Zadaniem dla inżynierów... Kultura techniczna Polaków rośnie?
Tak, to było kiedyś modne określenie... Nie, bo nie musi. Coraz mniej wnikamy w to, jak jakieś urządzenie działa, mimo że coraz więcej cudów technologii używamy na co dzień. Gdybyśmy chcieli zagłębiać się w szczegóły, to instrukcje obsługi byłyby naszą podstawową literaturą. Gdy kupiłem pierwszy samochód, przeczytałem instrukcję od deski do deski. Dziś tego nie zrobię, gdyż wiem, że jak coś się przydarzy mojemu autu, oddam je w ręce fachowca, mechanika. Dziś żyjemy w świecie, w którym technika dyktuje warunki, czy nam się podoba, czy też nie.

Czyli to nie jest żaden wstyd, że nic nie rozumiem z tego, co napisano w instrukcjach obsługi?
Żaden, zwłaszcza jeśli już potrafimy ogarnąć pewne rzeczy intuicyjnie...

Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa ma już ponad 120 lat.

Rok 1892 został przyjęty jako rok powstania Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górniczych i Hutniczych. W tym bowiem roku Krakowski Zjazd Polskich Inżynierów Górniczych i Hutniczych - absolwentów Akademii Górniczych w Leoben, Przybramie i Schemnitz (obecnie Bańska Szczawnica) utworzył swą reprezentację, która ze względu na warunki panujące w zaborach przyjęła nazwę Delegacji. Zdecydowano wówczas podejmować różne działania jawne lub tajne dla rozwoju górnictwa istniejącego na ziemiach polskich w trzech zaborach. Priorytetem był interes ogólnopolski. Delegacja zajęła się organizacją współpracy i przekazywaniem doświadczeń pomiędzy inżynierami, tworzeniem polskiego słownictwa górniczego, wydawaniem polskiego czasopisma górniczo-hutniczego, przygotowywaniem zjazdów... (www.sitg.pl)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska