Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksperymenty w łóżku. O czym marzymy?

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Archiwum GL
Mężczyźni często marzą o tym, by być w trójkącie: on i dwie kobiety. Ale i panie mogą myśleć, że ciekawym doświadczeniem byłoby mieć jednocześnie dwóch mężczyzn. A może tylko kochankę… - mówi Zbigniew Izdebski, seksuolog.

Ten artykuł przeczytacie po wykupieniu abonamentu Piano (9,90 zł/tydzień; 19,90 zł/miesiąc; 199 zł/rok) albo w środę (23 października) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".

- Z pana badań wynika, że ponad 30 procent mężczyzn przeżywa lęk przed relacją seksualną z kobietami. Niektórzy boją się być oceniani przez panie ze względu na to, że mają one coraz większą wiedzę seksualną. Jest problem.
- A za chwilę będzie jeszcze większy i u niektórych panów coraz bardziej widoczny. Zauważamy wśród pań coraz większą popularność literatury erotycznej. To pokazuje, że dają sobie większe prawo do fantazjowania o seksie. Nie wiemy, czy te pragnienia zaistnieją w ich realnym życiu, ale nieraz okazuje się, że takie czytanie czy podpatrywanie tego, co można robić razem w łóżku, sprawia kobiecie jakąś frajdę. I ona potem nieraz się zastanawia, czy i jej by to sprawiało przyjemność, co by było, gdyby tego doświadczyła. Mężczyźni często marzą o tym, by być w trójkącie: on i dwie kobiety. Że to dopiero byłoby "łał". Ale i panie mogą myśleć, że ciekawym doświadczeniem byłoby mieć jednocześnie dwóch mężczyzn, a może tylko kochankę… A może jakaś przemocowa forma w seksie? A może taka ladacznica mogłaby z niej w końcu wyjść, bo ma poczucie, że jest dosyć poukładana, z grzecznym wizerunkiem? A może ciekawie by było być trochę wulgarną, dominującą? Jest nieraz w nas coś takiego, że chcielibyśmy popróbować inaczej.

- Warto?
- Naturalnie, że można poeksperymentować. Ale tylko wówczas, kiedy to nie narusza naszego dobra i dobra drugiej osoby. Cały czas to podkreślam: realizujmy pragnienia, które mieszczą się w naszym systemie wartości, akceptowania relacji seksualnej. Naturalnie, możemy powiedzieć: nie wiemy, dopóki nie spróbujemy. Ale to próbowanie też musi być przemyślane. Związane z pewnymi etapami. Żeby zobaczyć, ale móc powiedzieć: nie, dziękuję, nie pasuje mi.
Panowie muszą się jednak przyzwyczaić do myśli, że kobiety będą coraz bardziej się rozwijały w sferze seksu, bo szukają takich informacji. Mam jednak wrażenie, że jeśli chodzi o edukację, to wciąż jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia.

- Chodzi o edukacją seksualną w szkole?
- Kiedy mówimy o edukacji seksualnej, to często myślimy, że dotyczy ona wyłącznie dzieci i młodzieży. Ale ona nie jest skierowana tylko do nich! Trwa całe życie, bo taka powinna być edukacja. Tyle mówimy przecież o kształceniu ustawicznym. A przecież inna wiedza o seksie jest potrzebna dzieciom, inna 40-latkom, inna seniorom. Inna kobietom, a inna mężczyznom. Bo edukacja zależy od fazy życia i płci. I byłoby wspaniale, gdybyśmy dopracowali się takiego modelu nauczania o seksie w szkole.

- Nie w przedszkolu?
- Chyba nie. W przypadku najmłodszych bardziej dostrzegam rolę rodzica.
- Kiedy rozmawiać z małym synem czy córką o seksie? Co powiedzieć o nim przykładowo czterolatkowi?
- Wtedy, gdy dziecko pyta o pewne kwestie. A powiedzieć to, o co zapyta. Dziecku należy wytłumaczyć kwestie dotyczące jego płciowości: że ktoś jest dziewczyną, a ktoś chłopcem i co się z tym wiąże. U maluchów jest taka oczywista w fazie rozwojowej ciekawość dotycząca seksualności. Pytają nieraz: skąd się wziąłem/wzięłam? Należy oczekiwać, że rodzice odpowiedzą na to pytanie na zasadzie, że mama rodzi dziecko, bo tatuś ją kocha, ona jego. My często, jak nam przedszkolak zadaje pytanie dotyczące seksu, wpadamy w popłoch. Zupełnie niepotrzebnie. Bo to my mamy jakieś kudłate myśli i nie wiemy, co z tym wszystkim zrobić. Dziecko nie pyta o sprawy techniczne! Ono chce tylko wiedzieć, skąd się wzięło. I trzeba, zgodnie z prawdą, odpowiedzieć, że urodziła je mama. Możliwe, że za jaki czas zapyta, jak to się stało, ale często to pierwsze pytanie dotyczy tylko rodziców. Natomiast ważne jest, aby niezależnie od tego uświadamiać dzieciom kwestie związane z płciowością kobiet i mężczyzn.

- Dlaczego?
- Mamy nieraz takie sytuacje, że pojawia się dziewczynka zaniepokojona faktem, że czegoś nie ma, coś jej odpadło, coś zgubiła. Bo w przedszkolu widziała kolegę, który ma penisa. I ona jest strasznie zaniepokojona tym, że ona nie ma tego siusiaka. Pyta: gdzie jest jej siusiak? Widziała, jak kolega w przedszkolu robił siku i miał coś, czego ona nie ma. To jest sprawa pewnego lęku, jaki przeżywają niektóre dziewczynki. Nam może się wydawać śmieszny, ale musimy wejść w skórę dziecka, w jego mentalność i proces myślenia. To jest właśnie pewna edukacja, która dotyczy różnic między dziewczynką a chłopcem. To są proste rzeczy. Ale to my, ludzie dorośli, je komplikujemy. To politycy w Polsce je komplikują - poprzez fakt, że stwarzają pewne ograniczenia w dostępie dzieci i młodzieży do edukacji seksualnej.

- Dlaczego wzbudza ona tyle emocji?
- Dlatego, że nie nauczyliśmy się traktować tej sfery w kategoriach zdrowia. Nie nauczyliśmy się myśleć o naszych dzieciach w kategoriach pewnej troski związanej również z ich płciowością. Ja mam nieraz takie spostrzeżenia, jakby wychowanie seksualne było formą nagrody. Że teraz wam coś powiemy na "ten" temat. To jest zupełnie niepotrzebne wytwarzanie atmosfery niezwykłości wokół zupełnie zwyczajnej sprawy. Wina leży po stronie niektórych dorosłych. To oni robią sensację z seksualności człowieka. A ona jest czymś naturalnym. U niektórych ludzi bywa skomplikowana, ale uczenie dziecka o niej, rozmawianie, także w szkole, jest akceptacją jego prawa do wiedzy. Jeżeli my nie podejmujemy tej tematyki, to znaczy, że nie respektujemy tego prawa. Jeśli za ważną kwestią w całym procesie wychowania i socjalizacji seksualnej uznajemy ochronę dziecka przed przemocą seksualną, to jak to się dzieje, że nie mówimy mu, jak ona wygląda? Bo po co dorosłym wiedza o niej, skoro oni już nie są na nią narażeni?
Jeżeli mamy mówić o profilaktyce, to właśnie w dzieciństwie. Musimy mieć też jednak świadomość, że dziecko nie może otrzymywać od nas pierwszego komunikatu o seksualności w stylu "Uważaj na pedofila!".

- To jak mówić o tego rodzaju zagrożeniach?
- Naszym zdaniem jest przedstawić seksualność człowieka jako coś pięknego, pozytywnego. I dopiero na tym tle ukazać, że związane z nią intencje niektórych dorosłych są złe. Że przekraczają granicę, której nie powinni przekraczać. I dziecko powinno mieć tego świadomość. Ale powtarzam: to absolutnie nie może być pierwszy komunikat.
A my, jako dorośli, powinniśmy się z kolei nauczyć, że nie wszyscy będziemy w naszym życiu seksualnym spełnieni. Że nie zawsze będzie cudowne. Naturalnie, że powinniśmy do tego dążyć, dawać sobie szansę. Ale musimy też wiedzieć, że gdy mówimy o miłości, to mówimy również o chemii.

- Jakie to wszystko jest skomplikowane…
- Michalina Wisłocka kochała swojego męża. Ale jednocześnie była w tym małżeństwie niespełniona seksualnie. W innym związku, i to na naszej pięknej Ziemi Lubuskiej, doznała niezwykłej przyjemności. Ta miesięczna fascynacja erotyczna wystarczyła jej prawie na całe życie i na piękną książkę o sztuce kochania. Możemy zapytać: czy nie chciałaby, aby ta chwila spełnienia trwała dłużej? Pewnie, że by chciała. Ale nie było to jej pisane. Tak się po prostu nie stało. Ale miała Michalina poczucie, że był to piękny moment i to ją cieszyło.

- Panie profesorze, serdecznie dziękujemy panu za tę rozmowę.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska